— ogłosił Gyurcsány. Bardzo. I obiecał palić drewnem, ale nie sztabkami złota (jeszcze). Gdyby był premierem, stworzyłby tu Kanaan mlekiem i miodem płynący. Oczywiście obiecać można wszystko, ale na samą myśl o małżeństwie męża wiemy już, jak bardzo możemy wierzyć w jego obietnice. Do tego stopnia, że w rzeczywistości moglibyśmy oczekiwać, że będziemy przygotowywać się na przeciwieństwo obietnic. Ekonomista Imre Boros nawet nie wierzy w to, co obiecuje Gyurcsány.