W środę wieczorem mężczyzna wsiadł do samochodu palącego papierosa taksówkarza, następnie wjechał na most Árpád i spowodował śmiertelny wypadek. Györgyi Ábrahám, właściciel taksówki, wypowiadał się po tragedii i przypomniał RTL kilka minut przed wypadkiem.
RTL News pojawił się taksówkarz, którego samochód ukradł szalejący kierowca, który spowodował wypadek, w którym zginęły trzy osoby na moście Árpád
Jak informowaliśmy, w środowy wieczór na moście Árpád miały miejsce trzy śmiertelne wypadki drogowe. Według policji przyczyną wypadku była skradziona taksówka. Gdy kierowca palił papierosa, do samochodu wskoczył mężczyzna. Taksówkarz zaczęła się z nim kłócić, ale mężczyzna w końcu zamknął drzwi i odjechał. Następnie sprawca zderzył się z kilkoma samochodami, w wyniku czego zginął szary Suzuki: życie stracił kierowca i pasażer Suzuki, a także kierowca i pasażer Suzuki.
Dwóch pracowników Stowarzyszenia Rakoczego zginęło w poważnym wypadku na moście Árpád
Prosił o pomoc, ale bezskutecznie
Györgyi Ábrahám, właściciel taksówki, wspominał ten złowieszczy dzień, mówiąc, że zaczął pracę około czwartej po południu, a tuż po 22:00 po przejażdżce odpoczywał na placu Szentlélek. Właśnie wtedy przybył sprawca.
„Ten człowiek pojawił się znikąd, nigdy wcześniej go nigdzie nie widziałem. Tam ucichło zupełnie, nadal czuję ten zapach w nosie” – wspomina.
Taksówkarz przestraszył się podejścia mężczyzny, ale nie mógł się od niego odsunąć ze względu na karoserię. „Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i zapytał: «Co się dzieje?» Odpowiedziałem: «Boję się». Zapytał jednocześnie: «Jesteś wolny, czy czekasz na kogoś, zabierzesz mnie?». – powiedział kierowca.
Györgyi powiedział mężczyźnie, że jej nie zabierze, ale potem próbował ukryć się w szczelinie między jej udem a drzwiami i pchnął ją do góry. Wtedy rozpoczęła się walka: napastnik próbował go zaczepić, ale mu się to nie udało. Następnie kopnął taksówkarza w stopę i zatrzasnął mu drzwi dłonią. Po tym jak mężczyzna wsiadł na miejsce kierowcy, próbował oburącz otworzyć drzwi, jednak kierowca trzymał je lewą ręką, natomiast prawą ręką trzymał się słupka i pociągnął napastnika.
„Zadania kopnięć, cięć i uderzeń nastąpiły szybko, zarówno dawaliśmy, jak i otrzymywaliśmy” – powiedział. Tymczasem wołał o pomoc, ale nikt się nie zatrzymał.
Nie rozumiem tego... ludzie, słuchajmy się nawzajem! Jeśli ktoś krzyczy o pomoc, możesz tam pojechać, aby mu pomóc. Bo jeśli sprawca jest sam, może się zniechęcić, jeśli przeciw niemu pojawi się więcej osób
on dodał.
Napastnik nie wydał żadnego dźwięku podczas walki
Przypomniała sobie, że mężczyzna przez całą walkę milczał, nie wydał ani jednego dźwięku, a kontakt wzrokowy nawiązał tylko raz, gdy chciał uderzyć ją w brzuch. „Potem trochę sobie poradził, ale nie było strasznie” – dodał. Przypomniał sobie, że mężczyzna z trudem uruchomił samochód, ponieważ deska rozdzielcza i automatyczna skrzynia biegów były mu obce. W końcu uruchomił pojazd przy wciąż otwartych drzwiach, zanim Györgyi próbował się zbliżyć. Potem ponownie próbował zranić go w brzuch. Taksówkarz obawiał się, że przejedzie sobie nogę, więc się cofnął.
Tutaj przegrałem bitwę. Dystans był za długi, wysiłek za mały. Zaczął od otwartych drzwi, które próbował wciągnąć, pobiegłem za nim
przypomniał sobie.
Mężczyzna odjechał, a ona odwróciła się i wezwała pomoc. Kilka osób przejeżdżało obok niego i omijało go na drodze. W końcu biały samochód zatrzymał się już po wyjściu na jezdnię i stanął przed nimi. „Pomyślałem: «Wolałbym, żeby teraz mnie przejechali»” – powiedział.
Chciał już wówczas ruszyć w pościg za sprawcą i miał nadzieję, że w jego samochodzie zadziała także zabezpieczenie antykradzieżowe. Zamiast tego dwie kobiety, które go odebrały, pomogły mu zadzwonić na policję, ale było już za późno, bo szaleniec w międzyczasie wjechał na most i doszło do tragedii. Z radiowozu widział tylko zabitych, rannych i rozbite samochody. „Nie chodzi o widok trupów czy rannych, ale o to, że życia ludzkiego nie można przywrócić” – dodał.
Nie zmęczony fizycznie, psychicznie, duchowo
Na szczęście kierowca został tylko lekko ranny w nogę, rękę i brzuch. Według niego jego stan nie jest krytyczny, ale czasami trzęsie się lub płacze, gdy wspomina noc wypadku.
Historia, moja wizja przyszłości i widok wraku są przygnębiające. Kiedy wiele samochodów się rozbija, pozostaje smród. Poza tym w nosie nadal czuję zapach krwi i smród tego człowieka.
Györgyi Ábrahám jeździ taksówką od 18 lat, ale według niego nigdy nie przydarzyło się to ani jemu, ani jego przyjaciołom. Powiedział, że od tragedii spał tylko cztery godziny: był zmęczony nie fizycznie, ale psychicznie i duchowo. W międzyczasie kręci mu się w głowie, bo chce kontynuować swoją pracę, ale teraz stracił stan materialny, czyli samochód.
„Mój samochód był wysokiej klasy, kupiłem go w spadku i bardzo mi się podobał. Dla mnie samochód to członek rodziny. Jutro widzę się trochę ponuro, ale ufam, że Bóg nadal będzie mi pomagał” – powiedział.
Używał go nie tylko do pracy
Jednocześnie taksówka jest mu potrzebna nie tylko do zarabiania pieniędzy, ale także do pracy wolontariackiej. W wolnym czasie Györgyi wyjeżdżał na wieś, aby ratować psy, a następnie znaleźć dla nich opiekę medyczną i dom tymczasowy. Teraz ufa, że firma ubezpieczeniowa wypłaci mu odszkodowanie.
Jak mówił: „Bardzo szanuję życie: jest jedno, doceńmy je. Można żyć wartościowo i sensownie, nie trzeba go psuć. Nikt nie ma prawa odbierać życia, nikt nie może bawić się w Boga” . Dlatego jest taki zły na amokowego biegacza,
„tej osobie, która jest dla mnie bezwartościowa i myślę, że także dla innych, która odebrała życie wartościowym ludziom”.
To nie jest zwykły wypadek. Zabytki nie są zwyczajne, ani charakter wydarzenia nie jest zwyczajny. Nie są przyzwyczajeni do biegania wszędzie, jeżdżenia samochodem, a potem powodowania śmiertelnej tragedii na oczach ruchu ulicznego. Zginęła cenna młodzież. Nie sądzę, że jest to przestępstwo wybaczalne
Györgyi Ábrahám zakończył swoje przemyślenia.
Wyróżnione zdjęcie: Gábor Czerkl/Blikk