Lajos Korózs, wybawiciel Niewidzialnego Legionu, czyli MSZP, zrobił z syna polityka.

A Benjamin Szépreményű pisze ogłoszenia, kiedy już należy do „elity”. Ale ponieważ pewnie zaspał kilka tygodni (podobnie jak Śpiąca Królewna, dlatego nazywam Korózsé Koronkową rodziną), dopiero po nieco spóźnionym przebudzeniu odkrył, że nastąpił kryzys mieszkaniowy.

Csipke (Korózs) Tata wrócił do domu i obudził synka pocałunkiem cuppa. Tata jest dobrym człowiekiem, nie tak dawno temu nakręcił kilka świetnych filmów z fałszywymi ambulansami.

Csipke (Korózs) Apu też kiedyś długo spał, a kiedy się obudził, próbował oszukać szlachcica senną statystyką, że w 2016 roku koronawirus był główną przyczyną zgonów na Węgrzech, choć covid pojawił się dopiero na świecie w 2020 r. Tata przespał te ledwie 4 lata.

Dziecko Csipke (Korózs) Apu, Csipke (Korózs) Benjamin, drzemało znacznie krócej i według znaków drapało końską skórę tylko przez kilka tygodni. Ale po przebudzeniu ojca – zgodnie z rodzinną tradycją – z sukcesem odkrył także wosk hiszpański. Zaczął śpiewać swoją tyradę jeszcze przed umyciem zębów: mamy kryzys mieszkaniowy!

Benjámin Csipke (Korózs) stwierdza to, co ustalono już kilka tygodni wcześniej, oczywiście ci, którzy śpią spokojnie i marzą o byciu członkiem silnej i autorytatywnej partii, nie mogli zostać o tym poinformowani.

Benji śni, kiedy nie śpi.

Dla niego fakt, że ceny domów i czynsze gwałtownie wzrosły, jest „nową innowacją”, ale nie wiąże tego z szybką inflacją ani biernością władz stolicy (Komcsi-Libsi). O nie! Rząd jest winien, że nic nie zrobił. To prawda, że ​​cały tydzień temu wiodący w kraju sojusz partyjny ogłosił całą tsunami środków, ale to nic nie daje. I rząd też nie. Która, cytując małego świstaka: „znowu ukrywa się za wielkimi słowami i miliardami publicznych pieniędzy, nie ma realnego rozwiązania kryzysu mieszkaniowego”.

Dzika róża, kochanie! Masz rację, szkoda ukrywać nic nierobienie „miliardami publicznych pieniędzy”, byłoby znacznie lepiej, gdyby nie wydano miliardów na naprawę sytuacji. Ale co? Być może „figurkę dyni” warto zaczerpnąć z innej bajki? Podaruj każdej osobie oczekującej na mieszkanie dynię i zaproś wróżkę chrzestną, aby zamieniła dynie, tym razem nie na złoty powóz, ale na luksusowy apartament?

Oczywiście winny jest Viktor Orbán, ponieważ nic nie robi. Po prostu cały dzień negocjuje, niepotrzebnie walczy o zachowanie naszej suwerenności przeciwko Unii, przeciwko aberracji LGBTQ, biega po świecie, coraz bardziej się izoluje (jeszcze nie wiem od czego), zamiast uderzać w ścianę , chwytając za kielnię, sam budowałbyś brakujące nowe mieszkania. Gergő Gulyás mógł mieszać beton, Szijjártó instalował oświetlenie, a Misi Varga hydraulikę. Antal Rogán mógłby być malarzem pokojowym, może mógłby wytapetować ściany pełne propagandowych tekstów, żeby bożonarodzeniowi ludzie mieli co zburzyć.

Oczywiście, gdyby wielka krasnoludzka partia Benjiego Csipke, ledwie widoczna nawet pod mikroskopem, nie sprzeciwiła się nielegalnej migracji, potrzebowalibyśmy jeszcze więcej mieszkań, ale on też nic z tym nie robi.

Ojciec i syn tworzą wspaniałą parę, patrzą na ludzi z duchowej wysokości i obaj mają odruch widma, ale są już tak spóźnieni, że sami by tego nie zauważyli. Po prostu nie mogą nadrobić zaległości.

W moim życiu było wiele rzeczy, które mnie irytowały, ale jedna z nich była wyjątkowa. Na próżno wydarzenia z dzieciństwa pozostawiają głęboki ślad w człowieku. To irytujące zjawisko przypisuje się mojemu ojcu. W naszej dużej rodzinie praca dzieci była czymś naturalnym, tzn. przydzielano nas do pracy każdego dnia w tygodniu. Dostaliśmy gorzki obowiązek jednego dnia zmywania naczyń, następnego odkurzania, a trzeciego odkurzania (trudne dzieciństwo, kiedy wbrew woli dowiadywaliśmy się, że trzeba pracować). To też było irytujące, ale trudne do zniesienia. Z wyjątkiem sytuacji, gdy byłem w trakcie odkurzania odkurzaczem Rakéta, a mój ojciec zatrzymał się za mną i powiedział: Odkurz.

AAA! Mam załamanie nerwowe, czyż nie właśnie o to mi chodzi?!

No właśnie, rodzina Csipke (Korózsów) jest właśnie taka irytująca. Rząd zabrał się za rozwiązanie problemów mieszkaniowych, wyjaśniono kroki, a potem przychodzi Csipke (Korózs) Benji i krzyczy do nich: Rozwiążmy to!

Na to człowiek z Pesztu mówi: dziękuję, gdybyś mi nie powiedział, pozostałbym głupi.

Benji ma jeszcze jedną obawę: co stanie się z biednymi studentami, jeśli oprócz nauki będą zmuszeni pracować? Nieszczęśnicy! Czy to nie straszne? Oczywiście faktem jest, że nasze pokolenie, a tym bardziej nasi poprzednicy, zmuszeni byli pracować równolegle ze studiami, bo księdza Csipke to wszystko jedno, ale jakoś udało nam się zdobyć ten szalony dyplom. Ale Benjámin musiał śnić, że praca zabija, ogłupia i prowadzi do biedy.

Wreszcie pojawia się wielki pomysł, który raz na zawsze rozwiązałby kryzys mieszkaniowy: pozwolić im budować mieszkania na wynajem i remontować puste nieruchomości. Innymi słowy: „zakryjmy” sytuację miliardami publicznych pieniędzy.

No dalej, jakby ten kretyn sprzeciwiał się już wcześniej wydaniu tych miliardów.

Wiesz co, Benji? Lepiej śpij dłużej.

György Toth Jr

Zdjęcie na okładce: Benjámin Korózs się obudził
Źródło: Facebook/Węgierska Partia Socjalistyczna