Do nadużyć mogło dojść także w lewicowym Kispest, tym bardziej w kampanii samorządowej 2019 – taki wniosek można wyciągnąć z zeznań tajemniczego sygnalisty w stołecznej aferze korupcyjnej. Cień korupcji to nie pierwszy raz, kiedy okręg kierowany przez Pétera Gajdę został rzucony, wystarczy pomyśleć o sprawie Lacknera. 

Magyar Nemzet cykl artykułów na temat afery korupcyjnej w stolicy opowieścią o gminie Kispest Przypomnijmy, że cała sprawa zaczęła się od pojawienia się u władz tajemniczego informatora, który w grudniu 2021 roku złożył obciążające oświadczenie przeciwko sobie i kilku późniejszym podejrzanym, w tym burmistrzowi Óbudy László Kissowi. Informator powiedział m.in., że László Kiss został nazwany przez aktorów sprawy „szefem”, dodając jednocześnie, że burmistrz „jedzie dla pieniędzy”.

W marcu zatrzymano pierwszych podejrzanych w tej sprawie, w tym ważną postać lewicy P. Gábora i jego współpracowników D. Róberta, a także F. László, powiernika László Kissa i byłego partnera biznesowego jego żony. Dwóch ostatnich zostało już zwolnionych z aresztu po tym, jak podobno zaczęli rozmawiać.

Wśród przekazanych władzom nagrań znajdują się także wzmianki o nadużyciach, do których doszło w kilku dzielnicach, np. w materiałach audio pojawia się sprawa korupcji w Zugló, ale z XVIII. dzielnicy Pestszentlőrinc, pojawiają się także informacje, które zwiększają odpowiedzialność burmistrza Sándora Szaniszló.

W zeznaniach tajemniczego sygnalisty, oprócz powyższych gmin, wspomniał także o gminie Kispest, na której czele stał Péter Gajda, która już wcześniej była zamieszana w sprawę Lacknera. Wiadomo, że jesienią 2019 roku upublicznione zostało nagranie, w którym Csaba Lackner, były lewicowy poseł miejski, opowiadał o stumilionowej korupcji w towarzystwie białego proszku zwanego „colą” i alkoholu. Policja wszczęła także postępowania w sprawach o przestępstwa gospodarcze i narkotykowe, jednak na razie nie postawiono żadnych podejrzeń ani Lacknerowi, ani żadnemu innemu urzędnikowi na poważniejszym stanowisku.

Wracając do sygnalisty, opowiedział przesłuchującym następujące informacje na temat dzielnicy kierowanej przez Pétera Gajdę:

"P. Pod koniec 2018 roku skontaktował się ze mną Gábor z pytaniem, czy przy jego pomocy moja firma i ja będziemy mogli uczestniczyć w zadaniach związanych z samorządową kampanią wyborczą 2019. Wiązałoby się to przede wszystkim z działalnością reklamową, nigdy wcześniej nie wykonywałem takiej pracy, a w mojej firmie nie było osoby o takich kwalifikacjach, więc nie miałem warunków osobistych ani materialnych do prowadzenia takiej działalności”.

Później mężczyzna mówił dalej, że P. zapewniał go, że wystarczy mu jedynie podpisanie umowy z Péterem Gajdą i „zjednoczenie” koalicji opozycji, ale prace będzie musiał zlecić podwykonawcy. Świadek twierdził: powiedziano mu, że jego firma nie musi wykonywać żadnych konkretnych czynności, ale że ceny zostaną ustalone w taki sposób, aby spółka miała zysk na poziomie 10-15 proc.

„Umowy praktycznie podpisałem w taki sposób, że z nikim w żaden sposób nie omawiałem ich warunków, nie miałem kontaktu z podwykonawcami i przedstawicielami stron, a także z burmistrzem. O ile mi wiadomo, negocjacje te prowadził P. Gábor, moje zadanie polegało wyłącznie na podpisaniu przedstawionych mi dokumentów i przelaniu kwot na konto mojej firmy w wysokości i na warunkach określonych przez P. Gábora” – zeznał sygnalista.

Zdjęcie na okładce: Gergely Karácsony i Péter Gajda / Facebook