Ostatni raz podobne emocje mogły ogarnąć tę samą część węgierskiego społeczeństwa, gdy zorganizowano zbiórkę pieniędzy na rzecz wyzwolenia Isaury, niewolnicy. Napisane przez Tamása Pilhála.
Kilka dni temu Péter Magyar zachwycił kraj i świat nagraniem wideo, w którym próbował znaleźć odpowiedzi na pytania, które najbardziej dręczą ludzkość. Według doniesień wśród tych pytań wyróżniało się następujące pytanie: czy on (czyli Péter) poszedłby na randkę z kimś (kimkolwiek), kto zaprosi go w wiadomości?
Na co otrzymano następującą odpowiedź: tak, „spróbujmy”. Z pewnością bijące serca setek tysięcy fanów przyspieszyło, gdy usłyszeli te zachęcające słowa. Ostatni raz podobne emocje mogły ogarnąć tę samą część węgierskiego społeczeństwa, gdy zorganizowano zbiórkę pieniędzy na rzecz wyzwolenia Isaury, niewolnicy.
Przyjrzyjmy się próbom kojarzenia naszych rodaków z otwartym sercem i współczującą duszą! Na przykład szczególnie satysfakcjonujące jest to, że szuka dziewcząt.
W naszych dekadenckich czasach, kiedy kobiecy boks wygrywają ochraniacze jąder, jest to powód do radości. Trzeba też podziwiać jego szczerość, gdy staje przed kamerą i mówi, że czeka na kandydatów, których w jakiś sposób spróbuje.
To przykre, że ktoś może być tak bezwstydny i pozbawiony skrupułów.
Ale nie da się ukryć, że ta szczerość jest też potwornie zabawna. Możemy być przytłoczeni uczuciem, jakie miał jeden z komentatorów Formuły 1: „Nie ma czegoś takiego, a jednak jest!”
Naprawdę myślisz, że mogłoby się zdarzyć gdziekolwiek na świecie, że facet, który żąda władzy politycznej i walczy o zaufanie i głosy ludzi, wykorzystuje swoje agitacyjne filmy do otwartych zalotów?
Jak człowiek w śpiączce, który marzy o byciu przyszłym premierem, może zdradzać się niczym żony György Gattyána Ledera? Nie, to nie może się zdarzyć nigdzie na świecie, jestem tego pewien. To może się zdarzyć tylko tutaj, na naszych bajkowych Węgrzech. Abyśmy mogli bawić się jak najlepiej.
Oczywiście z profesjonalnego punktu widzenia w dziedzinie marketingu jest to bardzo sprytne połączenie. Możliwe, że jest także agentem Amwaya na poziomie diamentowym. Jak w dowcipie, kiedy w nekrologu zamieścili informację: „Tutaj jest na sprzedaż Trabant”. Cóż, teraz Péter Magyar sprzedaje w tym samym miejscu.
A jeśli sprzeda, a kraj za dwa lata kupi (zaakceptuje) jego tekst, to wkrótce kraj będzie na sprzedaż w tym samym miejscu.
I kupią to na funty, dzięki któremu Péterke produkuje obecnie miliony hitów na Facebooku, powalając Taylor Swift. (Ale oczywiście nie ma czegoś takiego jak sieć. I nie ma planu Sorosa.)
Nie trzeba nawet zbytnio się wysilać, żeby cały publiczny snobizm, który Péter Magyar dzień po dniu wydobywa, uznawał za „komedię”, pomimo jego tragicznych elementów.
Podsłuchuje i szantażuje swoją byłą żonę, a następnie prosi kraj, aby mu zaufał. Na stanowiskach państwowych zarabia od trzech do czterech milionów miesięcznie (był miesiąc, kiedy zarabiał więcej niż sam premier) – a potem w najbardziej bezczelny sposób szpera w portfelach swoich byłych kolegów. Głosi: „Nie lękajcie się!” – ale nawet do toalety chodzi z ochroniarzami. Namawia Viktora Orbána, aby „zamówił swoich ministrów z luksusowych jachtów do domu” – mimo że w serwisie randkowym krąży zdjęcie Pétera Magyara, na którym bawi się kierownicą luksusowego jachtu na błękitnym morzu przez Internet.
To fajne, że on (w przeciwieństwie do członków rządu) bawi się z ludnością – podczas gdy pewnego dnia kamera przyłapała go, jak wylegiwał się w sekcji VIP Sziget, po wcześniejszym wydaniu prywatnej imprezy ze swoimi „wybitnymi zwolennikami”.
Co dalej? Czy wzywasz do zaostrzenia kar dla złodziei telefonów komórkowych? Zakładasz fundację przeciw przemocy ze strony partnera?
Péter Magyar, którego partner jest rzadki, teraz szuka partnera. Kołysze się i potrząsa, naśmiewając się z siebie. Prawdziwy mąż stanu!
Zdjęcie na okładce: HírTV