Zbliżają się wybory w Niemczech i oto szkielety wciąż wypadają z szafy. W miniony czwartek rano ludzie z Prokuratury Krajowej Dolnej Saksonii zajęli budynek Federalnego Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Sprawiedliwości.

W niewyjaśnionej dotąd sprawie prania pieniędzy przeprowadzono przeszukanie domu. Oba ministerstwa są kontrolowane przez socjaldemokratów, a ministerstwo finansów przez kandydata na kanclerza SPD Olafa Scholza . Były burmistrz Hamburga należy do konserwatywnego skrzydła socjalistów, więc jest akceptowalną postacią wśród wyborców niezdecydowanych i CDU. Gdyby wybory odbyły się teraz, SPD Scholza zajęłaby drugie miejsce , a nie oszukujmy się, awans partii zawdzięcza osobie Olafa Scholza.

Najwyższy czas wymyślić aferę, która zdławi rosnące skrzydła socjalistów. Sprawa, w której śledztwo prowadzi prokuratura, nie jest świeża, wątki sięgają 2018 roku. Trzy lata temu (!) bank w Hanowerze uznał przepływ pieniędzy jednego ze swoich klientów za podejrzany i wypełnił swój prawny obowiązek zgłoszenia go właściwemu organowi. Chodziło o przekazanie do Afryki ponad półtora miliona euro i podejrzewano, że tło transferu może leżeć na finansowaniu terroryzmu, handlu bronią i narkotykami. Bank poinformował o tym specjalną agencję wywiadu finansowego, krajową FIU (Financial Intelligence Unit).

FIU to agencja Unii Europejskiej utworzona w celu zwalczania prania pieniędzy i finansowania terroryzmu, podobna do agencji ochrony granic Frontex. FIU istnieje we wszystkich krajach członkowskich, także na Węgrzech, gdzie jest połączona z NAV. Niemcy kilka lat temu oddali urząd pod jurysdykcję Ministerstwa Finansów, znacznie powiększyli jego kadrę i sprzęt informatyczny. Zadaniem FIU jest sprawdzenie wszystkich raportów z niemiecką skrupulatnością, przeprowadzenie analizy ryzyka, a następnie przekazanie podejrzanych spraw organom śledczym. Urząd przygotowuje godne pozazdroszczenia raporty ozdobione wykresami i kolorowymi rysunkami, ale jakoś zapomina o przekazaniu podejrzanych spraw po analizie. Jest to z pewnością niedopełnienie obowiązków służbowych, czyn podlegający karze, a teraz w końcu rozpoczęło się śledztwo przeciwko urzędnikom bez nazwiska. W naszym przypadku mówimy o złożonym finansowaniu terroryzmu przebiegającym w kilku wątkach, czego FIU nie przekazała, tym samym opóźniając śledztwo w sprawie. Nie wiadomo, czy było to celowe, czy zwykłe zaniedbanie, a na razie nie ma konkretnych osób odpowiedzialnych, tylko podejrzani.

W każdym razie odpowiedzialność polityczna spoczywa na szefie odpowiedniego ministerstwa, socjalistycznym kanclerzu na kanclerza Scholza. „Jak dobrze, że po raz kolejny udało nam się udowodnić istnienie państwa prawa!” powiedział minister, ponieważ prokuratura wojewódzka może zlecić śledztwo ministerstwu federalnemu. Wygłosił też krótki wykład na temat zmian, jakie poczynił w tej dziedzinie podczas swojej służby. Zaimprowizował ładne szwedzkie przemówienie wyborcze i rzucił piłką w kark swojemu obecnemu koalicjantowi, bo i oto, mimo ośmiu lat współpracy, teraz atakują poniżej pasa.

Pod koniec kampanii wyborczej zawsze pojawia się podejrzenie politycznej dyskredytacji. Która partia jest w interesie szantażowania kandydata na kanclerza Scholza? Według kręgów berlińskich CDU, bo do CDU należy Ministerstwo Sprawiedliwości Dolnej Saksonii, które zleciło rewizję, a prokurator w Osnabrück przez lata był człowiekiem CDU. Nie mają innego tematu, mówi Scholz o swoim chadeckim przeciwniku, tylko tę sprawę FIU. (I może to być nawet afera Wirecard, która wybuchła w zeszłym roku, której wątki dotarły również do ministerstwa kierowanego przez Scholza.)

Pozostałe partie, czyli Zieloni, Linke i Wolni Demokraci (FDP), domagali się natychmiastowego zwołania parlamentarnej komisji finansów, jeszcze przed wyborami. To prawdziwe wezwanie do zwłok, chcą osaczyć rywala politycznego, ponieważ znaleźli sposób na jego obejście. Zresztą w Niemczech to głównie Zieloni nalegają na śledztwo w sprawach korupcji i prania brudnych pieniędzy. W Ministerstwie Finansów w Badenii-Wirtembergii, gdzie mają tekę, otworzyli tzw. „portal oszustw podatkowych” i chcą go wprowadzić we wszystkich krajach związkowych.

Obywatele mogą złożyć anonimowe doniesienie przeciwko swojemu sąsiadowi lub komukolwiek, w sposób podobny do woźnego, przypominający stare brązowe i czerwone czasy. Wystarczy, że uchylający się od płacenia podatków, osoba skorumpowana, złodziej itp. nazwać je, a są one ziarnami nieufności między ludźmi. Czego jeszcze możemy się spodziewać, pyta CSU, jeśli Zieloni dostaną się do rządu? Czy staniemy się krajem sygnalistów i sygnalistów?

Nie daj Boże, prasa wiedziała o rewizji domu ministerstwa wcześniej niż władze. Rozpoczęli akcję, która zaczęła się od dyskretnej inspekcji: bo w godzinach pracy do gmachu ministerstwa weszło zaledwie dwa tuziny osób w cywilnych ubraniach. Skąd i w jaki sposób pracownicy prasy zdobyli informacje? Powstaje również pytanie, czy przeszukanie domu było w ogóle konieczne, skoro władze mogły uzyskać potrzebne dokumenty w inny sposób.

Każdy cud trwa trzy dni, nawet w Niemczech. Wiadomość rozeszła się tak, jak nadeszła. Nie zaszkodziłoby się z tym uporać, bo – i tu cytuję komentatorów skrajnie lewicowych Süddeutsche Zeitung i Spiegel: „Niemcy mają strukturalny problem prania pieniędzy; przestępcom zbyt łatwo jest wyprać swoje nieuczciwie zdobyte zyski w tym kraju”. „Niemcy są uważane za raj dla przestępców, gdzie można prać pieniądze z brudnych interesów. A jeśli przestępcy zostaną złapani i skazani, prawie zawsze zatrzymają łup”.

Źródło: Magyar Hírlap

Autor: Irén Rab

(Na okładce: Olaf Scholz. Źródło: MTI/EPA pool/Clemens Bilan )