Istnieje pewien poziom pozbawionego skrupułów chamstwa, którego nie można przekroczyć, ale Péter Magyar, który zorganizował konferencję na rzecz praw kobiet, z pewnością przekroczył go już dawno temu.

Mówią, że rabusie i mordercy organizują konferencję na temat ochrony życia, a złodzieje i włamywacze przygotowują się do konferencji na temat ochrony mienia. Aha, i Pyotr-Petrovich Vengerszkij (alias Péter Magyar, reinkarnacja Béli Kuna) ogłasza konferencję na temat praw kobiet.

Istnieje pewien poziom bezwstydnej chamstwa, którego nie można przekroczyć. Cóż, Vengersky już dawno sobie z tym poradził.

Jeśli istnieje mężczyzna (???), który wielokrotnie udowodnił, że uważa kobiety za istoty gorsze i lubi wycierać nimi buty, to ten Piotr jest właśnie taki. Uwielbia zastraszać kobiety, z którymi się kontaktuje, czy to swoją żonę (obecnie tylko byłą), kochankę, czy też kobietę znalezioną na forum randkowym i nadającą się do przemocy. Ale może to być także dziewczynka, która wślizgując się między jego nogi składa mu upokarzające oferty w podłym stylu. Nie ma to znaczenia, dla niego wszystko jest tylko zwierzęciem kobiety, przedmiotem użytkowym, pomocą seksualną.

Czy to ma znaczenie? Żeński oddział jego fanów, bluestockingi, zaniedbane żony w średnim wieku, głupie fruski (choć jest ich coraz mniej, ale reszty też jest za dużo) rozpływają się z przyjemności, gdy mogą się do niego zbliżyć i być może potajemnie Szkoda, że ​​Pietrowicz nie pociął im książek, spodni ze skórzanym paskiem, żeby rozpuściły włosy. Bo to takie seksowne. Oczywiście byliby nawet szczęśliwi, gdyby obiekt ich czci pchnął ich na framugę drzwi, gdyż oznaczałoby to, że dosięgła ich złota ręka ubóstwianego człowieka.

To tak jakby żona skarżyła się psychologowi, że mąż bije ją od 30 lat. Jeśli przez 30 lat nic z tym nie zrobił, można założyć, że tęskniłby za tym, gdyby go nie pokonał.

Teraz ten mizoginistyczny potwór organizuje konferencję na temat praw kobiet. I robi to bez mrugnięcia okiem, ogłasza to bezwstydnie, a fani Pietrowicza entuzjastycznie krzyczą: „Nasz człowiek walczy o prawa kobiet!” Żyj długo!”

Kogo towarzysz Vengesky spodziewałby się po tych „konsultacjach”? Oczywiście organizacje praw kobiet i niektóre z nich pojadą na konferencję. Organizacje, które z piskiem radości niszczyły mężczyzn oskarżonych bez dowodów, którzy powiedzmy 40 lat temu w brzydki, molestujący sposób spojrzeli na kobietę, dla której to spojrzenie rzekomo spowodowało traumę nie do przepracowania przez całe życie. Ruch Me Too obejmuje wszystko, a raczej wszystkich!

Te same działaczki na rzecz praw kobiet głęboko i długo milczą na temat zbrodni brutalnej części muzułmańskich imigrantów, entuzjastycznie popierają żądanie ruchu LGBTQ, aby biologiczni mężczyźni mogli rywalizować na polu kobiecym w zawodach sportowych, nie pozostawiając szans na zwycięstwo prawdziwym kobietom. Bo myślą, że rodzina to rodzina, a kobieta to kobieta, nawet jeśli jest mężczyzną.

Zapadają w milczące milczenie, gdy poniżana i szykanowana jest chrześcijańsko-konserwatywna dama, z drugiej strony krzycząc i wymachując pięściami, domagają się prawa do płodobójstwa, bo ich ciałami nie powinno rządzić życie poczęte! Oraz uniemożliwienie rządowi ingerencji w ich wolność seksualną, „zmuszania” ich do porodu. A fakt, że taki przymus nie istnieje, jedynie w ich małych mózgach, nie ma znaczenia. Ponieważ dla nich oni sami są na pierwszym miejscu, nawet kosztem życia niewinnych osób.

Podstawowym prawem natury (moim zdaniem stwórcą jest Bóg, ale to kwestia wiary) jest instynkt zachowania gatunku, który w tłumaczeniu na język potoczny nazywany jest instynktem macierzyńskim. Nakaz reprodukcji i prokreacji jest obowiązkowy dla wszystkich stworzeń w świecie żywych, ale ludzka głupota osiągnęła punkt, w którym może stłumić ten naturalny instynkt, oczywiście z powodów ideologicznych. Ale niech tak będzie, skoro zapadliśmy się tak daleko, nie da się już nic zrobić. Ale powiedzmy sobie jasno: ktokolwiek odrzuca nakazy natury, nie jest kobietą. Istota czysto kobieca. Jej serce ma do tego prawo, ale nie ma już prawa robić tego bez mrugnięcia okiem, aby przedstawić macierzyństwo jako stan niski i przestarzały. I nawet nie zdają sobie sprawy, że zniżają się do poziomu pomocy seksualnej.

Cóż, to oni chętnie wezmą udział w klownowskim dowcipie Pjotra-Petrovicsa, który będzie kibicował prawom kobiet w przypadku postaci, która niemal codziennie te prawa depcze. A może faktycznie stanowi przykład równości płci żeńskiej, skoro pozwala na konsultację z Dwuogoniastym tylko jednemu mężczyźnie, a współprzewodnicząca jest zaniepokojona, więc po prostu pokornie czeka w samochodzie?

Prawa kobiet dla Ciebie, równość dla Ciebie!

Jedno jest pewne. Każdy, kto uczestniczy w konferencji tej organizacji, nie może już uważać się za organizację praw kobiet.

Po prostu nie wiem jak cię nazwać.

Nazwij to głupcem Pietrowicza.

Wyróżnione źródło obrazu: Ripost