Relacje z ziemią partii przygotowujących się do prawyborczego cyrku widać w programie wyborczym DK, gdzie „Ta ziemia, na której tyle razy płynęła krew waszych ojców” miałaby być teraz ponownie wystawiona na sprzedaż.

Wydaje się oczywiste, że gdyby opozycja doszła do rządu, to przede wszystkim wynarodowiłaby majątek, pozostawiając jedynie majątek nadający się do ponownej sprzedaży i włączając do swojego wykazu grunty rolne! Z drugiej strony program Jobbiku wspomina tylko o bliskiej rządowi koncepcji dotyczącej ziemi, wygląda na to, że zapomnieli ją przepisać, bo według ich przywódcy Jakab, mieszkańcy wsi i tak nie rozumieją skomplikowanych programów partyjnych, muszą tylko sprzedać sens życia! Myślę, że powinni czuć się zaopiekowani! Oczywiście należą już do liberalnego katyvasu, który mówi: Węgrów za granicą można kupić za szklane paciorki, a wieśniacy są głupi!

Otóż ​​według opozycji Węgry mają tylko jedno miasto: Budapeszt. Tutaj kształtują się decydujące opinie, tutaj rozdzielane są pieniądze, tutaj reprezentują się monetarni guru! Oczywiście można wyczuć, że u nas nie zawsze są święta! Nie tylko dlatego, że podczas półtorarocznego panowania ich burmistrza jest po prostu bezsilny, rozdając pieniądze i stanowiska swoim towarzyszom, ale nie ma żadnej wizji, jak dalej postępować? Gyurcsány ci powie!

Wieś to tylko spiżarnia w domku z kart lewicowych liberałów. Jego znaczenie jest tylko podczas wyborów, wtedy trzeba kłamać, obiecać trawę i drewno i zagrozić napływem naszych rodaków z zagranicy!

A po wyborach można ją zdać na łaskę zagranicznego kapitału. Tę liberalną receptę znamy dobrze z działań rządów Horn-Medgyessy-Gyurcsány-Bajnai, w wyniku których rozproszyły one majątek, który ich komunistyczni poprzednicy zarekwirowali ludowi.

Zgodnie ze swoim programem DK całkowicie zniszczyłaby obecne prawo dotyczące przekazywania ziemi, a także zniosłaby moratorium na zakup ziemi przez cudzoziemców.

Odnosząc się do społecznie rozsądnego użytkowania gruntów, partia Kláry Dobrev uważa, że ​​sprawą najwyższej wagi jest otwarcie rynku gruntów również dla przedsiębiorstw rolniczych. Obecnie grunty rolne mogą nabywać wyłącznie osoby prywatne mieszkające na miejscu, podmioty gospodarcze i cudzoziemcy nie. Wyobraża sobie, że w węgierskim rolnictwie małe gospodarstwa i duże przedsiębiorstwa, które zyskują na popularności, mogą być skuteczne, zakładając i uzupełniając się nawzajem. A to oznacza gospodarstwa rodzinne oddane na usługi rolniczych gigantów.

W rzeczywistości idą dalej: DK z zadowoleniem przyjęłaby również przymusowe zrzeszanie się węgierskich producentów w spółdzielniach, co uznano za nieuniknione, podważając samostanowienie najmłodszych.

Wejdź więc do spółdzielni producenckiej! hasło może zostać wydane ponownie. Oczywiście bicie, siedzenie przy piecu i grupowanie nie jest już możliwe, ale przymus ekonomiczny zadziała. Z prawami, które chroniłyby interesy nowych właścicieli ziemskich. Jeśli jeszcze nie zajęli całej ziemi w Trianon, zrobią to teraz.

Potem jest nowa amerykańska uprawa. Zmodyfikowany genetycznie, GMO. Klára Dobrev i jej partia otworzyliby drogę dla GMO, ale jednocześnie genetycznie zmodyfikowane rośliny nie są potrzebne do zaopatrzenia ludności Węgier, a ich rozprzestrzenianie się na Węgrzech nie jest uzasadnione innymi względami. Powodem tego jest to, że nasza obecna uprawa roślin i produkcja nasion są wybitne na świecie, a potrzeby ponad dwukrotnie większej liczby ludności można zaspokoić w tym kraju. Uprawa GMO i produkcja rolna na dużą skalę leży przede wszystkim w interesie wiodących światowych firm rolniczych.

Te gigantyczne firmy mają poważną siłę lobbingową między innymi w Komisji Europejskiej, a ich wpływ rozciąga się również na sferę cywilną. To nie przypadek, że obecny lider partii, Fekete-Győr, w swoim poście na Facebooku opowiada się za amerykańską uprawą GMO

„Dowiedziałem się, że prawie wszędzie w USA uprawia się rośliny modyfikowane genetycznie, które nie są doskonałe, ale McClure (właściciele gospodarstwa, redaktor) mówią: GMO są ważniejsze niż stosowanie środków ochrony roślin, które są szkodliwe dla ludzi i środowisko! Tymczasem Europa, w tym Węgry, zajmuje bardzo sztywne stanowisko wobec GMO, co osłabia konkurencyjność europejskich rolników na rynku światowym.

Jednocześnie ewentualne częściowe zwycięstwo wyborcze lewicowego sojuszu nie wystarczy do zatwierdzenia GMO na Węgrzech. Ponieważ ustawa zasadnicza naszego kraju deklaruje produkcję rolną wolną od GMO, przedstawiciele lewicy potrzebowaliby większości dwóch trzecich głosów w parlamencie i nowelizacji ustawy zasadniczej, aby dokonać zmiany, co jest obecnie mało prawdopodobne.

Komunistyczni prezydenci TSZ byliby teraz zagranicznymi właścicielami, a to, co zalecają, powinno być uprawiane na węgierskiej ziemi. Jeśli leży to w ich interesie, aby ziemia węgierska produkowała sadzę, to tak będzie. Nie rozumiem nawet, jak śmieją występować przed wyborcami z tak oszukańczym programem.

Tak, ale Jakab mnie poprawił: wieśniacy i tak nie rozumieją!