„Ferenc Gyurcsány nadał swojej partii demokratyczną nazwę. Taki jest zwyczaj komunistów, zawsze trzeba reklamować to, czego się nie ma” – powiedział István Hollik w poście przesłanym na jego stronę na Facebooku, dodając: Groźba Gyurcsány mówi wszystko.
- Nie ma mowy, żeby chciał „rządów prawa” czy „demokracji”. Czego on chce? Próby koncepcyjne, ława przysięgłych i sąd doraźny. To już wiemy, musieliśmy w tym żyć przez prawie 50 lat. Nigdy! - zanotował polityk rządu.
Nie pierwszy raz upadły premier lewicy groził swoim politycznym przeciwnikom karami więzienia. Gyurcsány, który marzył o więzieniach Komcsi, miał na myśli łyżkę okruchów więźniów! Chwila:
„W takim razie po cichu zanotuję: to będzie więzienie, chłopcy i dziewczęta. Zasłużenie. Wtedy opowiadaliby sobie o wyższości moralności obywatelskiej. Widziałem na filmach, że trzeba łyżką uderzać w rury. Zacznij uczyć się techniki. Będziesz tego potrzebował."
Warto zauważyć, że zeszłego lata, po tym jak Attila Vidnyánszky został mianowany przewodniczącym rady powierniczej fundacji utrzymującej Uniwersytet Teatru i Filmu, Gyurcsány powiedział na swoim profilu w mediach społecznościowych, odnosząc się do dyrektora Teatru Narodowego: „ Będą przełomowe pod każdym względem. Nie będzie pochówku w wykopie. Będzie nawias”. Gyurcsány powiedział później o sprawie, że „ten post nie dotyczy tylko Vidnyánszky, dotyczy wszystkich”.
Jednocześnie wpis na Facebooku prezydenta Demokratycznej Republiki Konga wywołał skandal nawet wtedy, gdy kilka tygodni temu w odpowiedzi na referendum w sprawie ochrony dzieci premier Viktor Orbán wypowiedział się przeciwko swoim rodzicom. Máté Kocsis, lider frakcji parlamentarnej Fideszu, zareagował na incydent w następujący sposób: „Gyurcsány otworzył nowy rozdział korupcji dyskursu publicznego”.
Źródło: magyarnemzet.hu
Wyróżniony obraz: mandiner.hu