Forum Solidarności Obywatelskiej (CÖF) – Fundacja Pożytku Publicznego Solidarności Obywatelskiej (CÖKA) dziękuje uczestnikom Marszu Pokoju, powiedział László Csizmadia, założyciel CÖF i przewodniczący rady nadzorczej CÖKA. Wywiad.

Panie Prezydencie, dlaczego ważne jest, aby w demokracji duży tłum od czasu do czasu dał szerszemu społeczeństwu do zrozumienia, że ​​myśli politycznie poprawnie?

Dziękuję za pytanie, ponieważ od razu przeszedłeś do sedna. Jeśli chcemy to ująć bardzo krótko, ideały naszej organizacji są następujące: wierzymy w zasadę suwerenności ludu. Zawsze twierdzimy, że demokracja wiąże się tylko z działalnością partii politycznych, a nie tylko z tym, kto idzie na wybory. Mogą też wystąpić błędy w funkcjonowaniu rządu, bo albo nie radzi sobie on właściwie z mniejszością, albo może za bardzo wznosi się ponad zasadę suwerenności ludu, ale z drugiej strony trzeba widzieć, że być może jest jeden czy dwóch premierów i rządów w dzisiejszej Europie, którzy są skłonni zapytać swoich obywateli, w jakim kierunku by podążał i jak ocenia wydarzenia z godziny na godzinę w przyspieszonym świecie. Można śmiało powiedzieć, że wśród nich jest Viktor Orbán i jego rząd.

Jeśli wolno mi coś powiedzieć od dołu, od strony obywateli: konsultacje ogólnokrajowe pomagają rządowi zbliżyć się do opinii większości. Dzięki Bogu, teraz z Księżyca było widać, jaka była większość.

Jednocześnie istnieje część, i to niemała, bo co najmniej 20%, która demokracji doświadcza w fotelu. Musisz więc także zająć się tym, jak ci ludzie mogą myśleć. Wierzę, że być może większość ma rację, że ci ludzie mówią, że dobre dla nich będzie to, co wdroży rząd utworzony po walkach partyjnych. Więc oni też nie są niezależni, mówią po prostu, że powierzają decyzję większości . Oczywiście gdybyśmy zapytali opozycję, odpowiedzieliby, że nie poszli na głosowanie, bo są przeciwko rządowi. To nie wchodzi w grę.

Uznałbym więc demokrację za ideę podążania za większością, ale nawet codzienne problemy mniejszości muszą być traktowane bardzo wyraźnie.

To bardzo typowe, że wielu przedstawicieli Parlamentu Europejskiego uważa, że ​​jeśli naród, czy w nieco szerszym znaczeniu naród, czy w węższy elektorat, wysyła go do organu Unii Europejskiej, robi to po to, aby podążać za tam pewna ideologia. Ale często się zdarza, że ​​tego nie robi – np. pierwotnie partia Zielonych jest teraz brązowa lub czerwona – bo, mówiąc źle, dotknęła go korupcja. Odwrócił się więc plecami do swoich wyborców, którzy mu ufali i wierzyli, że nie odstąpi od ideałów, które reprezentował, i wygrał wybory.

A jeszcze większą zbrodnię uważam za jeszcze większą zbrodnię, gdy przedstawiciel wyprzedaje interesy narodu węgierskiego, zdradza go, czyli, powiedzmy, staje się zdrajcą. Jest to bardzo poważny problem.

To właśnie obserwujemy obecnie, jeśli chodzi o przekazywanie lub wstrzymywanie należnych nam środków europejskich. Powinno istnieć prawo moralne stanowiące, że nie mogę sprzedawać sprawy, która wpływa na interesy wszystkich Węgrów. Nie atakuję tego i nie sprzedaję się obcym interesom, nawet jeśli jestem żyjącym politykiem. Przewodniczący Komisji Europejskiej zdradził też społeczeństwa, kiedy, kto wie jak, zgodził się na szczepionki na covid, więc jest to bardzo poważna sprawa. Kolonizacja i narzucenie superpaństwa są powiązane z korupcją.

Jak można osiągnąć całkowity spokój wśród tłumu podczas dużych imprez masowych, takich jak Marsz Pokoju? Czyli nie powinno być okrucieństw, a nawet dobrej atmosfery?

Jesteśmy z tego dumni! Nie dlatego, że my, cywile, moglibyśmy zapewnić tak silną ochronę osobom, które przychodzą na nasze wezwanie, ponieważ istnieją organizacje państwowe, które muszą na to zwrócić uwagę, ponieważ jest to zdeklarowana demonstracja. Ale kiedy codziennie spotykamy się z pytaniem, ile osób było na ostatnim marszu pokojowym, to zwracam uwagę, że ludzi było na pewno dużo. Jestem też pewien, że był to jeden z największych marszów pokojowych.

Każdy, kto temu zaprzecza, jest albo ślepy, albo tam nie było, albo nie oglądał materiału z drona. Ale najważniejsza jest jakość. Jak to zrobić, żeby nie było tam bałaganu, można śmiało maszerować w wózku, niosąc na szyi drzewko, żeby mógł zobaczyć, co się dzieje tu, na Węgrzech, i jak jego rodzice myślą o przyszłej roli tego mały człowiek.

Można to osiągnąć w ten sposób, aby ci, którzy przychodzą, stanowili cichą większość, którzy w pełni inteligentnie i elegancko opowiadali się za naprawdę prawdziwym idealizmem, nie tylko starali się dostosować do warunków życia, ale kierują się szlachetnym przekonaniem, które mówi, że chrześcijański, narodowy i konserwatywny. To niesie ze sobą moralną całość tego przekonania i nie obejmuje to zakłócania porządku ani przeklinania, ale obejmuje węgierski hymn narodowy. Pasuje to do modlitwy i pasuje do faktu, że czujemy się tu ze sobą bardzo dobrze, bo czy patrzę w lewo, czy w prawo, wszyscy i tak się uśmiechają. Zatem ten tłum, który się pojawił, jest szczególnie zwolennikiem pokoju. Podstawy kultury judeochrześcijańskiej są zachowywane przez wszystkich, którzy przyszli i potrafili to wypromieniować z siebie.

Dlaczego mogliśmy z góry wiedzieć, że prasa liberalna albo to zignoruje, albo krótko zbagatelizuje? Faktycznie, zaprzyjaźniona prasa też pisze, że było tam sto tysięcy ludzi, mimo że pojawiała się wielokrotnie taka liczba. Dlaczego mogliśmy z góry wiedzieć, że takie będą relacje medialne z Marszu Pokoju?

To już historia... W 2009 roku Imre Makovecz zaprosił dwadzieścia osób. Tak oto siedzieliśmy wokół jego małego studia. Tam powiedział dokładnie, że trzeba tu teraz coś zrobić, ludzie, zaprosiłem was, bo czuję, że wy też myślicie tak samo. Należy teraz wymienić administrację Gyurcsány-Bajnai, ponieważ rujnuje ona kraj. Mamy do czynienia z frontami. Wyszliśmy na plac Hősök, uznaliśmy, że powinna odbyć się demonstracja. Robiliśmy ulotki i umieszczaliśmy je na przednich szybach samochodów. Potem nadchodzi następny dzień, czyż nie jest to Niedziela Palmowa, ile będzie ludzi?... Mówiliśmy, że mamy nadzieję, że będzie wielu, ale nie było tak wielkiego szumu, że będzie dużo ludzi. Wtedy byłem tam trzecim lub czwartym mówcą. Pierwszy raz w życiu przemawiałem przed taką publicznością.

Podchodzę do ambony, Andrássy út jest naprzeciwko, po prawej i lewej stronie widać ogromny tłum i widziałem, że ludzie również stoją przy Oktogonie. Patrząc teraz wstecz, mogę to powiedzieć co najmniej dwustu tysiącom osób. Nasze spotkanie wypadło wspaniale, ludzie wiwatowali. Entuzjazm wyrażał się także okrzykami. Wracam do domu i słyszę, że ktoś podchodzi obok mnie i słucha radia. Attila Ágh był politologiem i jego wystąpienie radiowe brzmiało tak: obecnych było około pięciu tysięcy osób.

Innymi słowy, strona liberalna już po raz pierwszy ograniczyła ruch. Jeśli natomiast powie pięć tysięcy na 200 000, można obliczyć, ilu z nas faktycznie wzięło udział w marszach pokojowych.

Wracając do pomysłu, jestem dozgonnie wdzięczny Imre Makoveczowi. Mój brat Imre praktycznie zapoczątkował nas na tej drodze, ponieważ tam powstał Marsz Pokoju. Za premierę Marszu Pokoju uważam Niedzielę Palmową 2009 roku. Oczywiście wśród tych 20 osób były takie, które uważały, że nie należy robić tego, co uważa mój brat Imre. Imre Makovecz zapytał:

Szanowni Państwo, czy jest ktoś, kto czuje, że nie chce zaakceptować tego rodzaju idealizmu i świata myślenia i aktywnego działania? I wtedy Vona podniosła rękę. Nie ma problemu, powiedział mój brat Imre, drzwi są tam, witaj Gábor. Będziemy kontynuować dyskusję. Gábor wstał i odwrócił się. To także część tej historii.

Impreza masowa wiąże się także z odpowiedzialnością, zwłaszcza jeśli z góry zapowiedziane jest, że spodziewany jest piorun. Co w takiej sytuacji można zrobić poza modlitwą?

No cóż, tornada tutaj nie było, powiedzieli nam już wcześniej, że można się tego spodziewać. Różne strony na Facebooku nie doradzały nam udziału, ponieważ pogoda była zupełnie zła, więc mogliśmy spodziewać się burzy, która zmiata nas z wyspy spokoju. Rzeczywiście istnieją zagrożenia, a nie tylko burze. Osobiście też. Jestem małą osobą, ale groźby i mnie potrafiły znaleźć.

Możemy zrobić jedną rzecz, o której mówił nasz mądry Papież, abyście się nie bali. Bo jeśli się boimy, to nie mamy odwagi ruszyć, to jesteśmy cofnięci w kąt i możemy otrzymać jeszcze większy cios. Jeśli jednak czujemy, że mamy sprawiedliwość, musimy iść, a tę odwagę potwierdzili wszyscy, którzy byli tam dzisiaj.

I na co trzeba być przygotowanym: w trakcie organizacji należy skonsultować się z karetkami, strażakami, policją, czyli ze wszystkimi, na tyle, aby mogli zapewnić nam ochronę. Wykonali świetną robotę. Urodziłem się w okolicach Rókus tér, więc przyszło mi do głowy, że warto bać się, że ktoś z tłumu może chcieć zrobić coś złego. Ale nikt nie odważył się i nie chciał zrobić bałaganu. Z jednej strony, bo taka postawa byłaby politycznie negatywna, z drugiej oczywiście, nie można takiej postawy całkowicie wykluczyć, bo są ludzie, którzy są szczęśliwi. Spójrzmy na incydent w Fico, który był tak naprawdę sygnałem ostrzegawczym, dlatego staraliśmy się wszystko zorganizować, zaczynając od trasy, w taki sposób, aby uniknąć jakichkolwiek okrucieństw, które mogłyby zakłócić to spokojne wydarzenie.

laszló csizmadia marzec pokojowy 2024

Zdjęcie: civilek.info

Na zachód od nas to ogromne demokratyczne wydarzenie wywołało u niektórych złość: bawarski polityk-ekstremista oskarżył węgierskiego przywódcę o to, że „jest na żołdzie Putina” i tak dalej. Dlatego wywołuje to złość, gdy widzą prawdziwą demokrację. Jak należy to uwzględnić?

Dużym problemem jest to, że Zachód tak naprawdę odwraca się od prawdziwego i godnego naśladowania zachowania. Jednak ojcowie Unii Europejskiej zdecydowali, dokąd pójść. Ojcowie ci nie uważali, że należy używać środków politycznych, aby ze sobą walczyć i wygrywać. Mówili, że ekonomia ma pierwszeństwo przed polityką i należy się tym kierować, więc zgodnie z zasadą pierwszeństwa sprawy muszą być primus interpares. rozpatrywane na zasadzie dialogu. Gdyby w Europie współpraca gospodarcza funkcjonowała znakomicie, i przez jakiś czas funkcjonowała, jeśli nie znakomicie, ale chodzi o to, że zapewnia lepsze warunki życia ludziom bez żadnej przynależności partyjnej. I to jest fundamentalne. Zatem gospodarka jest pod tym względem niezwykle ważna i nadal byłaby bardzo ważna. Jeśli spojrzymy na pozytywne wartości realnego kapitalizmu, to on także przyszedł z Zachodu i przez jakiś czas sprawdzał się znakomicie.

Ale jakby coś było zepsute. Nagle zachodni przywódcy zaczęli myśleć, że pieniądze, mamona są najważniejsze, tylko ich stanowisko jest interesujące, należy je chronić i zabezpieczać za wszelką cenę. Ludzie nie są ciekawi.

Są przykłady, nie ma, gdzie pieniądze są w stanie nawet zbombardować społeczność rodzinną, więc tu nastąpił punkt zwrotny. A ten zwrot jest kontrolowany przez pewien jeden procent, który kontroluje większość światowej gospodarki. Mogą bez zbędnych ceregieli przekazać swoją wolę, ponieważ teraz jest wielu Judaszy. Jeśli mówimy o nielegalnej migracji, dlaczego tak się stało? Jednym z powodów jest to, że zasoby Afryki i Bliskiego Wschodu, które były łatwo dostępne, zostały wyczerpane. A USA, które być może nadal są żandarmem świata, choć ich rola już się zmienia, uznały, że konieczne jest zdobycie nowej kolonii.

Machina Sorosa zapoczątkowała nielegalnych imigrantów, natomiast technika, technologia, świat rozwija się w taki sposób, że dzisiaj można zobaczyć jak Europejczyk żyje nawet w namiocie na pustyni. A potem politycy zaczęli myśleć o tym, co można zrobić, aby utrzymać dominację nad światem w swoich rękach. Wpadli na pomysł, że Europę trzeba osłabić, bo Europa to jednostka gospodarcza, która jeszcze kilka lat temu, a nawet pięć, sześć lat temu znajdowała się w światowej czołówce pod względem wyników gospodarczych. I tak bardzo dobrze wykryli nielegalną migrację, dlatego znaleźli ludzi, przywódców związku, którzy poparli ten zamiar.

Proces zastąpienia populacji Europy jest dla mnie bardzo dobry, aby wrzucić kontynent w chaos.

Jeśli potrafię wywołać wojnę domową, to mogę też łowić w błocie, a na Ukrainie praktycznie zostało to znakomicie rozegrane. Wystawili na scenę Zełenskiego, który, mam nadzieję, kiedyś zostanie zapytany, ile osób mógłby za darmo wysłać na śmierć. Taki sąd, jak wiemy, istniał w II. po II wojnie światowej. Należy znaleźć odpowiedzialnych, bo w naszym sąsiedztwie działa fabryka śmierci. Oczerniają państwo węgierskie, że nie chce brać udziału w wojnie, że jest zwolennikiem pokoju, co to za sprawa? Tak, ponieważ Trianon zaaranżował, że od pierwszej chwili naród węgierski jest na Ukrainie i praktycznie także naród węgierski walczy z Rosjanami i przelewa swoją krew.

Zapytajmy teraz, dlaczego Węgrzy, mimo pięćdziesięciu sześciu lat doświadczenia, nie chcą wojny? Bo nie jest głupi.

Nie jest głupi, na własnej skórze poczuł, na co może liczyć, co mu historia udowodniła. Węgrzy świecą dziś latarniami, a ludzie na kontynencie opamiętają się i ludzie zobaczą. Wojna nuklearna jest bardzo blisko. Ufamy zatem, że Węgrzy widzą to teraz bardzo dobrze i że w wyborach 9 czerwca nastąpi choć jedna tura, aby można było otworzyć okno w Unii Europejskiej i przynajmniej zgasło zatęchłe powietrze, bo to jest minimum. I niech wzmocni się prawica, która będzie w stanie przynajmniej utrzymać równowagę z lewym skrzydłem.

Pál Molnár/Gondola

Wyróżniony obraz: civilek.info