Dzięki niech będą Stwórcy, że już się od nas uwolnił. I oczywiście jej mąż też, co jest podwójną radością. Teraz z Francji bezcześci swój ojczysty kraj i – nie oszukujmy się – nas wszystkich.
, że Lilla Sárosdi . Swoim talentem nie była w stanie zwrócić na siebie uwagi, a jej sceniczne perwersje z mężem odpychały wszystkich normalnych, dobrodusznych ludzi. Jej jedynym „osiągnięciem” było to, że usiadła na fali meetoo i oskarżyła László Martona o „próbę zmuszenia jej do stosunku płciowego” 20 lat wcześniej Marton nigdy się do tego nie przyznał, ale przeprosił, jeśli nieumyślnie go uraził lub postawił go lub kogokolwiek innego w niekomfortowej sytuacji.
Nie było i nie może być żadnych dowodów w tej sprawie dwie dekady wcześniej. To znaczy albo jest to prawda, albo nie, ponieważ takie próby nigdy nie mają miejsca w obecności świadków. Jeśli w ogóle się zdarzają i nie są tylko fikcją. Ale nawet gdyby taka próba została podjęta, wspomnienie o tym 20 lat później jest co najmniej trudne do zrozumienia.
Odtąd „artystka” stała się ulubienicą strony globalistów i próbowała osiągnąć nowe „sukcesy” swoimi pozbawionymi skrupułów, obscenicznymi wypowiedziami. Czasem oczerniał Viktora Orbána, czasem Józsefa Szarvasa w stylu nieprzystojnym nie tylko damie, ale i człowiekowi, ale przede wszystkim wyróżniał się i wyróżniał z „szarej przeciętności” tym, że żywi nienasyconą nienawiść do Węgrów i narodu węgierskiego. Ból, jaki odczuwał z powodu porażki, przytłoczył go do tego stopnia, że opuścił tu swoją ojczyznę i wyjechał do Francji. Ku naszej wielkiej radości.
Ale stamtąd wstrzykuje truciznę swojej nieugaszonej nienawiści z powrotem na Węgry i Węgrów. Kolejny dowód na to odkrył Vadhypsjonok w poście na Facebooku. (Oczywiście dla cenzorów serwisu społecznościowego mieści się to w zakresie „swobody wypowiedzi”. Nieźle, co?)
Nie ma nic do dodania. Co najwyżej ta, która potrafi zadowolić ukochanego męża robótkami ręcznymi na scenie, poradzi sobie też dobrze ze wspomnianym przez nią produktem doodbytniczym. Nie rozpieszczaliśmy Cię, drogi „artysto”, to dla Ciebie codzienność. Żyj szczęśliwie i nie wstydź się, że jesteś Węgrem. Wstydzimy się też dlatego, że podobno jesteś Węgrem.
Ale droga Lillo, w rzeczywistości, chociaż tutaj się urodziłaś, nie jesteś Węgierką. Po prostu - cytujemy od ciebie - mroczny smutek.