„Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” – zwrócił się do Wszechmocnego Péter Márki-Zay w noc wyborów, konsekwentnie trzymając się narracji, że jest niewinnym Mesjaszem, który został teraz ukrzyżowany przez ignorantów, idiotów ze swoimi złymi poplecznikami. Oczywiście analogia jest z pewnością poprawna, ponieważ w najciemniejszą noc Péter Márki-Zay również został pozostawiony sam sobie i odrzucony przez swoich „przyjaciół”, zamiast honorowo czuwać z nim w trudnych godzinach.
Tak Francesca Rivafinoli zaczęła pisać na vasarnap.hu , który również publikujemy.
„Nie masz nic wspólnego z 2-3 milionami idiotów, to ich kraj”, „Pomogłem dwóm tuzinom niepiśmiennych wyborców głosować na Fidesz”, „Ciemność jest irytująco głęboka” – tę samą myśl wyrazili mądrzy przedstawiciele opozycyjnej inteligencji w nieco mniej biblijnej formie: ludzie są głupi.
Cóż, chciałbym powiedzieć z szacunkiem i przyjaźnią, że ta droga, w tej formie, jest dokładnie drogą, która prowadzi do zwycięstwa Fideszu dwoma trzecimi w 2026 roku. I uczciwie oszczędziłbym tego moim kolegom z opozycji, którzy zasługują na lepszy los, aby pomóc im odpowiedzieć poprawnie na niektóre z dręczących ich pytań.
Po pierwsze: Skąd wzięło się tak wielu Fidesz?!?
Rzeczywiście, ci ludzie z Fideszu (w większości) zawsze tu byli. Piszą np. rozsądne, spokojne, obiektywne komentarze, komentują propozycje opozycji na wszelkiego rodzaju fejsbukowych stronach – tylko po to, by w ten sposób zostać wyeliminowane. Od Pétera Márki-Zaya „Szeretemországa” po Klárę Dobrev „Democrat”, od Rity Perintfalvi „Wolność jest najważniejsza” po Gergely'ego Péterfy'ego „Befogadó”, każdy z nich odcina od swoich portali niepomyślnego gościa po prostu chichotem. Chyba że któryś z prorządowych przybyszów obraża ich w obsceniczny sposób, bo ich komentarze są wręcz ukartowane, mówiąc, że na tym polega chrześcijańska demokracja. Podczas gdy pod stanowiskami „nieliberalnych” członków rządu dzień i noc może czaić się każdy opozycjonista, „demokraci” zamykają się w swojej dość grubej bańce opinii, która wyskakuje dopiero podczas wyborów offline, bardzo boleśnie.
Może wycofajmy to z cenzury, może zacznijmy z szacunkiem kłócić się z człowieczkiem z partii rządzącej i już bylibyśmy w stanie coś zrozumieć na co węgierscy wyborcy się nabierają, a na co nie.
Ale ludzie z Fideszu są też w miejscu pracy, po prostu słuchają. Podczas gdy, zgodnie z utrwalonym błędnym przekonaniem, wyborcy opozycji są w tym kraju zastraszani i dlatego nawet nie śmieją się anonimowo przyznać ankieterom, że są prawicowi lub prawicowi, rzeczywistość mojego rodzaju jako solidnego konserwatysty intelektualnym jest to, że lewicowi koledzy pluskają się w stołówce i besztają mózgi martwych ludzi z Fideszu, po usłyszeniu czego nowo przybyły kolega z Fideszu woli ukryć się w milczeniu. I zostaje tam incognito. To, czy jest to prawidłowe zachowanie, czy nie, to inna kwestia, ale gdyby mówcy w różnych firmach przemawiali jednymi ustami mniej, być może prorządowi wyborcy mieszkający w ich otoczeniu mieliby większe szanse na ujawnienie się.
Po drugie: co sprawia, że są tak anormalni, że są w stanie głosować na „najbardziej skorumpowany rząd w tysiącletniej historii Węgier”?
Może się wydawać, że w biurach amerykańskich think tanków dobrym pomysłem jest zbudowanie kampanii wokół problemu korupcji, ale na Węgrzech jest nas kilka milionów, którzy nigdy nie kierowali krajem, a więc mimo przekonania, że uniesiemy się ponad brudnym światem polityki jako święci nigdy nie możemy być tego całkowicie pewni. Dlatego uważamy, że bardziej poprawne jest ocenianie reprezentatywnych kandydatów według tego, co postawili na stole, pomimo i pomimo wszystkich możliwych nonsensów. A gdyby rząd rzeczywiście mógł być najbardziej skorumpowanym rządem we wszechświecie w taki sposób, że wszystkim pokoleniom rodziny wyborcy (niezależnie od wykształcenia i statusu życiowego) żyje się znacznie lepiej i czuje się lepiej niż przed działaniami danego rządu, na dodatek do ciągłej budowy i rozwoju w szerszym środowisku, to ten rząd musi być epokowym geniuszem. Niezależnie od tego, elektorat chętnie zastąpiłby ich genialnym rządem, który nigdy nie idzie na kompromisy – gdyby dostrzegli taką alternatywę. Z drugiej strony trudno uznać za taką alternatywę potencjalnie skorumpowany, ale co najmniej niesłychanie uzdolniony konglomerat, który nie jest w stanie sojuszem partii 6+1 zmobilizować kraju w SMS-ach ze zdaniami zgodnymi z zasad gramatyki węgierskiej (na przykład tekst „Potrzeba jest na tobie!”, nie wydaje się zbyt przekonujący). W pierwszej kolejności możesz spróbować zredukować bazgroły o dwadzieścia procent, aby zobaczyć, czy z czasem jakaś kreatywność zacznie wypełniać powstałą w ten sposób pustkę.
I na koniec trzy: Ignorancja jest przyczyną wszystkiego, niezdarny Fidesz nie ma właściwych informacji!!!4!
Obawiam się, że jest odwrotnie: zdecydowana większość wyborców Fideszu głosuje w ten sposób, ponieważ ma informacje. Jeśli de facto lider opozycji zasugeruje, że jeśli dostaną się do rządu, to zmiotą z powierzchni ziemi niepożądanych prawicowych intelektualistów, to wyborca posiadający wiedzę historyczną, a być może także świadomy losów własnych przodków, od razu powie: , cóż, nie głosujemy na tych Bolszów. Kiedy liberalny młody człowiek, który wychował się w konserwatywnej rodzinie, wychodzi na 1-2 lata w gąszcz zachodnioeuropejskiej wielokulturowości i doświadcza uporu stojącego za pięknymi ideami, wraca do swojego kraju jako Fidesz, że opadają szczęki jego bliskich wyłączony. Kiedy rolnik z kurami widzi w wiadomościach (nawiasem mówiąc, ma internet w tzw. stron politycznych jest wolny, studenci SZFE są zajęci swoimi warsztatami, a drugi ceną oleju napędowego, to może lepiej odnosić się do tych drugich w zakresie własnej codzienności. To jest. Można się z niego śmiać, bo mozolną pracą produkuje tylko nasze codzienne jedzenie, zamiast odkupić ludzkość w Belpest jako wojownika idei, ale politycznie bardziej opłaca się zdjąć jego wielką twarz i spróbować zrozumieć jego priorytety. Nawet jeśli w kampanii nie było pustym frazesem, że „władza należy do ludu”.
To wszystko po raz pierwszy. Jeśli uda się osiągnąć te trzy punkty, chętnie pomogę, nie polegaj na tym – wszyscy bylibyśmy na czele z odświeżająco nową, konkurencyjną intelektualnie węgierską opozycją. Iść!
Zdjęcie: Szennyes Krisztián/Vasarnap.hu