Monica Cline, była wolontariuszka zajmująca się edukacją seksualną Planned Parenthood, rzuciła pracę dla giganta aborcyjnego kilka lat temu po tym, jak poczuła się zniesmaczona jego nieetycznymi praktykami. Teraz jej główną misją jest pomaganie światu, a zwłaszcza rodzicom, w zrozumieniu, w jaki sposób łańcuch aborcji zachęca małe dzieci do angażowania się w rozwiązłe zachowania seksualne, które ostatecznie prowadzą do aborcji. Co czeka nasz kraj, jeśli pozwolimy także na „oświecającą” reedukację?
Według „Christianity Daily” Monica Cline ujawniła się publicznie, kiedy Sąd Najwyższy stanu Iowa „zakazał” gigantowi aborcji kilka tygodni temu udziału w jego programie dotacji na edukację seksualną. Była wolontariuszka z radością przyjęła tę decyzję i ujawniła ciemne strony programu edukacji seksualnej Planned Parenthood oraz jego prawdziwy cel. (Niestety, decyzja została już zawetowana, więc Planned Parenthood może kontynuować – przy wsparciu państwa – swoją działalność „korupcji” młodych ludzi.)
Cline opowiedziała o swoim przerażającym doświadczeniu w katolickim kanale informacyjnym EWTN Pro-Life Weekly. Potwierdził, że materiały edukacyjne sieci aborcyjnej mają na celu „nauczenie dzieci, jak być tak aktywnymi seksualnie, jak to tylko możliwe . W tych materiałach abstynencja głoszona przez katolików jest przedstawiana jako śmieszna. Według niego materiały edukacyjne mają na celu jak najszybsze wymuszanie seksualności i seksualizacji dzieci.
Oskarżył organizację o zachęcanie dzieci do angażowania się w młodzieńczą seksualność i „wolność cielesną”, aby w końcu stały się frywolne, zaszły w ciążę i wybrały opcję aborcji. Według byłego pracownika gigantyczna firma wykorzystuje swoje programy edukacyjne jako „narzędzie marketingowe do aborcji”.
Cline przyznała również, że program nauczył dzieci, że rodzice „utrudniają usługi” i że „należy je usunąć z pola widzenia”. Innymi słowy, zachęcali nastolatki do rozpoczęcia życia intymnego bez wiedzy rodziców, do przyjmowania środków antykoncepcyjnych iw razie potrzeby do aborcji...
…Cline nie jest sam w swoich szokujących twierdzeniach. Inni obrońcy życia i kilku byłych pracowników aborcji ostrzegało, że przemysł aborcyjny wykorzystuje programy edukacji seksualnej, aby zachęcać do „ryzykownych” zachowań seksualnych i pobudzać rynek aborcyjny.
W ostatnich latach legiony zaniepokojonych rodziców na Florydzie, w Pensylwanii, Michigan, Kalifornii, stanie Waszyngton, Nowym Jorku i Karolinie Północnej protestowały przeciwko włączeniu „giganta aborcji” do edukacji. Bo organizacja głośno ogłosiła na swoich zajęciach, że promiskuityzm, czyli swobodne życie seksualne, jest jak najbardziej w porządku i „nie ma nic złego ani niezdrowego w częstej zmianie partnerów seksualnych lub w posiadaniu więcej niż jednego”.
Innym razem w swojej książeczce edukacyjnej dla młodzieży zakażonej wirusem HIV, zatytułowanej Zdrowi, szczęśliwi i seksowni, przekonywał nieletnich, że ich „prawem człowieka” jest ukrywanie zakażenia wirusem HIV przed partnerami seksualnymi. A program edukacji seksualnej w liceum już uczy 12-latków, „jak uprawiać seks oralny i analny”.
Jeśli ktoś po tym uważa, że to wszystko jest przedwczesne, to niech spojrzy na kompleksowy program edukacji seksualnej zaproponowany przez UNESCO czy WHO, który przedstawiła ostatnio Edit Frivaldszky , dyrektor Centrum Godności Człowieka. UNESCO rozpoczęłoby „reedukację” dzieci w wieku 5-8 lat i nauczyłoby je podstaw ideologii gender.
Jeśli więc ktoś ma jeszcze wątpliwości, co i jak by się stało, gdyby programy edukacji seksualnej trafiły do przedszkoli i szkół na Węgrzech, to zagraniczne przykłady są doskonałym przykładem trendów, programów nauczania i wytycznych.
Edukacja dzieci na Węgrzech jest wyłącznym prawem i obowiązkiem rodziców. Nie pozwól, by było inaczej!
Cały artykuł można przeczytać na portalu vasarnap.hu.
(Źródło zdjęcia okładki: Flickr)