Tu zdaniem opozycji nie, ale wszystko jest w porządku, wolność prasy jest uratowana. Albo będzie.

 

W końcu jest (znowu) tak zwane Radio Wolna Europa, które mówi prawdę, swobodnie, po europejsku (czy raczej po amerykańsku).

Co to znaczy Jak to nazywają? To prawie nie ma znaczenia. Chodzi o to, że jest wolny i niezależny. Dlatego jest problem. Kiedyś ta audycja radiowa na antenie była wsparciem Węgrów w walce z komunistyczną dyktaturą, źródłem ukrytych wiadomości. Co prawda już wtedy nie była niezależna i obiektywna (była finansowana przez Kongres Amerykański, więc działała zgodnie z intencjami USA), ale wtedy działała przeciw dyktaturze.

Dziś dzielą się opiniami w Internecie, a gwarancją ich niezależności jest to, że są zależni od pieniędzy amerykańskiego Kongresu. Co, prawda, jest dużą różnicą. Albo nie. Wśród jego pracowników są tacy bezstronni i bezstronni pisarze, jak były dyrektor ds. komunikacji MSZP czy były dziennikarz Magyar Narancs (to też obiektywne źródło informacji, prawda?).

To, co pojawia się w internetowym interfejsie tego ledwie znaczącego organu, jest niemal obojętne. Jest to irytujące tylko wtedy, gdy próbują uczynić to, co fałszywe, prawdą za pomocą nieco nikczemnych środków. Służy temu np. historia Kisnaranca (unikam podawania jego imienia, na tyle nie zasługuje), która zrodziła się z rzekomego tłumienia prasy polskiej i słoweńskiej.

Nawet o tym nie warto wspominać, tym bardziej, że nie znamy wystarczająco dobrze żadnego z rynków medialnych, ale autor nie omieszka dodać dobrego smaku. Jako soczewka. I bezstronny.

Znamy nieustannie powtarzane kłamstwo, że na Węgrzech nie ma wolności prasy, że „czysty głos” jest tłumiony, że rząd likwiduje organy, które go atakują. Wspominają o ataku na Index, z którym rząd nie miał nic wspólnego na świecie, ale to była dobra rzecz. I Index dziękuje, jest w porządku, tak jak Telex, który wyrósł z niego przez podział. Wow, paskudny rząd, zrobił dwa portale opozycji zamiast jednego. To jest sam ucisk.

Albo oto inny dowód, „unicestwienie” Klubrádió, które ma zasłużenie niską oglądalność. Pomijając fakt, że radio samo w sobie uniemożliwiło automatyczne przedłużenie koncesji, bo łamało prawo, to teraz znów ubiega się o częstotliwość (i to samo!) . Pytanie brzmi, czy naprawdę chcą, czy tylko chcą wywołać kolejny międzynarodowy skandal. A o tym, że Karc fm nie dostanie automatycznej koncesji na prowadzenie też milczą, bo też złamali przepisy, co oznacza, że ​​muszą ponownie złożyć wniosek. Po prostu lewicowo-liberalna strona ich nie opłakuje.

 

Gdzie jest wolność prasy w dzisiejszych czasach? Dlaczego Wolna Europa nie martwi się niemiecką prasą, w której krytyka rządu jest prawie niemożliwa? Gdzie „niechętni” dziennikarze fruwają jak dzikie gęsi. Ale tam, prawda, prasa jest wolna. Prawie tak, jak mówi żart sprzed zmiany reżimu, nieco poprawiony: wolny dziennikarz w wolnym kraju pisze swoje wolne opinie, ponieważ jest wolny.

Co dziwne, ale może to być tylko zbieg okoliczności, radio Very Free Very Europe z jakiegoś powodu boi się wolności prasy tylko w krajach, w których wybrano chrześcijańsko-konserwatywne rządy – w prawdziwie wolnych wyborach.

Ciekawe, prawda?