Przede wszystkim proimigrancka polityka Gergely'ego Karácsony'ego jest dla niego tak ważna, że ​​musiał nawet o tym mówić w Die Zeit. Najwyraźniej po to, by bezpośrednio poinformować znajomych w Brukseli, że gdyby w wiosennych wyborach do władzy doszła tęczowa koalicja, to nikt w UE nie miałby wątpliwości, że Gyurcsányowie przyjmą nielegalnych imigrantów z otwartymi ramionami, w przeciwieństwie do antyimigranckie stanowisko Orbánów .

Oczywiście wiedzieliśmy o tym nawet bez faktu, że Karácsony umieścił to w oknie niemieckiej liberalnej gazety. W Brukseli są tego świadomi od lat. Mają też zapewne świadomość, że Karácsony nie słynął w minionym okresie z prawdomówności i wiarygodności, dlatego oczekują, że przy każdej okazji będzie wspominał o niezmiennym spełnianiu ważnych dla nich oczekiwań.

Pikantność sprawy polega na tym, że burmistrz rozwiązał to, wskazując w przedmiotowym wywiadzie, że poza tym jest kłamcą. Zwłaszcza w przypadku migrantów. Powodem, dla którego nie popiera nielegalnej imigracji na swoich plakatach wyborczych jest to, że nie można w ten sposób wygrać wyborów.

A potem przychodzi ta świeża historia o zabójstwie księdza z Francji.
Nie tak dawno migrant na oczach swoich kolegów ściął głowę nauczycielowi z liceum na otwartej ulicy, krzycząc Allah akbar. A Karácsony staje na podium – zgodnie z terminologią państwa partyjnego – w kampanii od Battonyi do Nemesmedves i mówi o wszystkim, z wyjątkiem tego, że z pewnością wpuściłby nielegalnych imigrantów do kraju. Dla niego „zapewnienie praw osobom ubiegającym się o azyl jest moralnym obowiązkiem”.

Z pewnością moralnym obowiązkiem Karácsony'ego jest zapewnienie praw tego, który brutalnie zamordował księdza, który udzielił mu zakwaterowania, czy tego, który odciął głowę nauczycielowi na otwartej ulicy, nie mówiąc już o innych strasznych aktach terrorystycznych popełnionych tylko we Francji.

A wszystko to za plecami wyborców, otwarcie mówiących, że nie da się wygrać wyborów polityką przyjazną migrantom. Otwarcie deklaruje, że prowadzi politykę proimigrancką, nawet jeśli wyborcy tego nie chcą i gdyby kandydat na premiera im to powiedział, na pewno by go nie wybrali.

Karácsony stwierdza również w tym fragmencie wywiadu, że nie ma moralnych więzi ze swoimi wyborcami. Mimo że oklaskują go po jego wystąpieniach wyborczych, nie będzie realizował ich treści, nawet gdyby elektorat mógł na niego zagłosować właśnie z ich powodu.

Dla niego najważniejsza jest wola brukselskiego mainstreamu – powiedziane lub niewypowiedziane – by wesprzeć migrację, pomóc lobby genderowemu i dokończyć ruch LGBTQ na Węgrzech. W związku z tym szybkie wyburzenie dziedzictwa św. Istvána.

Swoimi potajemnymi planami świątecznymi próbuje zrobić to, czego przytłaczająca większość Węgrów w ogóle nie chce tolerować w kraju. Niesamowita perwersja.

Wcześniej burmistrz był w stanie tolerować sojusz z Gyurcsánem dopiero po obaleniu kilku Unicumów, ale dziś najwyraźniej czuje się dobrze w kłamstwie, ukrywaniu i antywęgierskim nastawieniu.

Powiedz mi, co to za człowiek, który po tym wszystkim nominuje się na jakikolwiek urząd publiczny? Czy potrafisz znaleźć na to słowa?

Źródło: 888.hu