O naszych piłkarskich bohaterach, którzy tak naprawdę zginęli na boisku, napisano już wiele. Również o ich wielkich fanach. Jak dotąd jednak Węgrzy, którzy godzinami jechali do Budapesztu z różnych zakątków Transylwanii, aby zobaczyć z bliska reprezentację narodową, byli pomijani w wiadomościach. Cytujemy z artykułu kronikaonline.
Spora liczba osób przyleciała do stolicy Węgier z Szatmárnémeti, Nagyvárad, Timisoara, Cluj, ale także z miast Székelyföld, położonych 7-800 kilometrów od Budapesztu, aby obejrzeć na żywo mecz węgiersko-portugalski 15 czerwca oraz mecz węgiersko-francuski 19 czerwca, aby poczuć entuzjastyczną i inspirującą, gorącą atmosferę fanów.
Farcádi Botond był obecny na dwóch meczach w Peszcie razem z dziesiątkami swoich rodaków z Székelyföld. Mecze kibicowania w Budapeszcie były dla nich swego rodzaju powrotem do domu.
„Pięć lat temu pojechaliśmy też do Marsylii, aby kibicować Węgrom w meczu o mistrzostwo Europy 2016 z Islandczykami, wtedy poczuliśmy, że to, czego tam doświadczyliśmy, było swego rodzaju „narodową inwazją”. To było objawienie widzieć tysiące i dziesiątki tysięcy węgierskich fanów zalewających francuskie miasto. W porównaniu z tym teraz pojechaliśmy do Pesztu tak, jakbyśmy wracali do domu” – powiedział.
Wyjaśnił, że było to zauważalne nie tylko dlatego, że drużyna grała na własnym boisku, a stolica Węgier była pełna węgierskich kibiców, ale także dlatego, że więź węgiersko-węgierska była zdecydowanie wyczuwalna. „Wiele, bardzo wielu ludzi przybyło, aby wesprzeć z Transylwanii, ale także z innych obszarów po drugiej stronie granicy. Jako mieszkaniec Szent-György poczułem podnoszące na duchu i dobre uczucie, że nasze miasto jest również ukochanym Budapesztem. Jeden z członków naszego zespołu przyszedł kibicować w koszulce Sepsi OSK, a wiele osób to rozpoznało i krzyknęło: chodźmy, Sepsi!” - Powiedział. Dodał, że to wspaniałe uczucie doświadczyć, jak bardzo znany, popularny i kochany klub Sepsiszentgyörgy, Sepsi OSK, który przygotowuje się do gry na arenie międzynarodowej, znajduje się również na Węgrzech.
„Wszyscy w kręgach kibicowskich w Peszcie przyjęli nas ciepło, zawiązały się przyjaźnie, wiele osób patrzyło na nas z szacunkiem, że przejechaliśmy 7-800 kilometrów, aby być na meczach. „Powrotowa” atmosfera kibiców w Peszcie wynikała również z tego, że świat mógł swobodnie powrócić do stanu sprzed pandemii, można było wreszcie trzymać się za ręce, przytulić, wspólnie jeść, wspólnie pić, kibicować, bo u nas nie było możliwość zrobienia tego przez długi czas” – powiedział Farcádi
Więcej szczegółów artykułu można przeczytać tutaj.