Stało się to, na co nalegaliśmy tygodniami, a nawet miesiącami i wygląda na to, że w polityce Stanów Zjednoczonych spodziewana jest korzystna dla nas zmiana, gdyż Donald Trump ponownie jest prezydentem USA i to z ogromną przewagą. Oczywiście pozostaje po tym pytanie, co ta zmiana może oznaczać dla Węgier, a co jest teraz może jeszcze bardziej interesujące dla Niemiec?
– Georg Spöttle, ekspert ds. polityki bezpieczeństwa i pracownik Instytutu Nézőpont, ma podwójne obywatelstwo węgierskie i niemieckie, więc może na dwa sposoby spojrzeć na wydarzenia i wyrazić swoją opinię na temat sytuacji.
– Wygląda na to, że niemiecka polityka bardzo się boi. W prasie głównego nurtu nie można było przeczytać niczego innego niż to, że Donald Trump chce obalić demokrację, znieść wybory i znieść wolność prasy. Napisali też, że USA będą jak Korea Północna, gdzie prezydentura przechodzi z ojca na syna, no i oczywiście zrujnowana będzie także światowa gospodarka. Czytanie tych nonsensów było szokujące, prawie opisali Donalda Trumpa, jakby był Antychrystem. No cóż, te narracje nagle się zmieniły – kanclerz Schulz od razu po wyborze Donaldowi Trumpowi pogratulował, bo wie, że Stany Zjednoczone to bardzo ważny partner. Wystarczy spojrzeć tylko na branżę motoryzacyjną, Stany Zjednoczone to duży rynek dla niemieckich marek.
- Myślę, że boją się, że prezydent Trump - podobnie jak podczas swojej pierwszej prezydentury - będzie kierował się zasadą „America First” i może nawet wprowadzić cła ochronne na produkty europejskie.
– Jeśli to zrobicie, niemiecki przemysł samochodowy upadnie. Tak czy inaczej sytuacja jest zła, w odpowiedzi na karne cła nałożone na chińskie samochody elektryczne, zrobili to samo w przypadku samochodów zagranicznych, co jest dużym ciosem dla Niemców, niemieckie samochody będą za drogie i Chińczycy ich nie kupią.
Gdyby to samo wydarzyło się w USA, spowodowałoby to ogromne redukcje zatrudnienia, setki tysięcy bezrobotnych i ogromne niezadowolenie, czego obawiają się Niemcy.
– Jednocześnie Trump obiecał zaprowadzenie pokoju na Ukrainie. Z drugiej strony koniec wojny miałby wpływ na handel z Rosją, zapewne na obniżkę cen energii, dostęp do tańszych surowców, co byłoby bardzo dobre dla Niemców – i dla nas też.
– Logiczne byłoby, gdyby Niemcy przywróciły stosunki z Rosjanami, ale nie możemy być tego pewni, ponieważ Unia Europejska i zamieszkujący ją Niemcy podążają obecnie inną drogą. Oczywiście jest to dla nas bardzo dobra wiadomość, że Trump zostanie prezydentem USA, bo choć nasze relacje gospodarcze z Amerykanami są jak dotąd dobre, to od strony politycznej nie można tego samego powiedzieć. Wysłali agitatora, działacza, niejakiego Davida Pressmana, który w bezprecedensowy sposób próbował interweniować w węgierską politykę wewnętrzną. Robił wszystko, żeby zdyskredytować i oczernić Viktora Orbána, malując obraz Węgier tak, jakby szalała tu dyktatura, jakby była to republika bananowa. Można więc mieć nadzieję, że nie będzie mógł tego robić przez długi czas.
- Czy wybór Trumpa może spowodować zmianę w relacjach lewicowo-liberalnego kierownictwa Unii Europejskiej z Węgrami?
- Fakt, że Węgry mają silnego sojusznika, powinien oznaczać także, że także w Unii Europejskiej będziemy postrzegani inaczej. Wiedzą, że nie można powiedzieć amerykańskiemu prezydentowi, że Orbán jest despotą, że Węgry to dyktatura, dlatego rząd USA nie będzie postrzegał naszego kraju jako kraju quasi-wrogiego, ale jako równorzędnego partnera i
Viktor Orbán będzie miał także wpływ na europejską politykę Amerykanów. Będzie to dużo pracy, ale znów będziemy zmierzać w pozytywnym kierunku.
– Po wielu dziesięcioleciach wspaniałej współpracy nie pomyślałbym, że Niemcy – i niektórzy niemieccy politycy – staną się naszymi zaciekłymi wrogami. I tak się stało, ponieważ zarówno Ursula von der Leyen, jak i Manfred Weber niegrzecznie wskazali, że ich celem jest doprowadzenie do zmiany rządu i pomoc poszukiwaczowi przygód imieniem Péter Magyar w dojściu do władzy.
- W przypadku Webera dyktuje obraza osobista. Viktor Orbán powiedział to otwarcie w twarz w Strasburgu. Nienawidzi Węgrów, bo nie został przez nas przewodniczącym Komisji Europejskiej, mimo że byśmy go poparli. Sam jednak stwierdził, że nie chce zwyciężyć głosami Węgrów, więc nie wygrał. Jego przestępstwo jest absurdalne, ale z tego wynika jego nienawiść do Węgrów, a zwłaszcza Viktora Orbána. Dlatego stoi za narcystyczną postacią, która podsłuchiwała własną żonę, która patrzy z góry na kobiety, ale codziennie publikuje na swoim Facebooku 10-20 obrobionych zdjęć. Można powiedzieć, że jest w sobie zakochany i nie potrafi powiedz prawdę. Ponadto toczy się przeciwko niemu sprawa karna, a Weber i Ursula wspierają tę osobę.
- Pamiętajmy też, że do dziś nie powiedział ani słowa na temat tego, co by zrobił, gdyby doszedł do władzy za sprawą Boga? Jaki byłby Twój program? Oczywiście milczy na ten temat, bo nie ma o tym pojęcia i nie interesuje go nic innego, jak tylko obalenie rządu, w czym liczy na pomoc brukselian.
– O jego sfałszowanych sondażach opinii publicznej nawet nie warto mówić, bo wiemy, że już wyprzedził Fidesz, już pokonał Fidesz, jest już prezydentem Stanów Zjednoczonych w stu dwudziestu trzech procentach i nie tylko. Tymczasem nie ma programu, nie ma przedstawicieli swojej partii. O tych, którzy śpią tam w Brukseli, nie wiemy nic, wiemy jedynie, że większość z nich pochodziła z jednej z organizacji Sorosa. Co ten człowiek może obiecać wyborcom poza demontażem NER, demontażem rządu Orbána? Ci, którzy stoją za taką postacią, mają coś naprawdę nie tak z wiedzą polityczną i znajomością rzeczywistości w ogóle. To nie jest program demontażu wszystkiego, likwidacji Fideszu, zamknięcia prawicowych, prorządowych gazet, przekształcenia całej MTVA i wydalenia stamtąd wszystkich redaktorów Fideszu. Więc obiecuje, że zabierze ludziom pracę, albo grozi wszystkim więzieniem, każdego nazywa propagandystą, teraz ATV i Telex też są propagandystami.
Prezydent partii TISZA żyje w bardzo dziwnym świecie wewnętrznym. Boję się ludzi, którzy podążają za takim fałszywym prorokiem.
„Wróćmy do Niemiec”. Wybuchł kryzys rządowy, a zaplanowane wybory odbędą się prawdopodobnie najpóźniej na wiosnę. Ale czy to może przynieść realną zmianę dla Niemców? Przecież AfD, która rośnie w siłę, ale nie może samodzielnie utworzyć rządu, jest wypychana, izolowana, a nawet chce zostać zdelegalizowana, podczas gdy CDU i CSU są tylko z nazwy chrześcijańsko-konserwatywne, ale w praktyce globalistyczne.
- Powinieneś wiedzieć, że menedżerowie dużych firm nie są głupi.
Widzą, co wojna handlowa z Chinami, sankcje nałożone na Rosję robią z niemiecką gospodarką i najwyraźniej starają się wpłynąć na polityków, aby się zmienili. Zmień narrację, że Rosja musi zostać oddzielona na zawsze lub że Chiny są wrogiem i należy je osłabić gospodarczo. Bo to osłabi Niemcy, tak jak sankcje osłabiły Niemcy, a nie Rosję. Rosja była w stanie sprzedać innym paliwa kopalne uwolnione w wyniku sankcji i po znacznie wyższej cenie, dzięki czemu rosyjska gospodarka jeszcze bardziej się wzmocniła. Oczywiście przywódcy gospodarczy zdają sobie z tego sprawę i muszą wpływać na politykę. Jeśli nie chcą narażać milionów niemieckich miejsc pracy, należy usunąć tę blokadę. Przed nimi gospodarka węgierska może służyć jako przykład skuteczności pragmatycznej polityki gospodarczej. To, że jesteśmy otwarci na Wschód, że handlujemy ze wszystkimi, że nie mamy wrogów gospodarczych, a jedynie naszych partnerów i sojuszników, przynosi nam sukces. To pokazuje, że przynosi ożywienie gospodarcze, wzrost PKB, a co za tym idzie, mogą powstać nowe miejsca pracy. Swoją drogą zmiana niemieckiej polityki gospodarczej byłaby również dla nas bardzo istotna, gdyż niemiecki przemysł samochodowy jest jednym z największych pracodawców na Węgrzech. Audi jest tam, Volkswagen, Mercedes, BMW są tam, więc Niemcy są naszym bardzo ważnym partnerem, oczywiście od tego zależą miejsca pracy również tutaj.
Z tego też powodu nie powinniśmy rozpoczynać wojny gospodarczej i zmierzać w stronę blokady, ponieważ zagraża to również miejscom pracy Węgrów.
Gdyby duża niemiecka firma ograniczyła siłę roboczą i moce produkcyjne, miałoby to wpływ również na Węgry.
– Mam obawę, która nie wynika z normalności, nie ze zrozumienia codzienności, ale z politycznego szaleństwa. Czy nie jest bardzo trudno odwrócić błędną politykę gospodarczą, nie przyznając się, że do tej pory robiliśmy głupoty, a dopóki ta wiodąca warstwa zajmuje funkcje polityczne, trudno sobie wyobrazić ten zwrot. Nie wyobrażam sobie na przykład, aby Ursula von der Leyen na szczeblu europejskim powiedziała, że odsunęłam tę sprawę na bok. Nie powinieneś być taki zły wobec Rosjan, nie powinieneś atakować Chińczyków, bo to ja byłem głupi. Choć niełatwo uwierzyć, że niemieckie lobby gospodarcze jest na tyle silne, aby walczyć o zmiany. Sugeruje to również fakt, że choć niemieccy producenci samochodów sprzeciwiali się nałożeniu karnych podatków na chińskie samochody elektryczne, UE i tak to zrobiła.
– Niestety, tak jest naprawdę. W tej sprawie presja ze strony Brukseli była bardzo silna, a ze strony Stanów Zjednoczonych na Brukselę bardzo silna, co oczywiście dotarło także do branży motoryzacyjnej. Widzimy, co to spowodowało w Volkswagenie, na przykład dwie fabryki są zamknięte, dziesiątki tysięcy miejsc pracy – na razie tylko w Niemczech – jest zagrożonych, więc jest to bardzo poważny problem.
Jeśli Unia Europejska o tym nie pomyśli, jeśli się to nie zmieni, prędzej czy później znajdą się państwa członkowskie, które powiedzą: może Brytyjczycy zrobili to dobrze i oni też będą chcieli wyjść.
Niebezpieczeństwo jest rzeczywiście realne, nawet jeśli wiele osób w to nie wierzy.
– Nie rozmawialiśmy jeszcze o jednej rzeczy, która jest bardzo ważna, a mianowicie o migracji. Najwyraźniej głosy się zmieniają, ale to, czy zmienia się praktyka, jest dość wątpliwe. Doświadczyliśmy już, że gdy zbliżają się wybory, zawsze okazuje się, że trzeba zaostrzyć kontrolę graniczną, że trzeba wybrać, kogo wpuścić, a potem po wygranych wyborach to jakoś się umknie i wszystko zostanie po staremu. Niemcy są szczególnie dotknięte migracją i nie widzę, żeby przygotowywały się do podjęcia kroków prowadzących do realnych rezultatów.
– Cóż, nie zamierzają. Od 2015 roku granice są całkowicie otwarte. Teraz oto w Niemczech obowiązują kontrole na granicach wewnętrznych, ale istnieje zielona granica licząca tysiące kilometrów, po której migranci mogą swobodnie chodzić, a którzy oczywiście nie będą przechodzić przez autostradowe przejścia graniczne, gdzie wiedzą, że mogą spodziewać się poważnego sprawdzać. To bardzo poważny problem, więc i w tym widzimy słabość i niezdecydowanie Unii Europejskiej. Oczywiście jest tak w inny sposób, np. od 2018 roku nie mogą zdecydować, czy należy dokonać kolejnej zmiany czasu, a jeśli nie, czy zachować czas zimowy, czy letni. Jeżeli nie byliby w stanie tego zrobić, powinniśmy oczekiwać, że będą chronić nasze granice, posiadać silną kontrolę graniczną, aby nie przybywali terroryści, nielegalni i imigranci zarobkowi. A Niemcy widzą, że pomoc społeczna dla migrantów działa jak gigantyczny magnes w kształcie podkowy, przyciągający migrantów. Przecież nawet jeśli migrant nic nie robi, to i tak otrzymuje ponad siedemset euro miesięcznie, ma opłacone mieszkanie, ubranie, opiekę, ma prawo do bezpłatnej opieki medycznej, więc żyje naprawdę jak w raju. Jeśli pochodzisz z afrykańskiego kraju, gdzie trzeba ciężko pracować za powiedzmy 100-200 dolarów miesięcznie, to tutaj dostajesz wielokrotnie więcej i nawet nie musisz na to pracować, powiedzmy w kopalni czy w polach lub podczas łowienia ryb.
Ten system pomocy należy oczywiście zmienić.
Podejmowano już wysiłki, aby nie otrzymywali gotówki, ale mieli kartę migracyjną podobną do karty bankowej, za pomocą której można kupić żywność, ale nie tytoń i alkohol, ale znaczną ilość gotówki, którą co miesiąc przelewają na swoje konto bankowe to jest to, co przyciąga migrantów do Niemiec. Zatem to także należy zmienić, ponieważ w przeciwnym razie w dalszym ciągu będą pojawiać się różnego rodzaju sfabrykowane wymówki, takie jak proszenie o azyl polityczny, a jeśli przebywają tu tylko przez półtora do dwóch lat, a kwalifikowalność wnioskodawców będzie zostanie oszacowana, będzie to już kosztowało podatników mnóstwo pieniędzy. Ponadto wiele osób popełnia przestępstwa lub przyjeżdża do kraju bezpośrednio w celu terroryzmu, a statystyki dotyczące przestępczości w Niemczech z roku na rok się pogarszają.
„Nie można nie widzieć tej sytuacji”. Dlatego jestem zaskoczony, i myślę, że każdy obywatel Węgier oprócz mnie, że jest tu skuteczna praktyka, oni też wiedzą, co jest złe, co i jak należy to zmienić, oto przykład Węgier, a mimo to tak są nie chcąc uznać faktów, a mimo to posuwają się do przodu, a raczej cofają się, zgodnie z błędną, chorą psychicznie ideologią. Niebezpieczeństwo dla Eurabii rośnie z dnia na dzień, więc nie wiem, czy możemy być optymistami.
– W tej chwili nie powinniśmy być optymistami, bo widzimy, że ta lewicowo-liberalna siła polityczna, która w rzeczywistości jest mniejszością, również nie bierze pod uwagę decyzji większości.
Po wyborach do Parlamentu Europejskiego głosowali za prezydenturą nieskończenie skorumpowanej Ursuli von der Leyen i stanowiskiem Manfreda Webera, jak gdyby nic się nie stało. Tam starają się tuszować przypadki korupcji, prawie wszyscy już o nich zapomnieli, wspominamy tylko my, którzy na co dzień zajmujemy się polityką, więc problemy są bardzo poważne. Jeśli chodzi o migrację, nadal upierają się, że jest to rzecz konieczna i dobra, ponieważ populacja Europy się kurczy, ale także w tym przypadku powinniśmy po prostu skopiować przykład Węgier, aby pomóc młodym rodzinom, oferując ulgi podatkowe i inne świadczenia, zachęcamy je, aby chciały więcej niż jedno, ale także mieć 2-3 dzieci. A jeśli to zadziała tutaj, sprawdzi się także gdzie indziej, ale wolą sprowadzać obcokrajowców i widzimy, że dzieje się tak w szkołach podstawowych w Austrii i Niemczech, gdzie już ponad 70% dzieci ze środowisk migracyjnych uczęszcza do jest powoli wymieniany. Oczywiście może to być cel, wtedy zrobią to dobrze.
Autor: György Tóth Jr
Zdjęcie na okładce: hirado.hu