18 lutego minie osiem lat, odkąd Gábor Simon, wiceprzewodniczący Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP), został przesłuchany w Centralnej Śledczej Prokuraturze Generalnej (KNYF) jako podejrzany o oszustwa budżetowe. Od rozpoczęcia procesu karnego przeciwko niemu minęło już sześć lat, ale nadal nie zapadł w tej sprawie wyrok sądu pierwszej instancji.

Pierwsze podejrzenie KNYF znalazło się wówczas w akcie oskarżenia, którego istotą jest to, że Gábor Simon zarobił w krótkim czasie 267 mln forintów, po czym nie płacił podatku dochodowego od osób fizycznych i składek zdrowotnych, powodując tym samym stratę finansową do budżetu 128 mln forintów. To podejrzenie, a następnie zarzuty, zostały rozszerzone po dziwnym samobójstwie Tamása Welsza, znanego jako awanturnik polityczny, w marcu 2014 r. – połknął jad afrykańskiego węża na tylnym siedzeniu radiowozu – po tym, jak dokumenty obciążające m.in. odnaleziony w jego posiadłości. W związku z tym znaleziono sfałszowany paszport dyplomatyczny Bissau-Gwinei wystawiony na nazwisko matki Simona - Derdák, Gabriel Derdák - za pomocą którego współoskarżony Simon otworzył konto na 40 milionów HUF w budapeszteńskiej instytucji finansowej. Z tego powodu czołowemu politykowi lewicy postawiono także zarzuty fałszowania dokumentów urzędowych jako podżegania, a także ośmiu zarzutów posługiwania się fałszywymi dokumentami prywatnymi. Trzy z tych ostatnich miały miejsce z powodu nieprawdziwych oświadczeń majątkowych polityka, gdyż Simon w swoim oświadczeniu majątkowym nie uwzględnił więcej niż 570 tys. euro i 160 tys.

Szczególnie interesujące jest to, że od ośmiu lat nie wiedzieliśmy, podobnie jak władze, do kogo faktycznie należała ta ogromna suma, grubo ponad dwieście milionów forintów po aktualnym kursie, nawet biegły sądowo-księgowy mógł jedynie stwierdzić, że nie należy do byłego polityka.

Sprawę rozpoznaje obecnie drugi sędzia, ale w ostatnich miesiącach postępowanie praktycznie ustało. W ramach wniosku o pomoc prawną sąd zwrócił się do szwajcarskiego banku prowadzącego konto Simona o ustalenie, skąd i od kogo faktycznie pochodzą pieniądze na koncie. Obrona sprzeciwiła się wydaniu wezwania, mówiąc: marnują tylko czas, bo i tak nie mogą nic powiedzieć ze względu na tajemnicę bankową. Jednak prośba została rozpatrzona i po tym, jak bank, o którym mowa, praktycznie nie udzielił odpowiedzi, zażądał odpowiedzi za pośrednictwem szwajcarskiego Ministerstwa ds. Zawodowych. Co przyjechało: potwierdzili, że nie mogą udzielić odpowiedzi ze względu na tajemnicę bankową.

Możesz przeczytać cały artykuł Magyar Nemzet

Zdjęcie: Gábor Simon w sądzie/Máté Bach