Po paskudnym upadku Danii, która utraciła swoją bazę, pojawia się duże pytanie, czy stolica nadal będzie płatnym miejscem bez wyników.

„Jeśli Gergely Karácsony nie będzie już mógł wykorzystywać ratusza jako odskoczni, spróbuje wykorzystać go jako łódź ratunkową dla Danii i MSZP” – powiedział kilka dni temu kandydat na burmistrza Dávid Vitézy. Chociaż z ponownego przeliczenia wynika, że ​​Gergely Karácsony prawdopodobnie pozostanie burmistrzem z przewagą zaledwie 41 głosów – chociaż nawet to nie zostało przesądzone w wyniku odwołań – najważniejsze pytanie brzmi, czy weterani Ferenca Gyurcsány’ego będą nadal stać w kolejce do stolicy zarejestrują się w kolejnej kadencji, czy uda im się ich wyprzeć, na ich miejsce mogą przyjść inni z lewicy.

Pewne jest, że Karácsony zapomni o dotychczasowym systemie funkcjonującym w ratuszu.

Zdaniem politologa Gábora G. Fodora – mówił o tym w podcaście Origo – Gergely’ego Karácsony’ego „wierny swojej dotychczasowej karierze politycznej, że wbił wszystkim nóż w plecy i wszystkich zdradził, teraz wbije DK w plecy, bo w jego interesie leży bliskość partii Cisa”.

Trudno przewidzieć, czego można się spodziewać w ciągu najbliższych pięciu lat zgromadzenia stołecznego, ale jednym z kluczowych i na razie otwartych pytań będzie to, na ile przedstawiciele nowo powstałej partii Tisza poprą wpływy Gyurcsány'ego.

Jasno widać, że DK przegrała w wyborach najgorzej, razem z MSZP i Párbeszédem ma tylko siedem mandatów.

Wszystko to odbija się na osobie Gergely'ego Karácsony'ego, gdyż nowo zrekrutowane kadry lewicowej partii Cisa również będą mogły ubiegać się zarówno o pieniądze, jak i wpływy w stolicy.

Pewne jest, że 10-osobowa frakcja Fidesz-KDNP będzie starała się zapobiegać bezproduktywnym wypłatom, a ważne stanowiska obsadzić profesjonalistami. Taki jest także cel Dávida Vitézy'ego, który szerzej ujawnił, jak widzi sojusze, głosowanie większością i współpracę z burmistrzem, ale będzie miał tylko trzech przedstawicieli. Uważa, że ​​rozwój dobrej współpracy między nim a Karácsony jest bardzo odległy, ponieważ

burmistrz podczas kampanii zwrócił się do niego w niegrzeczny, wulgarny ton.

„Chcę pracować nad poprawą Budapesztu pod względem zawodowym. Na przykład możemy mieć poważne spory z DK w sprawach transportowych, które dotychczas raczej odsuwały politykę transportową. Na przykład nie zgodzę się z Karácsonem, ale prawdopodobnie z partią Cisa, że ​​zarządy stołecznych spółek nie powinny pełnić roli politycznych płatników i że Tibor Draskovics nie powinien zasiadać w zarządach przez kolejne pięć lat” – szczegółowo wyszczególniał Dávid Vitézy .

Pewne jest, że przedstawiciele Fidesz-KDNP poprą likwidację budki poboru opłat, na co w swojej kampanii duży nacisk kładła Alexandra Szentkirályi, mówiąc konkretnie, że jej pierwszym zadaniem będzie sprzątanie Ratusza, gdyż obywatele stolicy zapłacą „miliardowy rachunek za Gyurcsány”.

Za pomocą plakatu pokazał, że – według ich aktualnych wyliczeń – około 842 mln HUF to pensja osób „połączonych tysiącem wątków” z Ferencem Gyurcsánym i Dania, którzy otrzymują pensje od spółek kapitałowych, zarządzających aktywami, rad nadzorczych lub sama gmina stołeczna.

Szentkirályi podkreślił: prawie miliard to jedna trzecia kwoty wydanej w ciągu jednego roku na remonty dróg i połowa tego, co zabrano publicznemu przedsiębiorstwu sprzątającemu w Budapeszcie, a także czterokrotność kwoty wydanej na zdrowie zwierząt.

Zobaczmy, jaką „torbę” Budapeszt będzie miał ze sobą do października:

– Karácsony przez 4,5 roku całkowicie zaniedbał miasto, z własnej inicjatywy nie przeprowadził żadnej większej inwestycji. Lewica odziedziczyła jednak od Istvána Tarlósa rekordową rezerwę w wysokości 214 miliardów HUF, a także uzyskała w bieżącym cyklu rekordowe dochody z podatku od działalności gospodarczej w wysokości 1100 miliardów HUF...

- Bezzasadnie ograniczył zawartość techniczną planów odziedziczonych projektów - takich jak renowacja Blaha Lujza tér czy Lánchíd - i znacznie podwyższył ich realizację.

- Podczas gdy mieszkańcy Budapesztu unikali dziur i chwastów w stolicy, która była na skraju bankructwa lub traciła pieniądze w korkach spowodowanych przez Karácsonys, a niektóre obszary publiczne stały się domem dla narkomanów i dudziarzy, Karácsony nadal płacił ludziom Gyurcsány'ego i Bajnai, którzy najechali ratusz.

- Burmistrz podniósł cenę biletów autobusowych o 28 proc. Pieniędzy nie ma, ale dzień przed podwyżką przyznał menadżerom BKV i BKK premię w wysokości 65 mln HUF...

- „Kadry z Gyurcsány” otrzymywały wielomilionowe premie od Karácsony, nawet gdy miasto było zadłużone na pożyczkach i były tysiące skarg na jego funkcjonowanie...

- Wspomniani polegli politycy też brali swoje pensje jako doradcy bożonarodzeniowi czy np. członkowie komisji, podczas gdy Budapeszt się nie rozwijał, choć mało się tym przejmowali...

Metropol.hu

Zdjęcie na okładce: Gergely Karácsony i Ferenc Gyurcsány
Zdjęcie: MTI/Zoltán Balogh