„Feministyczna teolog” Rita z Perintfalvi wyraźnie czerpie przyjemność z komentowania prawicowych osób publicznych w sarkastyczny sposób i przesuwania granic normalności w chrześcijańskim stroju. Lubi działać, prawda?
Ostatnim przystankiem w jego werbalnym szaleństwie jest post, w którym zwrócił się do László Kövéra i Zsolta Bayera i zadał im pytanie za milion dolarów, co ta dwójka ma wspólnego z homoseksualizmem norweskiego goblina? Tłem tej historii, jak pisaliśmy , jest to, że norweska poczta - czyli państwo - zrobiła urocze małe ogłoszenie, w którym Święty Mikołaj i Harry, ten ostatni przypadkowy facet, zakochują się i przypieczętowują swoje ciepłe uczucia pocałunkiem .
W związku z tą reklamą László Kövér powiedział w programie Bayera , że czeka na protest Kościoła katolickiego i wszystkich dobrodusznych chrześcijan za zniesławienie pamięci św. Mikołaja i
plują na całą tradycję, która wyrosła z niej przez tysiące lat.
Uważa, że to nie jest zwykły, tani żart, na jaki pozwalają sobie tzw.
jest to najbardziej nikczemne oczernianie chrześcijan, które oczywiście stało się w ostatnich latach powszechne, ale jeśli zachowujemy się tak, jakby to było częścią codziennego życia, to oczywiście prędzej czy później to nastąpi.
Jednym słowem marszałek Sejmu wyraził swoją opinię w niedzielnym wieczornym programie telewizyjnym, z którym wiele osób głęboko się zgadza, podczas gdy inni nie, a Perintfalvi jest oczywiście jednym z pozostałych.
Ale jeśli cofniemy się trochę w czasie i przyjrzymy z bliska działalności „teologa feministycznego” (cokolwiek to znaczy), możemy z całą pewnością stwierdzić trzy stwierdzenia: jest głęboko urażona, nienawidzi Fideszu i przyjmuje LGBT działalności lobby. Te trzy cechy kształtują wszystkie jego wypowiedzi, jego stanowisko wobec kościoła i konserwatywnych chrześcijan, a dokładniej jego wybuchy, które trudno nazwać umiarkowanymi. A także, gdy głosi kazania o miłości i akceptacji.
Jednak swoim obecnym postem przekroczył pewną czerwoną linię, którą każdy zdrowy na umyśle rodzic maluje przed swoim dzieckiem (dziećmi), więc Kövér i Bayer mają w tej sprawie tyle samo wspólnego, co wszyscy inni rodzice lub dziadkowie.
Perintfalvi wyjaśnia to
„Święty Mikołaj z reklamy, którego Norwegowie nazywają Julenissen, nie ma nic wspólnego ze Świętym Mikołajem! Julenissen nie przyjeżdża 5 grudnia, mimo że jest to wigilia święta św. Mikołaja, kiedy na Węgry przybywa Święty Mikołaj i chowa prezenty w bucikach grzecznych dzieci. Julenissen natomiast znany jest z tego, że on i jego towarzysze przynoszą Wigilię, czyli przyjeżdża 24 grudnia z prezentami, które przywiózł dla dzieci. Dużo bardziej przypomina trolla czy chochlika niż dawnego życzliwego biskupa miasta Myra... Widzimy z tego też, że w przypadku Julenissen jest to również rodzaj zeświecczonej mikołajkowej celebracji, która jest zupełnie oddzielone od postaci św. Mikołaja i chrześcijaństwa. Jest to część świeckiego święta. Podobnie jak jego towarzysze Święty Mikołaj, Nikolaus, Télapó, Gyed Moroz czyli „Fagy Apó”. Wszystkie są różnymi twarzami zglobalizowanego Świętego Mikołaja, które zostały stworzone bardziej jako produkt rynkowy niż na pamiątkę świętego... Cóż, jak mogłoby być bluźnierstwem wobec chrześcijaństwa, gdyby reklama o orientacji seksualnej całkowicie fikcyjna postać twierdzi, że jest homoseksualistą? Reklama nie twierdzi, że jest gejowska w stosunku do św. Mikołaja, tj. Nie jest prawdziwą postacią historyczną, ale fikcyjnego bożonarodzeniowego skrzata”.
W przytoczonym fragmencie teolog oczernia, relatywizuje, przemyka i wymyka się, tak jak to czyni w dalszej części przydługiego wpisu, by w końcu dojść do tego, do czego jest przyzwyczajona: do nienawiści popełnianej w imię miłości. Tymczasem sam sobie zaprzecza w taki sposób, że nawet tego nie zauważa. Twierdzi, że norweski Święty Mikołaj jest fikcyjnym bożonarodzeniowym elfem, ale twierdzi też, że jest postacią zsekularyzowaną, która teraz oderwała się od postaci św. Mikołaja i chrześcijaństwa. Czy jest więc fikcyjnym goblinem (który niestety wygląda jak popularna postać biskupa Myry, a nawet przynosi norweskie Boże Narodzenie), czy też jego historia wywodzi się z chrześcijaństwa, podobnie jak niewątpliwie zsekularyzowana już postać patronki dzieci i studentów?
A skoro już przy tym jesteśmy, co teolog myśli o Bożym Narodzeniu, które przynosi podobny do Świętego Mikołaja, homoseksualny goblin? Czy ma to jeszcze coś wspólnego z chrześcijaństwem, narodzinami Chrystusa, czy też przekształciło się w zsekularyzowane, wymyślone święto z owcami i stajniami?
Jednak wszystko, co opisał Perintfalvi, jest niczym w porównaniu z tym, czego nie opisał, a tym, czego boleśnie brakuje w jego wpisie domagającym się miłości, jest zdefiniowanie grupy docelowej reklamy. W kogo celuje państwo norweskie, pokazując pocałunek homoseksualisty Julenissena i Harry'ego? Heteroseksualne małżeństwa, kobiety i mężczyźni, czyli osoby dorosłe, czy ich dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym? No właśnie o to chodzi!
Poczta norweska, wykorzystując święta Bożego Narodzenia, a tym samym poważnie obrażając chrześcijan, służy lobby LGBT, mając na celu jak najwięcej małych dzieci. I to jest ta lepsza wersja. Mówiąc ostrzej, możemy również powiedzieć, że w Norwegii pedofile przemysłu świadomości mogą teraz działać przy wsparciu państwa. A jeśli kobieta, która określa się jako teolog chrześcijański, nie może tego wszystkiego zinterpretować, to wina nie leży w chrześcijaństwie, ale w ramach interpretacyjnych.