Czeski premier Andrej Babis nie chce poprzeć apelu podpisanego niedawno przez 17 przywódców Unii Europejskiej o ochronę mniejszości seksualnych, do którego sformułowania przyczyniła się uchwalona przez węgierski parlament ustawa o ochronie dzieci.

Babis nie podpisuje apelacji związanej z węgierską ustawą o ochronie dzieci

 

W czwartek premier w czeskiej Izbie Reprezentantów nazwał apel przywódców UE pustymi słowami Fot. AFP/Dursun Aydemir

W czwartek premier w czeskiej Izbie Reprezentantów nazwał apel przywódców UE pustymi słowami
Fot. AFP/Dursun Aydemir

W czwartek premier w czeskiej Izbie Reprezentantów nazwał wezwanie przywódców UE „przemówieniem”. Przedstawiciele opozycyjnej Czeskiej Partii Piratów, którzy w trakcie interpelacji pytali Babisza, dlaczego nie podpisał przyjętego w Brukseli 22 czerwca apelu europejskich przywódców, zostali nazwani przez premiera zdrajcami w związku ze wsparciem dla migracji, którzy próbują zniszczyć Republikę Czeską zgodnie z instrukcjami Brukseli.

„Oni (członkowie mniejszości seksualnych) chcą jakiegoś rodzaju praw. Nie podpiszę żadnego plagiatu podyktowanego panu przez kogoś z Europy” – odpowiedział czeski premier Tomás Martínka na pytanie przedstawiciela ruchu propirackiego, który zapytał, czy Czechy przyłączą się do apelu przywódców UE o krytykę Węgier. „Nie wiem, po co miałbym to robić” – stwierdził Andrej Babis.

Zdaniem czeskiego premiera Czechy i Węgry to suwerenne państwa. „Nie wiem, dlaczego mielibyśmy ingerować w sprawy Węgrów dotyczące ich praw” – wyjaśnił Andrej Babis. Uważał, że kontrowersyjne węgierskie prawo nie wpływa na życie seksualne, ale służy ochronie dzieci i rodziców. "Dzieci powinni wychowywać rodzice, a nie jakaś organizacja obywatelska" - podkreślił.

Zaznaczył, że osobiście nie ma problemu z homoseksualistami i ma wśród nich kilku przyjaciół.

Źródło: magyarhirlap.hu

Wyróżnione zdjęcie: szombat.org