Przedwyborcze wybryki lewicy zakończyły się wstydliwą porażką: systemy informatyczne „zamroziły się” już pierwszego dnia głosowania, co oznacza, że nikt nie mógł głosować – relacjonuje wstydliwą rzeczywistość Origo.
Wygląda na to, że organizatorzy zapomnieli się przygotować, by zapewnić choćby pozory głosowania - piszą - dlatego "system informatyczny" zatrzymał się dla pierwszych kilku wyborców . To zabawne, że lewicowy prawnik organizatora, György Magyar , i jego organizacja próbowali ustawić to jako sukces, kłamiąc, że było wielu wyborców, ale w ciągu kilku godzin rozbudowaliby system na tyle, aby móc kontynuować. Co oczywiście byłoby niemożliwe, gdyby było naprawdę prawdziwe. Ponadto wielu wyborców starali się zilustrować zdjęciem, na którym jest ich około 10, a nie wiadomo, ilu z nich to organizatorzy.
Oczywiście nikt nie ponosi odpowiedzialności za awarię (bo to dla nich naturalne), ale już teraz próbują zgadnąć, że wpadka to nie przypadek, za upadkiem może stać atak z zewnątrz. Pytanie tylko, kogo obchodzi główna farsa? Kto byłby nieszczęśnikiem, który poświęciłby choć jedną minutę, aby utrudnić ten pchli cyrk? Nie ma szans, ludzie!
Chaos jest symboliczny: pokazuje, że lewica nie potrafiła zorganizować nawet tego. Nie ma to wpływu na ostateczny wynik głosowania, bo nikt nie może tego sprawdzić, więc powiedzą, co chcą. Ferenc Gyurcsány już dawno zdecydował: ogłosi Boże Narodzenie jako zwycięzcę.
źródło: Origo.
(Zdjęcie na okładce: „Kłębiący się tłum” próbuje wygrać prawybory na Széll Kálmán tér . Zdjęcie: MH/Tamás Purger)