Co się z nami stanie, jeśli przywódcy Unii Europejskiej będą w stanie narzucić swoje głupie, antyekonomiczne plany? Na ile Węgry, które od lat znajdują się w krzyżowym ogniu ataków, będą w stanie temu się przeciwstawić? Odpowiedzi na to pytanie szukamy przy pomocy ekonomisty Imre Borosa.
- Katastrofalna polityka Unii Europejskiej niemal codziennie serwuje jakiś nowy, jeszcze bardziej tragiczny krok, a przynajmniej jego zamierzenie, co grozi węgierską gospodarką strasznymi konsekwencjami. Ponadto widzimy również, że komunistyczno-globalistyczna większość forsuje te szalone kroki, nawet rażąco naruszając przepisy UE. Wystarczy przypomnieć, co się wydarzyło w sprawie kwoty migracyjnej czy naszego wykluczenia z programu Erasmus. Bruksela nie miałaby nic wspólnego z tymi kwestiami – imigracją, edukacją – na świecie.
- To nie przypadek, że przystąpienie do UE nie jest dziś tak atrakcyjne, jak było niedawno. Przez długi czas wszyscy chcieli wejść, potem Anglicy wyszli. Jest Gruzja, która zawiesiła proces akcesyjny do 2028 r., czyli kolejnych wyborów do UE, ponieważ widzi, że obecne przywództwo w sposób konkretny prowadzi Unię w stronę rozpadu.
Dzisiejsza Bruksela nie może zapewnić grupie narodów żadnej demokratycznie uzasadnionej alternatywy, której w przeciwnym razie by pragnęła.
Że chociaż handel jest swobodny, w przeciwnym razie każdy mógłby robić swoje na szczeblu krajowym. Zamiast tego bezczelnie interweniują we wszystko, przepisują, co należy zrobić w tej czy innej sprawie, która nawet nie jest ich własnością. Na przykład kwestia migrantów jest właśnie taka, ponieważ uznano, że należy to zrobić w ten sposób. Niszczy to także strukturę demokratyczną, która teoretycznie istnieje w kraju Europy Zachodniej. Ale taki jest cel, zmniejszenie odporności społecznej. W jednym lub dwóch miejscach przebiega to już całkiem pomyślnie, ale nie wiemy jeszcze, kiedy, gdzie i do jakiego stopnia wybuchnie, ale pewnego dnia wybuchnie.
„Nie wspominając o ich szalonych upadkach moralnych…”
- Tak, w sensie cywilnym, wymuszają rzeczy odbiegające od normy, całe szczęście, że jeszcze tego nie wprowadzili jako obowiązkowe. A jak ktoś odważy się powiedzieć, że mu się to nie podoba, to od razu nazywa się go homofobem, takim fobem, takim fobem. Nie mam problemu z innymi ludźmi, o ile traktuję to jako sprawę prywatną. Ale jeśli zaczną mi pokazywać tyłki na Andrássy út, denerwuję się.
Rzeczy przenikające, odbiegające od normy przedstawiane są jako quasi-norma, czym więc jest, jeśli nie rozpadem struktury społecznej?
- Próbują też napiętnować tradycyjną rodzinę jako podmiot przestarzały, a nawet ośmieszyć ją.
- No cóż, rodzina, stało się to dla nich przekleństwem, ledwo mogli oddychać, kiedy to wpisaliśmy w Ustawie Zasadniczej - czego w normalnym świecie nie trzeba wpisywać, bo to naturalne, ale było konieczne, więc że kurs wspierający aberrację pewnego dnia nie nadejdzie – że ojciec jest mężczyzną, matka jest kobietą, a rodzina składa się z mężczyzny, kobiety i ich dzieci. Stało się tak również za sprawą tzw. europejskiego mainstreamu, narzucają bzdury LGBTQ.
– Ale także kontynuacja wojny na Ukrainie, która sama w sobie jest tragiczna, bo pochłania dziesiątki i setki tysięcy istnień ludzkich, ale też niesie ze sobą zagrożenia z punktu widzenia węgierskiej gospodarki. W przypadku obowiązkowych kwot przesiedleńczych kraj musiałby wziąć na siebie nowe, niewiarygodne obciążenia gospodarcze, nie mówiąc już o skutkach społecznych, ale Bruksela absolutnie nie jest tym zainteresowana. Chcą, aby wsparcie dla Ukrainy było obowiązkowe, zniesiono dotacje dla rolnictwa i tak dalej.
- W praktyce organ, który nazywa się Komitetem, jest całkowicie oddzielony od członków, których, że tak powiem, kontroluje pod względem zarządczym. Ponieważ otrzymuje zamówienia skądinąd, z międzynarodowych prywatnych pieniędzy. Co jest w tle?
Dwa strategicznie ważne obszary to produkcja żywności i nośniki energii. Nie ma potrzeby powtarzać, dlaczego wybuchła wojna rosyjsko-ukraińska, najważniejsze jest to, że Ukraińcy przelewają krew, aby międzynarodowy kapitał prywatny mógł zachować swoje inwestycje.
W rezultacie ten niegdyś 52-milionowy kraj rozpłynął się obecnie do około 25 milionów, częściowo z powodu uciekających obywateli, częściowo z powodu strat wojennych, a Ukraina ponosi ciężar, który został na nią narzucony nie ze względu na Ukrainę, ale ze względu na stosunki międzynarodowe prywatne pieniądze.
A Unia służy interesom władzy pieniężnej, wpompowując w wojnę nasze wspólne pieniądze.
Tylko tego niestety nie ujawnia się w komunikacji politycznej. Jednocześnie narasta niezadowolenie w państwach członkowskich UE, lina jest naciągana, pytanie tylko, kiedy pęknie. Węgry pracują nad tym, żeby się nie zerwała, ale puściła tę linę i wróciła na ścieżkę normalności.
– Jak już wspominaliśmy, istnieje ciągła presja z zewnątrz przeciwko nam. Jednocześnie nie potrzebujemy wrogów zewnętrznych, mamy ich też w domu, którzy w niemałym stopniu służą europejskiemu koryfeuszowi. Ich wielcy zwolennicy, „obrońcy” Węgrów, Manfred Weber i Ursula von der Pfizer, nawet nie ukrywają, że starają się pomóc im w dojściu do władzy.
- Dziesięciolecia po zmianie reżimu upłynęły przez pewien czas w duchu tak zwanej ekonomii wymiany politycznej. Mówiąc prościej, w rządzie znajdowały się siły polityczne mające interesy narodowe i internacjonaliści. Ale od 14 lat nic się nie zmieniło i braciom z Zachodu to się nie podoba.
Do tej pory zdali sobie sprawę, że z brygadą Feriego nie ma już nic wspólnego, więc po co marnować na nich pieniądze. Znaleźli zresztą nową osobę z dochodowego bagażu, który w ostatnich latach radził sobie całkiem nieźle, ale według ich własnej oceny to wciąż za mało.
Cóż, jest ich całkiem sporo, a Péter Magyar jest jednym z nich. On też był patronem tego kursu, to inna sprawa, że sztandar niosła jego utalentowana, mądra i zręczna żona. Towarzyszył żonie do Brukseli, gdzie była ona głównie opiekunką do dzieci i gospodynią domową. To nie wstyd, jako dziadek często opiekuję się wnukami.
Z perspektywy czasu myślę, że dobrego człowieka odnaleziono już w Brukseli, a kiedy wrócili do domu, ich małżeństwo było już w gruzach.
To, co powiedziała o nim jego żona i dziewczyna, maluje charakter tego mężczyzny. Wrogowie chrześcijańsko-konserwatywnego rządu węgierskiego szczególnie potrzebują tak agresywnej postaci, w porównaniu z którą Feri był pobożnym mnichem. Teraz niestety w każdym społeczeństwie jest 25-30% ludzi, których nie obchodzi jaka jest struktura władzy, protestują, demonstrują, wychodzą na ulice, rzucają kamieniami. Dziś stanowią trzon obozu w Cisie.
- To wielka zagadka, co można zrobić z postacią agresywną, przypominającą buldożer, która nigdy nie mówi prawdy, a w dodatku postacią niepodważalną.
– Lekcja jest prosta, trzeba ponownie wstrząsnąć gospodarką,
co oczywiście nie jest łatwe, ponieważ warunki międzynarodowe też nie są trudne, Unia wstrzymuje także należne nam zasoby, co oznacza, że musimy wykazać się jeszcze większym zaangażowaniem niż obecnie. Są zachęcające znaki, rząd ogłosił, że słońce świeci nie tylko na zachodzie, bo wschodzi głównie na wschodzie, i rzeczywiście tak było. Innymi słowy konieczna jest dywersyfikacja systemu powiązań gospodarczych.
Musimy zawrzeć mariaże pomiędzy firmami działającymi w oparciu o zachodnią racjonalność gospodarczą a wschodnimi firmami technologicznymi.
Są okolice Debreczyna, na 400 hektarach powstaje ogromna fabryka, a BYD buduje fabrykę samochodów w Szeged, więc praktycznie też nastąpiła swego rodzaju zmiana tempa i kierunku, poza utrzymaniem zachodniego, pojawia się także wschodni i ma tu miejsce mariaż wschodu i zachodu. Te rzeczy muszą zaowocować, a skoro Premier zna te sprawy znacznie dokładniej, to być może będzie mógł z wystarczającą pewnością zadeklarować, że rok 2025 będzie już punktem zwrotnym. Rok 2024, trzeba przyznać, był rokiem wczesnym... Nieprzypadkowo więc rząd ogłosił nowy kierunek gospodarczy.
– Konsultacje Krajowe też o tym mówią…
– To jasne i ważne, aby wzięło w nim udział jak najwięcej osób, bo jeśli jest mocne zaplecze wspierające politykę rządu, łatwiej jest oprzeć się wysiłkom Brukseli, polityce izolacji gospodarczej. Konsultacje Krajowe są właściwie węgierskie, dlatego rząd czasami interesuje się opinią obywateli. Ci, którzy są przeciwni wszystkiemu, twierdzą, że pytania i możliwe odpowiedzi są śmieszne, ale obok twierdzących możesz napisać własną opinię, a nawet możesz dać odpowiedź negatywną. Instytucja konsultacji jest atakowana także w Unii, żeby dranie nie mieli możliwości wyrażenia swojego zdania, a wtedy my, mądrzy, powiemy wam, co jest dla was dobre. Uważam, że rzeczywiście dobrze jest, jeśli rząd interesuje się opinią wyborców. W przeciwnym razie ankiety wypełniają tylko ci, którzy interesują się codzienną polityką, co stanowi około 5-10 procent populacji. Można powiedzieć, że kasjerzy, czyli fryzjer, kelner, lekarz. Albo dentysta, który mówi, gdy pacjent otwiera usta. Taksówkarze są tacy i kilku innych.
Zdecydowana większość jest bierna, jest dobrze tak jak jest, tylko nie pogarszaj tego. Gorzej będzie, jeśli zrealizują się plany Unii Europejskiej.
Na szczęście są już tacy, którzy ośmielają się wypowiadać przeciwko idiotom Ballibsa w Parlamencie Europejskim, ale to nie wystarczy. Ale nie bądźmy niecierpliwi, bo choć niestety koło historii kręci się powoli, to jednak kręci się. Istnieje jednak bezpośrednie zagrożenie: aby te lewicowe siły liberalne nie eskalowały sytuacji na Ukrainie do tego stopnia, że wybuchnie większy konflikt lub, nie daj Boże, nawet wojna światowa. Do wejścia na rynek Donalda Trumpa, którego stanowisko jest dokładnie odwrotne do unijnych pocisków, pozostało jeszcze kilka tygodni, ale nie należy lekceważyć okrucieństwa tego globalistycznego kursu panującego w UE.
Autor: György Tóth Jr
Zdjęcie: Csaba Karnok / Południowy Magyarország