Rak idei liberalizmu polega na tym, że nie jest on w stanie powstrzymać łamania ograniczeń/praw/zwyczajów. Prawie wszystkie jego cele mają pozytywny rdzeń, ale on popycha każdy pomysł do skrajności, więc w pewnym momencie z konieczności staje się on społecznie destrukcyjną, destrukcyjną ideą. Przyjrzyjmy się pięciu wielkim „świętym krowom” liberalizmu.

Jedną z podstawowych zasad dzisiejszego liberalizmu jest to, że należy zniszczyć wszelką władzę i hierarchię. Zalążek tej idei był realistycznym ziarnem, ponieważ przywileje wynikające z urodzenia i pozycji rzeczywiście musiały zostać zniesione. Jednocześnie przepracowanie idei stało się nieuchronnie siłą niszczącą społeczeństwo, gdyż sprzyja przeciętności i często prowadzi do niezdecydowania. Polityka jest doskonałym przykładem szerzenia się bylejakości, w dzisiejszych czasach nie ma polityków podobnych De Gaulle'a , Adenauera czy Kennedy'ego Międzynarodowa oligarchia finansowa potrzebuje tylko gładkich polityków bez władzy i woli, prezydent USA Joe Biden jest tego doskonałym przykładem.

Jeśli konserwatywny szef rządu staje w obronie swoich zasad, natychmiast zostaje uderzony mglistą koncepcją „autorytaryzmu”. Premier Viktor Orbán jest w centrum ciągłych i seksistowskich ataków, ponieważ jest utalentowanym politykiem. Od dziesięciu lat lewicowo-liberalni politycy i ich media prowadzą kompromitującą kampanię przeciwko naszemu premierowi. Nazywa się go dyktatorem, mimo że francuski prezydent ma znacznie szersze uprawnienia, ale E. Macron jest po „dobrej stronie”. Warto zauważyć, że zniszczenie autorytetu obejmuje również zniszczenie autorytetu państwa. Jakie państwo nie jest w stanie chronić swoich granic?

Innym widocznym obszarem niszczenia autorytetu jest sztuka. Wcześniej każda dziedzina sztuki miała swój specjalistyczny organ, od którego decyzji nie można było się odwołać. To niewątpliwie utrudniało szukającym nowych dróg drogę, bo działało jak filtr, ale prawdziwy talent – ​​jeśli był wytrwały – potrafił ten mur przebić. Prawdą jest również, że wielu artystów pozostało biednych, ponieważ zostali rozpoznani dopiero po śmierci. Podczas gdy sztukę wspierali bogaci finansiści i kościół, autorytetem zawodowym był klient/finansista. Tak narodziły się wielkie, klasyczne dzieła. Kiedy jednak podporę sztuki przejęło bezosobowe państwo, wziął górę brak władzy, a liberalne „niech zakwitną wszystkie kwiaty” stało się hasłem. Dlatego nie ma dziś nikogo, kto oddziela twórczość artystyczną od tego, co podłe, kiczowate, niesmaczne, brzydkie. A ci, którzy domagają się nieograniczonej swobody artystycznej, w większości trzymają się „państwowych bombek”. D. Murray pisze w swojej książce „Dziwna śmierć Europy”: „Najważniejszą odpowiedzią jest… brak. Dlaczego sztuka nie może podjąć wątku tam, gdzie skończyła się religia?... wielu współczesnych artystów nie szuka dziś wiecznych prawd, piękna i dobra, ale po prostu mówi widzom: tarzam się z wami w błocie.. . "

Zniszczenie autorytetu w społeczeństwie skutkuje brakiem wzorców i upadkiem kultury. Przed II wojną światową niesprawiedliwość społeczna była w społeczeństwie węgierskim niezmierzona, ale jednocześnie arystokracja i szlachta wyznaczały wzór do naśladowania w kulturze i zachowaniu. W czasie wojny i po wojnie wzorzec do naśladowania został zniszczony lub wyparty, a naród pozostał bez wzorca kulturowego. Wzorem do naśladowania stał się więc W rezultacie dzisiejsze życie publiczne jest przesiąknięte opresyjną atmosferą proletariackiej pretensjonalności i liberalnych szarpnięć. A media społecznościowe to wysypisko informacji, gdzie każdy może wyrazić swoją opinię na każdy temat. Gdzie opinia cioci Mari na temat szczepień jest warta tyle, co Béla Merkely Széchenyi. W dużej mierze jest to powód, dla którego przed czwartą falą zachorowań w naszym kraju nadal nie zaszczepiono prawie czterysta tysięcy osób starszych. A w wielu krajach protestują przeciwko szczepieniom i ograniczeniom, podczas gdy szpitale działają na granicy swoich możliwości. Zniszczenie autorytetu w ważnych sprawach skutkuje niestety niepewnością, niemożnością podejmowania decyzji lub złymi decyzjami.

Ideę Społeczeństwa Otwartego wyniosło zniszczenie autorytetu na filozoficzne wyżyny. Liberalny filozof János Kiss: „W społeczeństwie otwartym nie ma nieomylnych autorytetów, które decydowałyby za nas, co jest prawdą, co jest dobre, a co słuszne…” To wizja kolejnego utopijnego eksperymentu społecznego, który zakłada, że charyzmatyczny przywódca nie jest potrzebny, sprawy same Jednak brak autorytetu – zwłaszcza w czasach kryzysu – może mieć tragiczne konsekwencje. Konsekwencje tej dryfującej filozofii widzimy w kierownictwie Unii, czy to w radzeniu sobie z kryzysem gospodarczym, czy z epidemią Covida. Niestety, liberałowie skrajnie interpretują władzę i świadomie mylą ją z dyktaturą.

Wojownicy społeczeństwa otwartego: Sir Karl Rajmund Popper, angielski filozof austriackiego pochodzenia, hrabia RN Coudenhove-Kalergi, duchowy ojciec ruchu paneuropejskiego, oraz György Soros, amerykański spekulant pochodzenia węgierskiego (fot. Origo.hu )

Innym wielkim hasłem liberalnych celów jest wyzwolenie. Wyzwolenie pańszczyzny, zniesienie systemu kolonialnego i przyjęcie uciskanych mniejszości były właściwymi celami. Kobiety w XIX-XX na przełomie wieków nadal byli naprawdę uciskani. Kobiety napotykały bariery w edukacji, głosowaniu i zatrudnieniu. Ich walka o równouprawnienie była więc ruchem pozytywnym. Jednocześnie po drugiej wojnie światowej feminizm stał się ideą społecznie destrukcyjną, bo doszedł już do punktu zaprzeczania macierzyństwu. W krajach anglosaskich niektóre kobiety o skrajnej interpretacji wolności dumnie noszą koszulki z napisem „Miałam aborcję”, inne noszą naszywki z napisem „Mój umysł, moje ciało, mój wybór”. Liberałowie nie są w stanie rozwiązać napięcia między macierzyństwem a karierą, ponieważ przeceniają rolę kariery. W rezultacie praca wykonywana w domu stała się przekleństwem, ale to samo dla innych, wykonywana jako służba, jest samą samorealizacją.

Bar Czy warto byłoby przeprowadzić ankietę, aby dowiedzieć się, jaki odsetek kobiet uważa, że ​​zrobiły karierę i spełniły swoje marzenia? Dzikim pędem feminizmu jest kobieta-żołnierz, która przysięga zabijać zamiast rodzić dzieci, a także zapaśnicy, bokserzy itp., którzy rezygnują ze swojej kobiecości. Ogólnie rzecz biorąc, jest to zacieranie się mentalności męskiej i żeńskiej. Skrajny feminizm doprowadził obecnie tzw. kraje rozwinięte na skraj katastrofy demograficznej. „liberalnych demokracji” , choć według modelu węgierskiego konflikt między macierzyństwem a karierą można sprowadzić do znośnego poziomu przy odpowiedniej polityce rodzinnej. Kobiety pozbawione doświadczenia macierzyństwa nawet nie wiedzą, co straciły! Najnowszym niesamowitym celem feminizmu jest uwolnienie kobiet od rodzenia dzieci! Chorążym tej idei jest Anna Smajdor , która w 2007 roku wyjaśnia swoją przerażającą wizję w pracy „Moralny nakaz ektogenezy”. Według zwolenników ektogenezy sztuczna macica jest już dostępna. To dążenie znacznie przewyższa eugenikę w stylu nazistowskim, modną między dwiema wojnami światowymi, oraz wyobraźnię Hitlera! Nawet zarodki wybrane na podstawie kryteriów hodowlanych mogą być wszczepiane do sztucznego macicy, a nawet niewolnicy mogą być hodowani tą procedurą. Dzisiejszy skrajny, postępowy liberał nie zna już żadnych granic moralnych, wyobraża sobie siebie jako Boga!

Zdjęcie: Pixabay

Z czym walczą współczesne feministki? (Zdjęcie: Pixabay)

Homoseksualiści byli potępiani przez społeczeństwo w wielu krajach aż do drugiej wojny światowej, a Hitler nawet wysyłał członków tej grupy do obozów koncentracyjnych. Zniesienie ich niekorzystnej dyskryminacji było zatem uzasadnionym żądaniem. Ale liberałowie też nie mogli na tym poprzestać, Pride stał się dniem/tygodniem/miesiącem gejowskiej dumy. Jednak można być dumnym tylko z własnych osiągnięć, a nie odziedziczonych skłonności! Ale to nie ma znaczenia, że ​​ruch gender nie ma podstaw naukowych, ponieważ zaprzecza ważności praw naturalnych! Sytuacja jest jednak jeszcze gorsza, ponieważ niekorzystna społecznie cecha – bezdzietność – cieszy się obecnie euforycznym szacunkiem, opartym na fałszywym zielonym haśle. Ponieważ przeludnienie zagraża trzeciemu światu, a nie społeczeństwu białego człowieka. O przemocy ruchu świadczy fakt, że nasze dzieci stały się już celem ataków pod kryptonimem „uwrażliwienie”. Likwidacja dyskryminacji osób homoseksualnych doprowadziła obecnie do szerzenia się dewiacji seksualnych, a nawet stała się normą, której należy przestrzegać, „wartością europejską”, chociaż dezintegruje podstawową komórkę społeczeństwa, instytucję rodziny.

Tak zwany według obrońców praw pojęcie wyzwolenia obejmuje bezzasadne objęcie zboczonych mniejszości, które czynią warunki życia milczącej większości nędznymi. Do tej grupy należą narkomani, hałaśliwi, graficiarze, wandale, wulgaryzmy, hejterzy, osoby mieszkające w przestrzeni publicznej itp. W tym przypadku ścierają się dwa prawa: nieograniczona wolność dewiantów i prawo milczącej większości do pokoju, czystości i bezpieczeństwa. To dziwne, że zdaniem liberałów prawa dewiacyjnej mniejszości są silniejsze. Filozofia ta stanowi podstawę ruchu „miasto dla każdego”. Oczywistym skutkiem tego było zniszczenie Budapesztu za prezydentury Gergely'ego Karácsony'ego. Smutne w tym wszystkim jest to, że ten ruch – ze względu na swój doktrynerski charakter – nie jest w stanie rozwiązać prawdziwego problemu mieszkaniowego. W przeszłości prawa i zwyczaje dawały ład i porządek, dziś liczy się tylko prawo. Jeśli natomiast wszystko reguluje prawo, będzie to sam falanster, a jeśli nie, to zmierzamy w stronę anarchii. Eliminacja zwyczajów z norm zachowania i wyzwolenie dewiacyjnych mniejszości od wszelkich norm przekształciło się teraz w terror mniejszości.

Rozpadający się Budapeszt

To także Budapeszt Świąt... (fot. RemoNews)

Ulubioną dziedziną liberałów jest integracja, na Węgrzech to głównie doganianie Cyganów. Cel jest szlachetny, ale sposób jego realizacji nigdy do niczego nie doprowadził ze względu na doktrynersko-liberalne podejście. Doskonałym tego przykładem jest Gyöngyöspata. Problem społeczny można rozwiązać tylko wtedy, gdy obie strony tego chcą i obie strony uznają własną odpowiedzialność za genezę problemu. Z kolei liberałowie uważają, że wszystkie problemy są zakorzenione w uprzedzeniach społeczeństwa większościowego . Jednak ta z gruntu fałszywa zasada wiąże wolę w supeł i uniemożliwia poszkodowanemu zrobienie czegoś, by poprawić swoją sytuację! Jesteśmy ofiarami, nie musimy nic robić, wszystko przychodzi nam bez większego wysiłku – pomyśl i powiedz tzw. Cyganie nauczani przez obrońców praw człowieka. A kiedy sąd przyznał 100 milionów HUF odszkodowania rodzicom dzieci wykazujących dewiacje, które opuściły szkołę, był to policzek dla głównego nurtu społeczeństwa. Cygańskie dzieci i ich rodzice mogą się z odszkodowania nauczyć, że bardziej opłaca się procesować niż studiować, bo tzw. wspierać prawników. W tym momencie praktykowanie liberalnych zasad staje się społecznie destrukcyjną siłą.

Należy zaznaczyć, że sposób doganiania dzieci cygańskich jest kwestią pedagogiczną i społeczną, a nie prawną! A sukces integracji jest w dużej mierze kwestią ilości. Jeżeli odsetek dzieci cygańskich w klasie jest zbyt wysoki, to integracja zostaje zatrzymana lub wręcz odwrócona, a wtedy rodzice dzieci niecygańskich zmuszeni są przenieść swoje dzieci do innej szkoły. Sposób integracji proponowany przez „obrońców praw” pogłębia problem zamiast go rozwiązywać. A Ameryka, w której od trzydziestu lat krążą destrukcyjne idee liberalne, doszła już do punktu, w którym mówi się o zniesieniu systemu egzaminów w szkołach, w których dzieci kolorowe osiągają gorsze wyniki niż dzieci białe. Zamiast integracji i doganiania, w najbardziej zaawansowanej liberalnej demokracji następuje spychanie w dół!

Następną wielką „świętą krową” liberalizmu jest nieograniczona wolność słowa i opinii. Wolność słowa i opinii jest kamieniem węgielnym każdej demokracji, ale kiedy jest nieograniczona, często wzbudza nienawiść i sprzeciw, raniąc uczucia. Naruszenie uczuć religijnych jest szczególnie podłe i niebezpieczne. To, co w naszym kraju budzi jedynie umiarkowaną dezaprobatę, jest już powodem aktów terroryzmu na Zachodzie z powodu fanatycznej religijności muzułmanów. Mimo doświadczenia liberałowie upierają się, że wyśmiewanie się z proroka Mahometa jest prawem do wolności. Ogólnie rzecz biorąc, nie do zniesienia jest to, że społeczeństwo musi tolerować fakt, że jedna grupa na co dzień atakuje psychikę innej. Skrajna interpretacja wolności słowa zatruwa jakość życia, podsyca atmosferę wojny domowej, w której nie ma już miejsca na sensowny dialog, dyskurs publiczny toczy się wokół pseudoproblemów, a porozumienie w kwestiach losów narodowych nie jest już możliwe. Nieograniczona wolność słowa jest najskuteczniejszym narzędziem „kopania rowów” w polityce.

Fałszywe nagranie karetki Lajosa Korózsa

źródło obrazu: YouTube

Poważnym wypaczeniem zasady wolności słowa i opinii jest wykorzystywanie kłamstwa jako narzędzia politycznego. Niestety, kłamstwa stały się najskuteczniejszym narzędziem polityki lewicowo-liberalnej opozycji. Nie ma kłamstw, za które lewicowi liberałowie przepraszają. Lajos Korózs nie mrugnął okiem, gdy zawalił doniesienie z fałszywym ratownikiem medycznym, nie zrezygnował z mandatu poselskiego. A dowodem całkowitej amoralności (niemoralności) jest próba przekształcenia przez lewicowo-liberalnych intelektualistów mafijnego kłamstwa öszöd Ferenca Gyurcsány'ego a Ferenc Gyurcsány nie podał się do dymisji po upublicznieniu kłamstwa. Klára Dobrev, jako kandydatka na premiera, wciąż jest dumna z kłamstw męża. Ale sytuacja nie jest lepsza w Parlamencie Unii Europejskiej, gdzie pod adresem Węgier i Polski leje się powódź dobrze udowodnionych oskarżeń. Szczytem kpiny z zasady wolności słowa i opinii jest politycznie poprawny sposób wypowiadania się, uniemożliwiający wprowadzanie do dyskursu publicznego realnych problemów społecznych, a także pogwałcenie mglistych „wartości europejskich”, co sprawia, że ​​kraje i utrzymuje miliony ludzi w egzystencjalnym strachu. A w Ameryce urzędnicy ds. różnorodności już sprawdzają poprawność użycia słów na uniwersytetach. Gdzie zatonęła liberalna idea wolności słowa? Klasyk Oświecenia, Voltaire, powiedział nawet: „Nie zgadzam się z twoją opinią, ale będę walczył do śmierci, abyś miał sposób, aby ją wyrazić”. Liberałowie naszych czasów odrzucili już tę zasadę, wprowadzając terror opinii i gustu pod sztandarem wolności słowa.

Tolerancja i szacunek dla godności człowieka to jedna z ulubionych mantr liberałów , ale idea ta została całkowicie wywrócona do góry nogami. Tolerancja czynna - żeby nie obrażać innych - została wypaczona na tolerancję bierną, obrażana strona musi tolerować wszystko pod świętym sztandarem wolności słowa. Stało się to mottem: weź odpowiedzialność za siebie, powiedz to, pokaż to, nie zwracaj uwagi na nikogo! W rezultacie uprzejmość jest powoli wypierana z życia publicznego. György Konráda (o Żydach) pozostaje słowem wykrzykiwanym na pustyni: „Nie czyń innym tego, czego sam nie chciałbyś! Zachowuj się tak, jak oczekujesz, że inni będą się zachowywać”. A parlamentarne komentarze lewicowo-liberalnej opozycji ociekają nienawiścią zamiast minimum obowiązkowego szacunku. Tímea Szabó i Péter Jakab dzielnie walczą w tym konkursie Alpára , a lewicowo-liberalni politycy Parlamentu Europejskiego również biorą w nim udział. A nienawistny styl opozycji nadal krąży w mediach społecznościowych, co następnie powoduje niezmierzone szkody w kulturze behawioralnej społeczeństwa. Skoro tak można mówić w parlamencie, to także w życiu obywatelskim - może powiedzieć obywatel. Głównym celem nienawiści jest premier Viktor Orbán, którego godność ludzka jest codziennie deptana w błocie przez opozycję bez mrugnięcia okiem. Najbardziej obrzydliwym sposobem na to jest hasło O1G popularne w kręgach lewicowo-liberalnych. Dzisiejszy liberalizm całkowicie stracił cierpliwość do tych, którzy mają inne poglądy i szacunek do tych, którzy mają inne poglądy niż główny nurt. Nasi lewicowi liberałowie przezwyciężają to, mówiąc, że osoba publiczna musi znieść więcej niż przeciętny obywatel. Prawidłowa interpretacja więcej: wszystko!

Podsumowując, można wyciągnąć wniosek, że liberalizm stał się obecnie ideą destrukcyjną, społecznie destrukcyjną, ponieważ nie mógł się zatrzymać po spełnieniu celów użytecznych dla społeczeństwa. Powodem tego jest to, że bez zadania wojownicy i politycy idei straciliby rację bytu politycznego i podstawę swojego życia, więc zawsze muszą stawiać sobie nowe cele, nawet jeśli rozrywa to tkankę społeczeństwo. Przekształcenie liberalizmu naszych czasów w skrajną, nietolerancyjną ideę tak opisał profesor uniwersytecki László Tőkéczki (Co dziś dla nas znaczy liberalizm? - Credit, V. éf. 1992/1.): równość myśli i idee… Po tym, jak wspólnotowa „unia władzy” i państwo przestały stać za starymi ideałami, od tego momentu agresywny antykonserwatyzm przedstawicieli idei liberalno-libertyńskich przekształcił się w odrażającą, „nowoczesną” krucjatę. .. „Synowie wolności” zostali dyktatorami, zostali inkwizytorami”.

Autor: Pál Bartha

(Na okładce: Liberalni krzykacze: Péter Jakab i Tímea Szabó. Zdjęcie: hirolvaso.com)