Wszystko potrafią białe dzieci, które według wyliczeń zaawansowanych naukowców obciążają naszą planetę nawet 58,6 tonami CO2 rocznie. Jakże „praktyczne” jest to, że liczbę urodzeń można zmniejszyć za pomocą propagandy tęczy i płci.

Pośród naszych majsterkowiczów i praktyk przetrwania po pandemii nie zapominajmy o przesłance głównego nurtu myślenia: gdyby wszyscy żyli jak Amerykanie, to każdego roku potrzebne byłyby trzy Ziemie, a gdybyśmy żyli jak my, Europejczycy , potem dwa. Wschodzące kraje azjatyckie tylko pogarszają sytuację, czyli innymi słowy przyspieszają zmiany klimatyczne.

W Azji społeczeństwo konsumpcyjne dopiero się rozwija, klasa średnia powiększa się o dziesięć milionów ludzi każdego roku. Wiele osób wymienia obecnie skutery na samochody lub kupuje pierwszy smartfon, więc nawet modele wycofane z produkcji w USA i Europie dobrze się tam sprzedają. W swoim przemówieniu w Canberze w 2011 roku prezydent Obama powiedział, że kraje Azji i Pacyfiku będą liderami XXI wieku. wiek.

Z kolei w Europie Zachodniej widać kilkudziesięcioletnią stagnację, aw USA konsumpcję finansowaną kredytem. Zakupy obligacji przez banki centralne przesuwają granicę możliwości finansowania, zysk giełdowy został już wyczerpany przez spekulantów, a rozpoczynająca się zmiana technologiczna pozbawi dziesiątek tysięcy bezrobotnych.

Aby poradzić sobie z sytuacją klimatyczną, Bill Gates już w 2010 roku nakreślił prostą formułę: usługi, z których ludzie korzystają, ich potrzeby energetyczne oraz ilość szkodliwych substancji wytwarzanych podczas produkcji energii decydują o emisji CO2. Zdaniem ekspertów powtórzenie zamknięcia epidemiologicznego, teraz w związku ze zmianami klimatycznymi, przyczyniłoby się do ograniczenia usług, przy zamknięciu powtarzanym co dwa lata, bardziej rygorystyczne cele klimatyczne stałyby się osiągalne.

W tym miejscu dochodzimy do liczby osób we wzorze Billa Gatesa. Kiedy prezentacja miała miejsce w 2010 roku, na Ziemi żyło 6,8 miliarda ludzi, a od tego czasu powiększyliśmy się o miliard. Powstaje więc pytanie, w jaki sposób można przybliżyć wynik formuły CO2 do oczekiwanego zera?

W tym miejscu pojawia się „kultura” głównego nurtu, która staje się coraz bardziej dekadencka i dewiacyjna proporcjonalnie do wzrostu populacji Ziemi. Do tej pory, w duchu hedonizmu, mówiono młodym ludziom, żeby udawali bezpłodność albo mieszkali i wypoczywali w środowisku „przyjaznym dorosłym” bez dzieci. Ideologia gender i szum wokół „samorealizacji” kobiet, który różni się od tradycyjnego modelu rodziny, popychają z czasem rodzenie dzieci jeszcze dalej.

Znamienne jest też to, że w imię „różnorodności” i „tolerancji” to nie kobiety, które mają dzieci i wspierają tradycyjny model rodziny, trafiają na pierwsze strony i plakaty. Samolubne pokazywanie „inności” i przedstawianie jej jako „buntu” adresowane jest do młodych ludzi, którzy są w optymalnym wieku do założenia rodziny, choć oddziaływanie zaczęłoby się jeszcze wcześniej od „książek” i „uwrażliwienia” w przedszkola i szkoły. Dotyczy to również tutaj, późniejsze urodzenie oznacza mniej dzieci, więc każde nienarodzone dziecko amerykańskie czy europejskie „odciąża” naszą Ziemię o 58,6 ton.

Tak łączy się ideologia gender, propagowanie homoseksualizmu (od 2024 roku nominację do Oscara może mieć tylko film, w którym mniejszość odgrywa znaczącą rolę) i histeria klimatyczna. To dziwne, że tylko my, ludzie Zachodu, jesteśmy tym „zachwyceni”. Bez względu na to, jak usilnie szukamy tęczowej flagi na ambasadzie amerykańskiej w Rijadzie czy Pekinie, w centrach handlowych krajów islamskich nie ma „miesiąca dumy”. W pokazanej tam wersji hollywoodzkich filmów nie ma lesbijskiego pocałunku.

Od 2010 roku my, Węgrzy, kształtujemy kraj, w którym naszym życiem rządzą sprawdzone i niezmienne prawa natury. Ojciec jest mężczyzną, matka jest kobietą. Dbajmy o tę wartość wolności, dbajmy o nasze dzieci, dbajmy o naszą przyszłość!

(Źródło obrazu: tutaj .)

Źródło: mogzasterblog.hu