Może trochę za wcześnie, ale lewica zaczęła planować, co zrobi, jeśli w przyszłorocznych wyborach dojdzie do władzy. Wielu w duchowej sferze przyciągania koalicji horroru, która rozciąga się od Jobbiku, który został niedawno uznany za „nazistowskiego, faszystowskiego” po następcę partii komunistycznej, dawało i daje głowę nieskromnym roszczeniom, na przykład w związku z tym, jak rządy prawa mogłyby zostać „zawieszone” na krótki czas, a „prawdziwe rządy prawa” mogłyby zostać przywrócone. Cóż, z „setkami sztuczek” – jak dzisiaj, zaledwie 15 lat temu, Ferenc Gyurcsány – pisze Miklós Szánthó, dyrektor Centrum Praw Podstawowych na łamach Magyar Nemzet .

Istota podstępnego planu lewicowych prawników i „uczonych” - Pétera Bárándy'ego, Zoltána Flecka, László Lengyela, Imre Vörösa - opublikowanego niedawno w Népszava polega na tym, że jeśli lewica zdobędzie tylko połowę większości w parlamencie w 2022 r . nadal może ogłosić, że Ustawa Zasadnicza jest nieważna/nieważna, a pozostałe dwie trzecie ustaw jest nieważne. Nawiasem mówiąc, „pomysł”, który jest całkowicie niemożliwy zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, a poza tym zgodnie z prawem, został po raz pierwszy zaproponowany przez Mátyása Eörsiego z SZDSZ w 2011 r., Imre Vörösa - byłego sędziego konstytucyjnego! - Nad swoim "rozwojem" pracuje od 2012 roku, władze opisywały go w licznych artykułach, publikacjach i wywiadach. Socjolog prawa Zoltán Fleck, z założenia profesor uniwersytecki, od razu stwierdził, że „po zwycięstwie opozycji w 22 roku musimy chwilowo zrezygnować z czystego egzekwowania praworządności”.

A János Kis pisze, że „ odstępstwo od zasad systemu autokratycznego nie szkodzi rządom prawa” . (Choć ten ostatni przestraszył się następnego dnia i zdystansował się do siebie.) Wszystko to zostało wrobione przez prezydenta DK – a właściwie całą lewicę – kiedy mówił któregoś dnia o „ramach konstytucyjnych trzeba będzie naciągnąć” , lub kiedy jego żona, Klára Dobrev, powiedziała, że ​​podstawowe prawo „należy wyrzucić do kosza jednym ruchem nadgarstka”.

Ideologicznym zapleczem tej idei jest stara bolszewicka zasada, zgodnie z którą „wrogowie demokracji na demokrację nie zasługują” – a kto jest „wrogiem demokracji” jest przez nich określony.

Propozycja jest nie tylko uosobieniem kretynizmu praktykowanego pod płaszczykiem jakiejś intelektualnej sztucznej moralności, ale także obarczona poważnymi sprzecznościami wewnętrznymi. Mówią, że system – i podstawowe prawo publiczne, które przenika cały system prawny, Ustawa Zasadnicza – jest nielegalne, a nawet są problemy z jego legalnością. Mimo to wszyscy posłowie – w tym lewicowcy – obejmując mandat parlamentarny, zaprzysięgli wierność Ustawie Zasadniczej. Co więcej, starają się wygrać w ramach procesu wyborczego, którego nie uważają za ani „wolny”, ani „demokratyczny” – na równi z procesem samorządowym. Gdyby więc lewica miała wygrać, zwycięstwo jej przedstawicieli wynikałoby z zasad „dyktatury Orbána” w sensie wyborczym, a ich większość parlamentarna mogłaby zostać ustanowiona tylko wtedy, gdyby złożyli (ponownie) przysięgę przed „ sklasyfikowany jako nieważny”, w oczywisty sposób łamiąc wszelkie istniejące zasady materialne i proceduralne. do Ustawy Zasadniczej.

W sumie to oczywiście tak naprawdę tylko „formalność”. Bardziej przekonującym argumentem jest to

uchwalanie konstytucji połową większości jest kpiną i lekceważeniem zasady suwerenności ludu – woli wyborców: w gruncie rzeczy zamachem stanu na demokrację zaplanowanym przez dyletancką jurysprudencję.

A jeśli polityka zmieni się w nielegalne prawodawstwo, skończy się to anarchią, chaosem i zamieszaniem – jeśli rząd nie czuje się związany prawem, dlaczego obywatele mieliby to robić? Dlatego każdy powinien dobrze przyjrzeć się liście w dniu przyszłorocznych wyborów: nigdy więcej komunista!

Cały artykuł TUTAJ .

Autor: Miklós Szánthó, dyrektor Centrum Praw Podstawowych

Na zdjęciu na okładce kandydat na burmistrza Gergely Karácsony, Ferenc Gyurcsány, prezydent Danii i prawnik György Magyar z opozycji XV. na uroczystym zamknięciu kampanii wyborczej w dniu 12 października 2019 r. Zdjęcie: MTI/Zoltán Balogh