Podczas gdy świat zwraca uwagę na polską granicę, migranci na Bałkanach czują, że nie zwraca się na nich wystarczającej uwagi – mówili przestępcy na granicy bośniacko-chorwackiej, gdzie również gromadzi się coraz więcej ludzi, ale sytuacja pogarsza się prawie na całych Bałkanach, prawie na całej granicy węgierskiej migranci byli pod dużą presją w weekend. Péter Szijjártó powiedział, że gdyby Węgry nie chroniły swoich granic, na kontynencie byłoby o wiele więcej setek tysięcy lub milionów nielegalnych imigrantów, donosi M1 News.

Migranci mieszkają w nielegalnym obozie namiotowym w północno-zachodniej części Bośni i Hercegowiny, gromadzą się ich setki i panuje coraz większe napięcie. Nie mogą nielegalnie przekraczać granicy Unii Europejskiej, ale też niepokoi ich fakt, że świat zwraca uwagę na imigrantów, którzy nagromadzili się na polsko-białoruskiej granicy, więc nie poświęca się im wystarczającej uwagi. Dlatego ostatnio postanowili wysłać wiadomość do Unii Europejskiej.

Imigranci często sami nie decydują o podobnych działaniach. Stale napływają do nich zagraniczne organizacje obywatelskie. Pracownik włoskiej organizacji pozarządowej niedawno odwiedził obóz Velika Kladusa, gdzie mówił o potrzebie przyjmowania migrantów do Unii Europejskiej.

Imigranci w pobliżu granicy węgiersko-serbskiej nie rozumieją, dlaczego węgierska policja ich zatrzymuje. Mówią, że i tak będą próbować. I nie są w tym sami.

Miejscowi mówią też, że liczba imigrantów wyraźnie wzrosła. Również taksówkarze nieustannie dowożą ich do lasu Radanovac między Szabadką a Palicą. Niektórzy uważają, że sytuacja pogorszyła się na tyle, że konieczne mogą być natychmiastowe działania, a nawet zamknięcie dróg.

Na razie jednak tylko węgierski płot graniczny oraz pilnujący go policjanci i żołnierze powstrzymują migrantów. W weekend też mieli dużo do roboty, mieli do czynienia z prawie 1300 migrantami. Najwięcej osób próbowało w niedzielę: władze zarejestrowały ponad pół tysiąca osób naruszających granice.

Źródło: hirado.hu