Mortyzowałeś kontekst, w którym o tym piszemy, zamiast usuwać własne obrzydliwe sekcje komentarzy! Napisane przez Krisztiána Lentulai.
Pięć razy strzelił do Roberta Fico, chciał go zabić. Leworęczny? Lepsza? Nie obchodzi Cię to? Chciałbym żyć w medialnym świecie (już zrezygnowałem z komentatorów), gdzie zły uczynek pozostaje złym uczynkiem, a fakt morderczego zamiaru nie jest kwestionowany.
Od tej szokującej wiadomości minęło już kilka dni i jestem pewien, że wszyscy ludzie dobrej woli nalegają na szybkie wyzdrowienie premiera Słowacji Roberta Fico. Gdybym w ogóle napisał tę publicystykę, odpowiedzialny redaktor „Mozgástéra” nigdy nie pozwoliłby na jej publikację. Sam fakt zamiaru zabójstwa (posmakujmy tylko orientacyjnej konstrukcji) jest sam w sobie szokujący, szczególnie w naszej części świata. Tak naprawdę, jeśli pomyślę o tym, że tu, gdzie teraz siedzę, mogę przed Debreczynem dojechać samochodem do Komáromu lub Esztergomu i bez problemu przejść przez most, to jestem już w kraju, w którym pewnego dnia chcieli zamordować premiera . Czy to normalne? Nie ma mowy!
To nie jest coś, co wytrąca cię z rutyny, to raczej frustrujące i przerażające wydarzenie. Ale to, co nastąpiło bezpośrednio po tym, było samym piekłem na ziemi. Nie chcę powiedzieć, że miałem złudzenia co do empatii sekcji komentarzy, ale to, co zalało Facebooka po tragedii, jest najgorsze.
Po wielu najbardziej wybiórczych pochwałach i samousprawiedliwieniach nastąpiły żartobliwe interpretacje, zgodnie z którymi następny będzie Viktor Orbán, są powody do strachu przed węgierskim premierem, taką drogą przemierza Europę, a jak na jednym z nich uczcili mordercę Juraja Cintulę jako bohatera, a ponadto wyrazili nadzieję, że wkrótce pojawi się węgierski odpowiednik Cintuli i że lokalna „sekcja komentarzy” uczyni go wówczas bohaterem. Być może potrafili sobie nawet wyobrazić przyszłą węgierską Cintulę w następnym rządzie, nawet na stanowisku ministra spraw wewnętrznych. Już nic mnie nie dziwi.
Oczywiście wszyscy są na tyle tchórzami, aby popełnić taką zbrodnię gołymi rękami, ale zaimprowizowany sąd Facebooka tak naprawdę wydał już wyrok śmierci na premiera, ale złoczyńca, który go wykona, jeszcze nie przybył.
To ciekawe, też zauważyłem, że kilka dni temu ustała częsta „bezzegslovakia”. Nasz północny sąsiad jakoś nie jest modelową demokracją w oczach węgierskich postępowców. U nas, jak wiemy, już dawno tak nie było i chyba tylko dzięki boskiemu szczęściu w naszej demokracji nie doszło do zamachu na czołowego polityka, czy nawet polityka terenowego. Kolejnym horrorem jest to, że moglibyśmy głupio wierzyć, że mężczyźni w komentarzach przeżywają swoje chore dusze, ale nie!
Zaskakująco duża liczba kobiet w każdym wieku, o pozornie normalnym, uporządkowanym pochodzeniu, ustawiła się w kolejce, by życzyć śmierci Orbánowi. Warto wiele lat świadomego zrzędzenia.
Po jednym z moich komentarzy sam otrzymałem wiadomość, że to my, Fidesz, jesteśmy przyczyną przemocy mającej miejsce np. w szkołach, skoro „zasraniamy” kraj, to szkoda narzekać na to, co stało się z Fico . Czy rozumiesz? A potem zachowaj spokój. NIE!
Jasne jest, że z kretynami w komentarzach nie da się wygrać, to już zostało postanowione. Kiedy jednak dyskusja zaczęła się od ideologicznych przekonań zabójcy, niezależnie od tego, czy był lewicowy, czy skrajnie prawicowy, od razu zdałem sobie sprawę, że Juraj Cintula może mieć tak chorą duszę, że nie ma sensu szukać logicznych powiązań. On jest zabójcą! Do tej pory przebywał w zamkniętym oddziale, ale teraz może trafić do więzienia. Jednakże fakt, że większość moich kolegów dziennikarzy, którzy są po stronie lewicowo-liberalnej – krytycy rządu ze względu na bardziej wrażliwych kolegów – opiera się na tym, że to, co pisaliśmy o sprawcy pod względem politycznym, „choć na moment, to dziecko” tak nie jest i nie rozszyfrowuje ani nie analizuje samego horroru, docenia, ale także atakuje doniesienia medialne o NER w tej chwili, ale i tak jest to oburzające! Musiałem zgodnie z prawem żądać od jednego z nich, aby chociaż przyznał się do faktu zabójstwa.
Bazując na tym, co wydarzyło się na Słowacji, zarówno Wy, jak i my, dziennikarze wszelkiego rodzaju, możemy teraz złożyć ręce, abyśmy nie wykonywali swojej pracy w obawie przed śmiercią, jak kilka kilometrów w górę.
Nie uważam Roberta Fico za przyjaciela, ale za silnego sojusznika, który niedawno walczył o jego życie. Mortyzowałeś kontekst, w którym o tym piszemy, zamiast usuwać własne obrzydliwe sekcje komentarzy!
Wyróżnione zdjęcie: Facebook/Kristián Lentulai