Gdyby nie chodziło o nasze dzieci i wnuki, można by też powiedzieć: sprytny. Jednak możemy jedynie stwierdzić, że: podstępny, podstępny, podły. Skandaliczna oferta Amnesty International na Węgrzech otwarcie obeszłaby ustawę o ochronie dzieci.

Słysząc nazwę wspomnianej organizacji, racjonalnie myślący (tj. nieglobalistyczny) obywatel zaczyna podejrzewać, że wie, w jaki sposób chce zaatakować społeczność chrześcijańsko-konserwatywną (tj. patriotyczną), ich rodziny, a zwłaszcza Węgry, gdyż Niezliczoną ilość razy udowodnili, że nic nie jest od nich dalsze, jak idea narodu, akceptacja normalnego modelu rodziny. Wręcz przeciwnie, w każdym razie budzi się w nich gorączka bitewna, jeśli trzeba zaatakować normalność, tradycję, wartości i interesy narodu węgierskiego.

Zrobili to także wtedy, gdy zapadła decyzja o zaostrzeniu przepisów ustawy o ochronie dzieci, zakazie reklamy idei LGBTQ w szkołach. W interesie Węgrów rozdzielonych poza naszymi granicami nie powiedzieli i nie powiedzą ani słowa, wręcz przeciwnie, bronią przede wszystkim szerzenia aberracji seksualnych (czyli służąc sprawie dewiacyjnej mniejszości).

Teraz ci „obrońcy praw” prawie zginęli w tym, że „uczulające” brygady ciotek w tiulowych spódniczkach i brodach zostały wyrzucone z placówek oświatowych. Nie do zniesienia jest dla nich wiedza – jak straszna – że prawo przyznaje rodzicom prawo do decydowania, z jaką moralnością wychowują swoje dzieci. Nie pozostawali bezczynni, chwycili za klawiaturę i pisali listy do nauczycieli i uczniów.

Nie cytuję całej podstępnej wiadomości, tylko część, w której się maskują. tutaj:

"2021. 8 lipca weszła w życie ustawa, która ma na celu uregulowanie tematów i ram, w jakich organizacje pozarządowe mogą prowadzić zajęcia i wykłady w publicznych placówkach oświatowych. Nasza rezolucja w tej sprawie będzie dostępna jutro na naszej stronie internetowej, a także stworzyliśmy podcast, w którym Ádám Beöthy i Áron Demeter rozmawiają o skutkach ustawy, o tym, co może zrobić nauczyciel i jakie organizacje można zapraszać do szkół w jakich okolicznościach. Uważamy, że po wejściu w życie ustawy do szkół i młodzieży dotrze mniej treści LGBTQI, dlatego stworzyliśmy kurs e-learningowy, który można ukończyć w pół godziny o osobach LGBTQI, ich prawach i historii ruchu. Polecamy ten kurs zarówno nauczycielom, jak i uczniom.”

Teraz możemy coś zaoferować oddziałowi aberracji Amnesty, ale nie wypada tego opisywać.

Musimy zaakceptować fakt, że mają oni prawo bombardować takimi wiadomościami nieszczęsnych nauczycieli, a nawet uczniów (choć co do tego drugiego mamy poważne wątpliwości). Jednocześnie nauczyciele będący celem ataków mają również prawo wyrzucić te listy (jeśli są w formie papierowej) do kosza lub usunąć je ze swoich komputerów, jeśli są wysyłane pocztą elektroniczną. Mamy nadzieję, że są tylko tacy nauczyciele.

A jeśli są osoby, które chciałyby przemycić te śmieci do swojej szkoły, to kolej na rodziców. Na przykład od razu przeniosłabym dziecko do innej klasy z tej, w której mogą się pojawić awanturniczy propagandyści LGBTQ Amnesty, a gdyby doszło do tej niedopuszczalnej sytuacji za zgodą dyrektora, to też zabrałabym je ze szkoły. Chociaż oczywiście nie przegapiłbym również powiadomienia osób odpowiedzialnych za edukację.

List Amnesty International to nic innego jak otwarte lekceważenie praw rodzicielskich i sprzeciw wobec obowiązującego prawa , tylko sprytnie opakowane i zamaskowane. W ich liście jest mowa o Godzinie Wrogów, przestępstwie z nienawiści, które – jak wiemy – nie tylko należy zrozumieć, jeśli ktoś nie chce zaakceptować dewiacji, ale także powoli uznaliby to za przestępstwo, jeśli nie celebrujemy aberracji .

Jednak czegoś bardzo brakuje w ich ofercie. Zajęcia normalności nie są organizowane. To prawda, każdy robi to, w czym jest dobry.

(Źródło grafiki okładki: Shutterstock)