Ogrodziłem działkę, na której zbudowałem dom. Zawsze zamykam małą i dużą bramę, psy są stale na straży.

Drzwi wejściowe do domu to drzwi antywłamaniowe wielopunktowe, które dodatkowo zawsze zamykane są na klucz. Kiedy wychodzę z domu, uzbrajam system alarmowy podłączony do usługi ochrony. We wsi znajduje się system kamer publicznych.

Do ogrodu i domu wpuszczam tylko tych, których chcę. Jeśli ktoś wtargnąłby na teren posesji, mogę zgodnie z prawem bronić siebie i swojej własności. Jeśli policja złapie włamywacza, aresztuje go i wtrąci do więzienia. W porządku, to jedyny sposób, w jaki społeczeństwo może funkcjonować we względnym bezpieczeństwie, nawet w czasie pokoju.

Gdyby ktoś mi powiedział, że mam obowiązek gościć w swoim ogrodzie i domu dzikich przybyszów z innych, odległych stron świata, dziś po prostu bym się z nich wyśmiała. Niewykluczone, że psychiatrzy również zbadaliby, czy dana osoba może zostać włączona, żądanie to jest tak obce życiu, że jest nienormalne. I oczywiście nie wzywam nikogo, ani w tym, ani w innym odległym kraju, aby witał obcych we własnym ogrodzie, domu czy mieszkaniu.

Ale dzisiejsza Europa jest na tyle nienormalna, że ​​obłąkani przywódcy naszego kontynentu, którzy obecnie nadal sprawują władzę, żądają tego od krajów i narodów kontynentu. Innymi słowy, na podstawie ich decyzji, musimy wbrew naszej woli przyjąć do naszego kraju dzikich obcych, nieznanych ludzi z odległych stron świata, o różnych kulturach, różnych religiach i różnych korzeniach, którzy równie dobrze mogliby być prawdziwi uchodźcy, którzy wyruszają w świat w nadziei na lepsze życie niż wykształceni terroryści.

Tego żądają od nas ci, których poprzednicy skolonizowali połowę świata, zniewolili narody, wyzyskiwali, osuszali i wykrwawiali swoje kraje, rozpoczynając w ten sposób wielowiekowy proces, którego jedną z konsekwencji jest obecna migracja ludów. Wraz z rozpadem imperiów kolonialnych nie ustało ciągłe drenowanie zasobów byłych kolonii, a jedynie zostało ono przekształcone i uzupełnione np. dodatkowymi wycofaniami spowodowanymi pułapką zadłużenia.

„Wspólnym źródłem życiodajnych, autodestrukcyjnych procesów degeneracyjnych jest oczywiście nic innego jak BEZWARTOŚĆ”

– napisał László Bogár w grudniu 2012 r.

Przed Światowym Forum Ekonomicznym w Davos, które odbyło się w styczniu 2016 roku, międzynarodowa organizacja pomocowa Oxfam opublikowała swój raport, z którego wynika, że ​​1% najbogatszej ludności świata posiada więcej majątku niż pozostałe 99% razem wzięte. Majątek najbogatszych 62 (tj. sześćdziesięciu dwóch) osób wzrósł od 2010 roku o 44%, podczas gdy dochody najbiedniejszej połowy świata spadły o 41%. Różnica w zamożności pogłębia się szybciej, niż ktokolwiek przypuszczał, a 1 procent obalił 99 procent rok wcześniej, niż przewidywała Oxfam w zeszłym roku.

62 (tzn. sześćdziesiąt dwa) najbogatsze osoby na świecie mają tyle majątku, co najbiedniejsza połowa światowej populacji, czyli łącznie około 3,5 miliarda ludzi.

Jednocześnie umowy o wolnym handlu mają na celu urzeczywistnienie tego nierównego rozwiązania, a wysiłek ten jest jeszcze bardziej wzmocniony przez globalny zawłaszczanie ziemi. Proces ten nie tylko pozbawia zubożone miliardy ludzi dochodów finansowych, ale także grozi ogromnym kryzysem żywnościowym. Nie wspominając już o tym, że te masy ludzi są już teraz tłoczone w dużych miastach, w których nie da się mieszkać. „Jednak wielonarodowe korporacje i bogate elity (…) odmawiają płacenia podatków niezbędnych do funkcjonowania społeczeństwa. Fakt, że 188 z 201 największych firm jest obecnych w co najmniej jednym raju podatkowym, pokazuje, że nadszedł czas na działanie.” powiedziała Winnie Byanima, dyrektor Oxfam. (po MTI)

Ci, którzy aktywnie uczestniczyli w dezintegracji systemów krajów, które wysłały migrantów ludowych, domagają się obowiązkowych przesiedleń. Czyich żołnierze do dziś walczą w tych krajach. „Arabską Wiosnę” wielu ludzi przywitało z radością, nie mając pojęcia, jakie będą jej konsekwencje. Teraz wiemy.

W sierpniu 2015 r. wielu imigrantów powiedziało władzom austriackim, że amerykańskie organizacje wspierały finansowo ich migrację do Europy. Inaczej nie da się wytłumaczyć, w jaki sposób udało im się sfinansować długą podróż i czym byli w stanie zapłacić chciwym przemytnikom ludzi. Na tej podstawie można założyć, że w rozpoczęciu i zorganizowaniu tego procesu rolę mogą odegrać także siły zewnętrzne zainteresowane osłabieniem Europy. A przywódcy Europy najwyraźniej nie popierają obrony kontynentu, ale jego utratę i utworzenie mieszanych europejskich Stanów Zjednoczonych (celowo małymi literami), zdrajców po węgiersku. Bo przy dobrej woli rzeczywiście można by zatrzymać napływ ludzi. Spójrzcie na przykład Ameryki, Australii, bogatych państw arabskich czy Izraela: do tych krajów nikt nie może jechać, tylko ci, których wpuszczą.

Co zatem powinniśmy powiedzieć przywódcom Europy żądającym obowiązkowych przesiedleń? (Po tym, jak wypowiemy sobie lub między sobą pierwsze skłaniające do myślenia, niepubliczne słowa, które przyjdą nam na myśl, i pokażemy związane z nimi wyraźne gesty rąk.)

To NIE, NIE i NIE!

Jeśli rzeczywiście chcą przyjąć migrantów, część z nich mogą zaprosić do swoich domów i mieszkań już jutro. Daj przykład akceptacji, tolerancji i miłości do ludzkości, z czego zawsze jesteśmy proszeni o rozliczenie! Zobaczmy, jak „integrują” je z własną rodziną! Po kilku miesiącach wspólnego życia będziemy ciekawi ich opinii. Ale nawet nie myśl, że mogą nas do tego zmusić lub zmusić! To jest nasz kraj, nasz ogród, nasz dom, z którym oni nie mają nic wspólnego! A czego nie dajemy za srebro ani złoto, za mało lub za dużo, albo pod zastraszeniem lub przymusem, bo innego kraju nie mamy, tylko ten. Jeśli to zostanie utracone, jesteśmy zgubieni. Broniliśmy tego kraju, ale i całej Europy przed Tatarami, o mało nie zginęliśmy. Potem ochroniliśmy go przed Turkami, a potem przed Rosjanami, chroniąc przy tym także całą ziemię, i prawie zginęliśmy. A co dostaliśmy w zamian? Trianon, zrabowanie ziemi naszego kraju, pierwszy, nowy pokój paryski po drugiej wojnie światowej. I odkąd tu jesteśmy, nieustannie doświadczamy pogardy, niezrozumienia, nienawiści, wyzysku i wyzysku, aż do dzisiaj.

Nigdy nie otrzymaliśmy od nich nic dobrego i nie możemy się tego spodziewać również dzisiaj.

Jeśli chcą powitać setki tysięcy lub miliony obcokrajowców w swoich własnych domach, ogrodach i kraju, pozwól im to zrobić, ale nigdy nie mogą zmuszać do tego innych krajów i narodów!

Ze względu na swoją dawną przeszłość kolonialną i migrację kolonistów z kolonii do swoich krajów, kilka krajów Europy Zachodniej ma już bardzo zróżnicowaną populację, co każdy może zobaczyć na placach publicznych swoich miast. Z punktu widzenia białego Europejczyka kraje te mogą być już utracone. Sytuację pogarszają ich zdradzieccy przywódcy. W przeciwieństwie do tego narody zamieszkujące przestrzeń europejską rozciągającą się od Bałtyku po Bałkany, od Bałtyku po Adriatyk i Morze Czarne nigdy nie były kolonizatorami, a wręcz odwrotnie: były kolonizowane, przez długi czas okupowane, wyzyskiwane , i biedny. Dlatego te części Europy, które nadal są zamieszkane głównie przez białych, pozostały. To może teraz działać na ich korzyść, na naszą korzyść, ponieważ oczywiście Węgry również tutaj należą.

I tak jak Węgry mają prawo do obrony, tak również białe narody europejskie od Bałtyku po Bałkany mają prawo do obrony.

Jeśli uda nam się stworzyć ścisły sojusz interesów przeciwko wspólnemu wrogowi, który pragnie naszego istnienia, wówczas możemy mieć szansę na ochronę naszych własnych białych krajów europejskich.

Kolejnym pozytywnym skutkiem tego sojuszu może być zmniejszenie wrogości spowodowanej wcześniejszymi wzajemnymi pretensjami.

To prowadzi nas do pytania, co Węgry i Europa Środkowo-Wschodnia mogą w tej sytuacji zrobić.

Nasze południowe granice muszą zostać całkowicie odcięte od niekontrolowanej i niekontrolowanej nielegalnej inwazji! Granicy tej muszą bronić żołnierze, zreorganizowana straż graniczna, uzupełniona ochotniczymi, a nawet umiędzynarodowionymi eskadrami cywilnymi, wszelkimi dostępnymi środkami: dużymi psami, bronią. Mamy dobrą kuvę i dobrego komondora, ale mamy też dobrego owczarka niemieckiego. Tzw. „stacje przyjęć”, utworzone na terenie naszego kraju, trzeba przekształcić w stacje deportacyjne, a następnie definitywnie zamknąć, bo tego chcą Węgrzy mieszkający w ich okolicy. Tym, którzy tam są teraz, należy pomóc w przedostaniu się do Europy Zachodniej. Należy natychmiast odwołać naszych węgierskich żołnierzy z odległych pól bitewnych, gdzie walczą po złej stronie, po stronie zdobywców świata, w wojnach, z którymi Węgrzy nie mają nic wspólnego.

Tylko w ten sposób można powstrzymać inwazję, która ma zalać Europę, i ocalić to, co pozostało z Europy białego człowieka sprzed kilku tysiącleci.

Nie możemy mieć nic do powiedzenia w sprawie eliminacji podstawowych przyczyn migracji, ale oczywiście mamy swoje zdanie. Samo powstrzymanie trwającego od stuleci drenażu zasobów krajów emitujących nie wystarczy. Konieczne jest odwrócenie kierunku przepływu i dostarczenie wystarczającej informacji zwrotnej, aby w tych krajach nadawało się do zamieszkania, a ci, którzy przygotowują się do emigracji – bo są do tego zmuszeni ze względu na brak perspektyw – zmienią zdanie. Lepiej dla nich zostanie w domu, i dla Europy będzie lepiej, jeśli kontynent nie zostanie zalany. Wojny domowe szalejące w ich krajach mogłyby zostać zatrzymane przez sojusz superpotęg. Wiem, że to sny, czuję je, pisząc te słowa. Ale trzeba to spisać, bo inna możliwość, która znając historię ma niestety znacznie większe szanse: wybuch w najbliższej przyszłości małych, dużych, a nawet strasznych wojen.

dr Gergely Nagy

Artykuł powstał w 2016 roku, ale jest nadal aktualny.