Czy wiesz, jak socjalistyczny poseł do Parlamentu Europejskiego István Ujhelyi (Wellness) spędza godziny pracy w kolorowej i pachnącej Brukseli? Otóż ​​wrzucając do skrzynek pocztowych kolegów posłów ulotki zniesławiające Viktora Orbána i Jarosława Kaczyńskiego.

W ulotkach prezesów węgierskiej i polskiej partii konserwatywnej nazywa „nieliberalnymi braćmi Pegazami” i twierdzi, że naruszają oni europejskie wartości (jakiekolwiek by one nie były) i nie szanują prywatności Europejczyków. (Sektor prywatny? Ciekawe, to nie Ujhelyi wyłamywał drzwi podczas igraszek, o ile dobrze pamiętam.) Określa też rządy Węgier i Polski jako populistów i autokratów.

Jedno słowo znaczy więcej niż sto: István Ujhelyi rozdaje zagranicznym politykom kłamliwe, zniesławiające ulotki, aby zdyskredytować swój kraj ojczysty i jego premiera. Chciałby jakoś pracować za swoje skromne zarobki (2,2 mln HUF miesięcznego honorarium, 1,5 mln HUF refundacji plus 105 tys. HUF dziennej diety). Być może szczoteczką do zębów wyczyściłby też korytarze Parlamentu Europejskiego, gdyby to dawało nadzieję, że w końcu dojdą do władzy.

W bardziej humanitarnych czasach, kiedy słowa: „moralność”, „honor”, ​​„patriotyzm” traktowano jeszcze poważnie, takie postacie, które były przeciwko swojemu krajowi, nazywano po imieniu: zdrajcami. Jeśli mieli szczęście, byli po prostu opluwani, odrzucani na całe życie. W tajnej sprawie spotkał ich los porucznika Hegedűsa. Dziś jednak tacy ludzie paradują tam iz powrotem po swojej zdradzie, dumnie ogłaszając swoje występki i licząc na głosy.

Ujhelyi jest również bardzo dumny ze swoich ulotek. (Myślę, że napisał to w domu, w centrum odnowy biologicznej w Szeged-Szóreg lub w swojej hacjendzie nad Balatonem, gdzie Széviép go spoliczkował, bystry”.) Który natychmiast napisał w Internecie, że on i przyjaciel polskiego bolszewika o nazwisku Sprawcami byli Robert Biedroń. „Rozprowadzając ulotki, chcieliśmy zwrócić uwagę na sprawę Pegasusa” – wyjaśnił. Wcale ci nie przeszkadza, że ​​balon Pegaz już pękł, nikogo to nie obchodzi. Nie ma ani jednego dowodu na to, że węgierskie tajne służby kogokolwiek nielegalnie przechwyciły. (Dodam: dla zachowania ojczyzny dobrze byłoby mieć oko na naszych poruczników Hegedűs).

Według Ujhelyi zadaniem eurodeputowanych jest obrona „europejskich wartości”. Znajduje się w powszechnym błędzie. To kula śnieżna bezdomnych brukselczyków. Zadaniem węgierskiego przedstawiciela PE jest właściwie walka o interesy swojego kraju, lobbowanie za przyjęciem korzystnego dla Węgier ustawodawstwa unijnego. Nikt inny. Ujhelyi nie został wybrany przez „europejskie wartości” i wysłany do Brukseli po wymarzoną pensję, ale przez Węgrów, więc służenie Węgrom byłoby psim obowiązkiem. Z drugiej strony nie jest przysługą, że uderza w swój kraj mglistymi, odwracalnymi gumowymi określeniami używanymi przez brukselskich biurokratów, podważa jego autorytet międzynarodowy, walczy o jego ukaranie i tajną drogą prowadzi wroga do naszego zamku.

Czym są wartości europejskie? Na przykład fałszowanie danych dotyczących deficytu budżetowego? Kiedy partia Gyurcsány'ego i Ujhelyiego wysłała fałszywe numery do Brukseli w 2006 roku? To było całkiem w porządku, co? Jedno jest pewne: przeciwko Węgrom nie zostało wszczęte żadne postępowanie. Uczciwość i umiejętność rządzenia nie są zatem wartościami europejskimi. Podobnie jak pytanie opinii ludzi, referendum też nie jest, dlatego Bruksela jest wściekła na referendum w sprawie ochrony dzieci. I dlatego Ujhelyi próbowali wówczas powstrzymać referendum w sprawie opłaty za wizytę. Europejskie wartości, prawda? Albo gdy jesienią 2006 r. wystrzelono oczy protestującym przeciwko kłamstwom w Gyurcsány, to też było demokratyczne i rządzone przez prawo. To, że setki demonstrantów zostało aresztowanych przez lewicowo-liberalne państwo terrorystyczne – jak później uznały sądy drugiej instancji: nielegalne – też było słuszne, prawda? W tamtym czasie „wartości europejskie” działały doskonale – zachodnie koncerny międzynarodowe mogły bez przeszkód wywozić pieniądze Węgrów z kraju. Teraz jednak, gdy lewicowi anarchiści niszczą siedzibę Fideszu i nikt nie mrugnie okiem, europejskie wartości są teraz w niebezpieczeństwie. Jasne.

Ledwie wyzwoliliśmy się z uścisku jednego monstrualnego imperium (Związku Radzieckiego), już jesteśmy w innym (Unii Europejskiej). Zamiast Moskali siadli nam na karkach brukselczycy, którzy uczą nas jeść nożem i widelcem oraz dobrych manier.

„Ani w przeszłości, ani w przyszłości nie będę głosował za wnioskiem wzywającym do zastosowania artykułu 7 lub przynajmniej otwierającym możliwość nałożenia sankcji, które również poważnie dotkną obywateli” – napisał Ujhelyi w grudniu 2015 roku .

Nawet wtedy wydawał się wiedzieć, że to była zdrada.

Jednak trzy lata później, z kokardą w ręku, głosował za raportem Sargentiniego, co mogło zakończyć się procedurą z art. 7 i ostatecznie zawieszeniem prawa wyborczego Węgier. Spaliliby swój kraj tylko po to, by zdobyć władzę. To są potwory.

Tamás Pilhál/ MN

Wyróżniony obraz: PS