15 lat temu tego dnia upubliczniono przemówienie Ószöd, które wstrząsnęło do podstaw demokracją, która wyłoniła się z pokojowego przejścia zmiany ustrojowej i zachwiało wiarą milionów Węgrów w praworządność. Wciąż jednak zdania są podzielone co do przyczyny wycieku i tożsamości wyciekającego.

Powszechnie wiadomo, że po południu 17 września nagranie dźwiękowe przemówienia zamykającego premiera wygłoszonego na zamkniętym zebraniu frakcji MSZP w dniu 26 maja 2006 r. ) do Magyar Rádio, które opublikowało to w swoich wiadomościach o godzinie 16:00 i na swojej stronie internetowej, a około godziny piątej po południu przebywający wówczas w Győr Gyurcsány przyznał się reporterowi z Klubu RTL, że mówił na nagraniu.

Nie wiemy, kto słuchał lub czytał transkrypcję w ciągu czterech miesięcy między wygłoszeniem przemówienia a jego publikacją, poza obecnymi członkami ok. , ale znamy kontekst krajowy i międzynarodowy, bo Gyurcsány nie tylko oszukał węgierskich wyborców.

Czy wiemy na przykład, jak i co były premier uzgodnił z unijnym komisarzem Joaquínem Almunią , który podczas bezpośredniego spotkania wypytywał go, dlaczego chce oszukać Unię Europejską fałszywymi danymi? Komisarz ds. finansów odniósł się do opóźnionego programu konwergencji, zgodnie z którym węgierska gospodarka przeżywa rozkwit.

 Mówi się, że Gyurcsány stracił przytomność. "Co teraz?" - spytał.

„Widzimy dwie możliwości” – powiedział Almunia. Jednym z nich jest upublicznienie przez UE, że całkowicie sfałszowaliście dane makroekonomiczne. W takim przypadku musimy jednak zastosować sankcje i wycofać unijne dotacje z Węgier. Inną opcją jest przyznanie się, że dane zostały zmanipulowane, przyznanie się do popełnienia oszustwa. Przyznaje po węgiersku, że nas okłamali”.

Gyurcsány przyjął ofertę, jego życzeniem było, aby mógł to wszystko zrobić po wyborach. Almunia nie działał na własny rachunek, koordynował swoje posunięcie z Komisją Europejską, a wynik musiał zgłosić na piśmie. Dokument jest sklasyfikowany jako ściśle poufny.

Porozumienie zostało zawarte, komisja odesłała raport o konwergencji do rewizji, a jako termin wyznaczono wrzesień 2006 roku. Zmieniony program został ukończony do końca sierpnia, a Gyurcsány chciał uzyskać opinię wpływowego polityka przed przedłożeniem go komisji. Jego wybór padł na Jeana-Claude'a Junckera, premiera Luksemburga. Gyurcsány poleciał do Luksemburga. László Boglár, rzecznik prasowy Gyurcsány'ego, poinformował o wynikach spotkania w Budapeszcie. Jeśli chodzi o główne działania, trajektorię i kierunki węgierskiego programu konwergencji, Juncker nie skrytykował żadnego punktu związanego z programem.

Część dziennikarzy akredytowanych w Brukseli zwróciła uwagę na brak wspólnej konferencji prasowej premiera. Jeden z nich zwrócił się do węgierskiego MSZ o przesłanie mu programu konwergencji, ale otrzymał odpowiedź, że istnieje on tylko w języku węgierskim i nie został przetłumaczony na angielski. Dziennikarz zadzwonił następnie do szefa sztabu Junckera i zapytał go, kiedy jego szef nauczył się węgierskiego? Po wyjaśnieniu, dlaczego zadano to pytanie, szef sztabu odpowiedział:

"Mój szef cierpliwie wysłuchał Gyurcsány'ego, powiedział, że to co zaprezentował na początku brzmiało dobrze, ale poczeka na oficjalny materiał i wyrobi sobie opinię dopiero po dokładnym przestudiowaniu go."

W ten sposób Gyurcsány umniejszył swoją wiarygodność u jednego z najbardziej wpływowych polityków w UE i to samo stało się z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, która została zmuszona do obalenia:

„Temat, który premier Węgier twierdził, że został zatwierdzony przez panią Merkel, nie był nawet omawiany na spotkaniu”.

Wszystko to prowadzi do wniosku, że tyloma politykami socjalistycznymi (Péter Kiss, Ferenc Baja, Imre Szekeres, Katalin Szili, László Puch), przeciek służył głównie interesom Ferenca Gyurcsány'ego. Podobnego zdania jest jednak emerytowany przewodniczący rady sądu najwyższego Miklós Völgyesi, sędzia karny Miklós Völgyesi, według którego istnieje wiele dowodów na to, że przeciek był dziełem Gyurcsány'ego, a takim dowodem jest również pakt zawarty z komisarzem UE, który przewidywał jako warunek dla premiera, że ​​musi on informować węgierską opinię publiczną o rzeczywistej sytuacji w kraju.

W Balatonőszöd, w rządowym kurorcie, gdzie premier wygłosił niesławne przemówienie przed rodziną w zamkniętym gronie, nagranie zostało wykonane w dwóch kopiach, w bardzo słabej jakości. Były one przechowywane w skarbcu Zoltána Gála J. (dziś węgierski głos Gergely Karácsony – red. ), szefa kancelarii premiera. 17 września został po raz pierwszy opublikowany w części, a później w całości w Magyar Rádio. Przypadkowo właśnie wtedy nastąpiła zmiana prezesa rozgłośni i powołanie nowego, György Sucha.

Jedno z nagrań zostało poprawione przez techników Magyar Rádió, kaseta została skopiowana w kilku egzemplarzach i dostarczona przez kurierów motocyklowych do redakcji kilku ogólnopolskich mediów. Kto podjął tę decyzję? Pewne jest, że nie jest prezesem Węgierskiego Radia, które działa pod rządową kontrolą. Nie mógł tego zrobić bez pozwolenia. Na przykład, skąd wiesz, że nagranie audio nie zostało zmanipulowane? Było jasne, że publikacja stworzy niemal rewolucyjną sytuację w kraju.

„Można demonstrować przed parlamentem. Będą się nudzić. idą do domu"

Gyurcsány nawiązał do tego w swoim przemówieniu. I jak ciekawe, szef policji narodowej László Bene, który jest mianowany przez premiera i dlatego musi go prosić o zgodę na wyjazd za granicę, pojechał właśnie wtedy na konferencję Interpolu.

Po tym, jak przemówienie wyszło na jaw, Gyurcsány oczywiście zaprzeczył, że ujawnienie go leżało w jego interesie, a po latach szkalowania doszło do kolejnego: w czerwcu 2011 roku spisał i wysłał do prezesa MSZP Attila Mesterházy'ego posiadane informacje , w tym nazwiska tych, którzy według niego mogli ujawnić przemówienie. Jednak Mesterházy zniszczył kopertę, którą otrzymał od Gyurcsány, nie czytając jej następnego dnia przed dziennikarzami. Uzasadnił swoje działanie, mówiąc, że jeśli Gyurcsány nie czuje się niepodważalny i dlatego nie ujawnia swoich informacji, to nie można oczekiwać, że zrobi to za niego.

W 2014 roku Gyurcsány wspominał swoje przemówienie w studiu ATV

„Ta historia, jeśli nie wyjdzie we wrześniu 2006 roku, nie przypominam sobie wygłaszania takiego przemówienia, uwierz mi! ...W ogóle nie czułem się winny, nawet dzisiaj. To cholernie dobra przemowa. Jak to się ma do przeklinania? Cóż, przysięgam!”

Następnie na pytanie reportera, czy w odwrotnej sytuacji nie wykorzystałby politycznej szansy ujawnienia przemówienia Ószöd, odpowiedział:

„Czy kiedykolwiek słyszałeś od któregoś z czołowych Fideszów, że ujawnili przemówienie w Ószöd? – pyta Gyurcsány. Przyznaję, że nie, odpowiada Egon Rónai. No to kłamią! kontynuuje były premier. Osiem lat temu okazało się, że to oni w końcu przeciekają. Nie wiemy, kim są na początku, ale są na końcu”.

Choreografia to zwykłe parowanie, obwinianie za to, co się stało, największej wówczas partii opozycyjnej, Fideszu. To naprawdę nie dziwi kogoś, kto nigdy nie stanął przed Węgrami i nie powiedział otwarcie, że tak, zrobiłem to czy tamto, dlatego to zrobiłem i biorę za to odpowiedzialność. Niestety jednak, zgodnie z obecnym stanem wiedzy, informacja może wycieknąć tylko raz, ponieważ nie możemy wystrzelić tego samego pocisku dwa razy. Jeśli lubisz: co wyciekło, wyciekło.