Weekendowe zloty mieszkańców willi zapamiętało wiele mediów, ale jeśli transkrypcja tego, co zostało powiedziane, nie jest wystarczająco surrealistyczna, to trwającą ponad dwie i pół godziny imprezę można obejrzeć na stronie Koalicji Demokratycznej na Facebooku. Jest jednak coś, czym zajmujemy się w niewystarczającym stopniu, co nie jest odpowiednio uwypuklone w odniesieniu do komunikacji partii Gyurcsány, w tym rozpoczęcia greckiej kampanii splamionej ogniem, a jest to polityka językowa.
Kto ma język, ten ma władzę – mówią, ale w życiu codziennym mamy tendencję do ignorowania tej odwiecznej prawdy. Warto jednak zwrócić uwagę na to, jak komunikują się najbardziej pozbawieni skrupułów i jednocześnie odnoszący największe sukcesy krajowe przedstawiciele mentalności „idę tam i przegrywam” i jakimi koncepcjami operują „w przededniu” wyborów 2022 r. .
Sam Ferenc Gyurcsány swoim zaledwie dwudziestominutowym przemówieniem wyniósł stosunkowo niewiele z maratonu, ale i tak warto zwrócić uwagę, jakich słów chciał użyć, aby wywołać emocjonalne oddziaływanie na słuchaczy – przy braku racjonalnych argumentów. To ujawnia więcej niż próba interpretacji jego często niespójnego toku myślenia, ale wrócimy do tego.
Były premier w swoim wystąpieniu najczęściej używał słowa „ojczyzna”, dokładnie 18 razy, a jeśli dodamy do tego słowo „naród”, o którym wspomniał cztery razy, to możemy powiedzieć, że co 0,9 minuty Gyurcsány próbował przekonać słuchaczy, że treść, którą kryją te pojęcia, bije w jego niewinnym sercu i żyje w duszy gołębicy. Kto jednak śmie sądzić, że nie oczernia sobą swojego kraju, a raczej pozwala, by został on zawłaszczony przez stronę narodową? Daj spokój, proszę! Nie pozwala na to, chociaż właściwie nic to dla niego nie znaczy, a raczej garb na plecach, razem z trzema milionami faszystów pod wodzą Orbána.
Terminy „prawda” (2), „uczciwość” (7) i „honor” (3) zostały użyte łącznie 12 razy w ciągu dwudziestu minut, podczas gdy „(węgierski) kraj” zostało użyte dziewięć razy. Tym razem oczywiście bez przymiotnika, który stał się powszechnie znany z przemówienia Ószöd. Następnie sześciokrotnie wypowiedziane zostało wyrażenie „człowiek”, pięć razy „Europa/Unia Europejska”, „życie/żyć” i wreszcie „porwany/narodowy porywacz”. To ostatnie oczywiście nie pojawiło się jako wyznanie.
Warto przytoczyć w całości i dosłownie słowa końcowe byłego premiera:
„W imię Eucharystii nie obiecuję przebaczenia, bo nie przebaczam tym, którzy przez ostatnie 12 lat rabowali, obrażali i niszczyli mój kraj. Ale w imię zdrowego rozsądku, przyzwoitości i konstytucyjności mówię: będą mieli szczęście. Bo przyzwoita władza, przyzwoite, niezależne sądownictwo będzie tym, które ich pokona, a nie my. Uwierz mi, radzą sobie lepiej niż my.
Wewnętrznej sprzeczności nie da się rozwiązać, bo całe otwarcie kampanii dotyczyło tego, że wygrają przyszłoroczne wybory i że powstanie nowy rząd koalicyjny pod przewodnictwem DK. W takim razie, jak może się to zmieścić w zdaniu, że ich sądownictwo będzie sprawiedliwe i niezależne, ale oni sami nie? Przynajmniej „oni radzą sobie lepiej niż my” sugeruje, że poderżnęliby gardła swoim przeciwnikom do syta, ale przynajmniej zaciągnęliby nas do latarni. Z drugiej strony pocieszające jest to, że stworzony przez nich wymiar sprawiedliwości – powiedzmy pod patronatem Csaby Czeglédy – będzie przynajmniej sprawiedliwy i niezależny.
Olśniewająca czerwienią Klára Dobrev jako bohaterka imprezy, co zrozumiałe, spędziła na scenie więcej czasu niż jej życiowy partner, inspirując wyznawców sekty rodzinnej dokładnie przez 37 minut i użyła sformułowań „rząd/zmiana rządu "najczęściej - oczywiście dopiero po wymienieniu nazwiska Orbána w różnych konstelacjach - dokładnie 43 razy, czyli co 0,8 minuty, przypominał swoim słuchaczom o czekającej ich świetlanej przyszłości. Biorąc pod uwagę średni wiek, z pewnością tego potrzebował, zanim masy zapomniały, dlaczego się zebrał.
Tuż za nim uplasowała się „siła”, o której mowa była 23 razy, i co zaskakujące, na podium znalazł się triumwirat „uczciwość/honor/prawda”, o którym mowa była 22 razy. Kandydatka wspomniała o kraju 20 razy, o aspektach unijnych lub międzynarodowych 12 razy i 10 razy poczuła potrzebę podkreślenia, że jej rządy będą opierać się na wiedzy/zrozumieniu/profesjonalizmie.
„Jeśli nie rozprawimy się z reżimem Orbána, reżim Orbána rozprawi się z nami” –
– powiedział Klára w trzecim pokoleniu, a biorąc pod uwagę fakt, że to ekonomiczna potęga klanu Arpó-Dobrev-Gyurcsány przetrwała zmianę reżimu bez szwanku i od tamtej pory jest nienaruszona, jest to więcej niż dające do myślenia. Czy naprawdę są ludzie, którzy wierzą im, a nie własnym oczom? Oczywiście pytanie jest poetyckie, bo jak widać na załączonym rysunku - o co tak naprawdę chodzi!
Minęło 12 lat od destrukcyjnego rządu męża Kláry Dobrev i jego wymuszonej dymisji, a kandydat jest teraz reprezentantem Unii Europejskiej, a Gyurcsány liderem najsilniejszej partii opozycyjnej. I powinno być tu miejsce na samokrytykę, ponieważ jest to rzeczywiście duży dług wobec rządu krajowego; nawet jeśli Gyurcsány i jego poplecznicy systematycznie znikali z dowodów w latach 2006-2009. Obiecana odpowiedzialność nie została spełniona, a teraz musimy zmierzyć się z takim zdeformowanym dzieckiem, za którym Gyurcsány liże kącik ust, czekając na powtórne przejęcie władzy politycznej.
Ich użycie słów mówi wiele: jest skierowane nie tylko do resztek prawicowych i radykalnych wyborców narodowych, ale ich syreni śpiew dociera do każdego, kto jest choć trochę niepewny. Nasi rabusie i okaleczacze nie zrezygnowali z walki, ustawiają się w szeregi opozycji, by w 2022 roku zemścić się na wszystkich, którzy pozbawili ich władzy politycznej, czy to na potentacie Fideszu, czy po prostu na przeciętnym narodowym wyborcy. Niech nie będzie wątpliwości: to, o co teraz oskarża się rząd Orbána, albo już popełnił, albo popełni, jeśli wróci do władzy. I to od nas zależy, czy tak się stanie.
Na zdjęciu: MTI / Balázs Mohai / Ferenc Gyurcsány, przewodniczący Koalicji Demokratycznej (DK), były socjalistyczny premier i jego żona, Klára Dobrev, partyjna kandydatka na premiera w XI DK. Otwarcie kongresowej i opozycyjnej prawyborczej kampanii wyborczej w Centrum Kongresowym 29 sierpnia 2021 r.