Zsolt Hernádi, dyrektor generalny Mol, zajął twarde stanowisko wobec hipokracji w Europie Zachodniej, jak napisał: „oczywiście potrzebujemy„ rosyjskiego towaru w dobrej cenie ”, ale musimy o tym milczeć, bo jeśli wyjdzie to na domu, nie wybiorą mnie ponownie na premiera”.
„Pozory czasami mylą. Niezliczoną ilość razy doświadczyłam, jak bardzo może cię zwieść, jeśli nie kierujesz się rzeczywistością, ale pozorami. Przymus podporządkowania się poprawności politycznej, mainstreamowi, prasie czy pobożnym życzeniom (każdy podmienia swoje) to często zła rada, a kończy się zazwyczaj tak, że zderzasz się ze ścianą rzeczywistości. Jednak ciągle chcemy sprawiać przyjemność innym, a nie sobie” – rozpoczął swój artykuł , a następnie przypomniał swoje poprzednie doświadczenie:
Pamiętam, że w 2002 roku, jako nowy prezes Mol, rozmawialiśmy o możliwościach wydobycia ropy i gazu ziemnego w Rosji. Mol jako jeden z pierwszych zawarł umowę typu joint venture, która nie posiadała rosyjskiej gwarancji państwowej. Wśród europejskich analityków panowała ogólna opinia, że oszaleli.
Według Hernádiego zadawali pytania typu: „Co do cholery robi tam europejska firma bez gwarancji państwa?” A jeśli zmienią zdanie? A jeśli stracą wszystko?”
Jednak w porównaniu z tym za kilka lat
„na spotkaniu biznesowym europejskie firmy tak walczyły o rosyjskie możliwości, że dosłownie nie mogliśmy dojść do stołu. Największe firmy ustawiły się w kolejce, aby móc jak najszybciej zawrzeć większe transakcje w formie joint venture. To, co w 2002 roku było dziką herezją, pod koniec dekady stało się głównym nurtem. To zrozumiałe, skoro biznes szedł dobrze: w 2010 roku podpisaliśmy nasze kontrakty jako jedną z najlepszych inwestycji Mol pod względem zysku”
– nakreślił. Zdaniem dyrektora generalnego Mol, podobna sytuacja miała miejsce obecnie.
„Doskonałym przykładem dwoistości rzeczywistości i paniki reputacyjnej jest to, co dzieje się obecnie w wojnie rosyjsko-ukraińskiej, a mianowicie to, czy wolno kupować rosyjską energię. Powoli stanie się nowym symbolem zachodnioeuropejskiej hipokrazji. Mamy do czynienia z wielkim atakiem PR i politycznym, według którego robienie interesów z agresorem jest moralnie niewłaściwe, a każdy, kto to robi, jest czarną owcą.
– napisał Hernádi, po czym zauważył: Węgry także były przez wielu krytykowane za kupowanie rosyjskiej ropy, ale „nawet jeśli się bardzo staramy, nie jesteśmy w stanie w ułamku sekundy przekształcić infrastruktury zbudowanej przez poprzednie sześćdziesiąt lat”.
Prezes stwierdził też, że konkretne umowy zostały wyrzucone do kosza, uzasadniając, że „choć wasza oferta jest dobra, nie możemy z wami podejmować ryzyka politycznego, bo robiliście interesy z Rosjanami”. Następnie dodał:
Tymczasem rzeczywistość dwójkowa jest taka, że najbardziej krytyczne kraje Europy Zachodniej kupują lub dostarczają rosyjską energię bez żadnych zobowiązań – po omacku.
Jako przykład podał import gazu przez Hiszpanię, z czego jedna trzecia pochodzi z Rosji, czy fakt, że kraje G7 „kupiły dotychczas w 2024 roku «turecki» olej napędowy rafinowany z rosyjskiej ropy naftowej za ponad 2 miliardy dolarów”.
„W zeszłym tygodniu 1,62 miliarda euro z 4,5 miliarda euro rosyjskiego eksportu ropy i paliw trafiło na statki objęte ubezpieczeniem od ubezpieczycieli z krajów europejskich, pomagając Rosjanom w światowym handlu i walce z Ukrainą”
dodał.
Bo oczywiście potrzebny jest „niedrogi” rosyjski towar, ale trzeba o tym milczeć, bo jeśli wyjdzie to w kraju, nie zostaniesz ponownie wybrany na premiera
- podsumował Hernádi.
Na koniec poruszył nawet kwestię amerykańskich wyborów prezydenckich, bo według niego także tam widać „napięcie pomiędzy presją dostosowania się a spotkaniem z rzeczywistością”
„Przywódcy krajów europejskich niezręcznie unikali kandydata Partii Republikańskiej przez ostatnie półtora roku, w związku z tym szczególną przyjemnością jest widzieć wtargnięcie w gratulacje. Podobnie jak pouczające jest to, co mówiono o Donaldzie Trumpie wiele lat temu i co mówią teraz. Oczywiście jest to zrozumiałe: trudno zachować jasność przy tak wielu naciskach, aby się podporządkować, a sondaże też nie pomogły: był stan, w którym nie doceniono Trumpa o ponad 10 punktów procentowych”
- scenariusz.
Następnie zakończył swój artykuł słowami: „Więc pozory czasami mylą, przestrzegłbym wszystkich, aby podążali za Szküllą i Kharübdisem przed przymusem dostosowania się, bo w końcu, jeśli nie na skałach, wylądujemy w Truman Show , gdzie nie jest już prawdą, czy witają cię dobrym dniem” . Według niego warto natomiast posłuchać zdrowego rozsądku i poznać rzeczywistość, bo „nie jest to małe zadanie, ale pierwszy krok na drodze do sukcesu”.
Wyróżnione zdjęcie: MTI/EPA/Igor Kovalenko