„Czy więc powinniśmy brać pod uwagę twarożek jako przykład w Niemczech, czy ogólnie w Europie Zachodniej? Co? Żołądek skręca mi się od cuchnących, gnijących ulic Brukseli, niemieckiej bigoterii, ich całego rozpadającego się społeczeństwa, ich bezcelowego życia, w którym planowanie kolejnych wakacji jest największą rzeczą (to Urlaub Land, nie Deutschland). Niszczą Europę ekonomicznie, intelektualnie, społecznie. Nie mogę się z nich śmiać, bo droga, którą podążają Niemcy to katastrofa, katastrofa dla całej Europy – pisze ekspert ds. polityki bezpieczeństwa Attila Demkó w poście na Facebooku, reagując m.in. wyśmiewany jako skorumpowana, obłudna, godna pożałowania republika bananowa w niemieckiej telewizji publicznej.

„Czy więc powinniśmy brać pod uwagę twarożek jako przykład w Niemczech, czy ogólnie w Europie Zachodniej? Co? Żołądek skręca mi się od cuchnących, zgniłych ulic Brukseli, niemieckiej bigoterii, ich całego rozpadającego się społeczeństwa, ich bezcelowego życia, w którym najważniejsze jest planowanie kolejnych wakacji (to Urlaub Land, nie Deutschland). Niszczą Europę ekonomicznie, intelektualnie, społecznie. Nie mogę się z nich śmiać, bo droga, na której idą Niemcy, to katastrofa, katastrofa dla całej Europy.

A jaki jest nasz problem z tą piękną liberalną Europą poza powyższymi? Nie mówią ani słowa o ucisku i upokorzeniu 2 milionów Węgrów, którzy pozostali do dziś, rzuceni naszym sąsiadom przez wielki zachodni postęp, ani słowa o tym, że wciąż zabierają poważne bogactwa od Węgrzy na wyżynach, o haniebnych ukraińskich prawach, rumuńskiej koncepcji pozwów, ale przynajmniej Klaus Johannis odbiera nagrodę tolerancji w Niemczech. Delikatnie mówiąc: wstyd. To jest nasz problem”.

Amin Attila Demkó wpadł w panikę – Węgry Orbána są wyśmiewane jako skorumpowana, obłudna, godna ubolewania republika bananowa w niemieckiej telewizji publicznej

444.hu, wieczorny satyryczny program niemieckiej telewizji publicznej ZDF Magazin Royale, którego gospodarzem jest Jan Böhmermann, relacjonował niedzielne wybory na Węgrzech w długim, 20-minutowym programie.

Aktualność aktualnego programu nadał Władimir Putin oraz inwazja na Rosję i oczywiście niedzielne wybory na Węgrzech. W programie Viktor Orbán i jego rząd zostali przedstawieni jako najwierniejszy europejski sojusznik Putina, dla którego, podobnie jak dla kilku europejskich skrajnie prawicowych populistów, przyprawia o ból głowy fakt, że Rosjanie, którzy rozpoczęli wojnę, są całkowicie odizolowani od światowej polityki.

Spektakl przez cały czas pozostaje wierny tradycjom legendarnego niemieckiego humoru (444 pisze to z entuzjazmem, jakby legendarny niemiecki humor istniał od zawsze – red.)

Najpierw śmieją się z fryzury Orbána,

potem kontynuują nieunikniony żart „nawet nie wiemy, gdzie są Węgry”, i że kraj wygląda jak kawałek Wiednia.

Ale jest taki fragment, w którym redaktor śmieje się z brzmienia języka węgierskiego, bo to tak, jakby wrzucać pomieszane litery do urny i losowo z nich losować.

Służy to głównie – pisze 444 – podtrzymaniu zainteresowania Węgrami, a Böhmermann przyznaje w tekście przejściowym, że Niemcy na ogół niewiele wiedzą o Węgrach. Może dlatego cały serial wydaje się opowiadać o jakiejś egzotycznej bananowej republice, gdzie sowy mają miedziane fiuty i

gdzie największą międzynarodową gwiazdą, jaką udało nam się wyprodukować, jest András Arató „Hide the pain Harold”.

Niestety, jest to również częścią rzeczywistości, w której widziana z odległości kilkuset kilometrów węgierska polityka w ostatnich 10-12 latach w niektórych miejscach doprowadziła do całkiem obscenicznych rzeczy, dodaje 444. Prorosyjski rząd Węgier został zmuszony do sytuacji decyzyjnej tuż przed wyborami parlamentarnymi, według Böhmermanna, to wspominają też wymianę zdań między Orbánem a Wołodymyrem Zełenskim na temat zaangażowania Węgier oraz to, że premier uznał, że raczej nie będzie zajmował stanowiska w wojnie między dyktatorskie supermocarstwo rosyjskie i defensywni ukraińscy demokraci. Ale opozycja, zjednoczona od skrajnej prawicy do centrowej lewicy, również dostaje swoje zasługi od redaktora, który porównuje ich do niemieckiego boysbandu, a przed końcem programu pojawia się nieunikniony żart Budapeszt-Bukareszt.

Reporterka odwiedza w księgarni Dorottyę Rédai, autorkę bajki Meseorzág jest dla każdego, która opowiada o tym, jak nie może pokazywać swojej książki na półkach, tylko z foliami, inaczej propagowałaby homoseksualizm, a zresztą

Powszechnie wiadomo, że każdy, kto zobaczy parę homoseksualną, nawet w książce dla dzieci, może się zarazić. Potem następuje scena, w której jeden ze sprzedawców wyciąga wszystkich z Krainy Czarów z ciemnego kąta, a na pobliskiej półce widać książkę o Waffen SS.

Nawiasem mówiąc, Fidesz przeszedł od luźnej, liberalnej, cekinowej partii, kochającej Roxette, do przestarzałego, prawicowego ruchu nacjonalistycznego, który po 2010 r. , ustawa medialna itp. słychać podczas przerywników filmowych.

Dzisiaj, kontynuacja podsumowania, Węgry patrzą raczej na Rosję, Chiny, Turcję i Singapur niż na kraje zachodnie. Orbán, którego Helmut Kohl określił jako wielką nadzieję Europy jeszcze w latach 90., stał się tym...

I tak, bez względu na to, jak daleko znajdują się Węgry, mówi się, że to, co się tam dzieje, jest w niektórych miejscach bez wątpienia śmieszne:

np. uchwalają ustawy przeciwko propagandzie homoseksualnej i transseksualnej, a założyciel Fideszu, który był także autorem konstytucji, urządza w Brukseli 25-osobowe partie homoseksualne.

Ostatni blok dotyczy działania systemu: jak Orbán zdobył znaczną część niezależnych mediów, jak zdziesiątkował sądownictwo i obrócił system wyborczy na swoją korzyść. I oczywiście skąd wziął pieniądze na kierowanie reżimem. Na przykład do twojego nowego badania.

Podobnie jak pokój do nauki, węgierski premier, który nie byłby w stanie obsługiwać swojego systemu bez środków z Brukseli, jest także winien Unii lekki pociąg Felcsút, który pochłania 2 miliony euro z publicznych pieniędzy UE, mówi transmisja . I oczywiście jest ktoś inny, kto jest w tym dobry, przyjaciel Orbána z dzieciństwa, były burmistrz Felcsút,

Lőrinc „Lölő” Mészáros, który wraz z ojcem i zięciem premiera również bardzo dobrze żyje z pieniędzy, które rząd czerpie ze źródeł unijnych.

Część zgromadzonych w ten sposób pieniędzy wraca następnie do mediów, a te kanały promują premiera, pomagając w ten sposób przetrwać systemowi.

W ostatnich minutach Böhmermann mówi tylko o tym, że gdyby przywódcy związku potraktowali rozwój sytuacji na Węgrzech poważniej niż rozdawanie przez Jean-Claude'a Junckera taslitów Orbánowi w towarzystwie dyktatury, Węgry prawdopodobnie nie byłyby tam, gdzie są dzisiaj, a nadchodzące wybory byłyby również bardziej wolne, mogliby zachować to w duchu.

Zdjęcie: YouTube