Metropolitan Municipality zwołało nadzwyczajne walne zgromadzenie. Niezwykłe z punktu widzenia było też to, że był to nie tylko początek wojny, ale także pierwsze od wyborów parlamentarnych spotkanie przedstawicieli stolicy.

Jeszcze przed rozpoczęciem zgromadzenia wyszło na jaw, że burmistrz Gergely Karácsony próbował wpłynąć na przebieg wyborów. W rozmowie z Telexem przyznał, że ukrywał to w związku z wyborami: chce na stałe zamknąć dla samochodów znaczną część peszteńskiego nabrzeża, co mogłoby spowodować, że korki w mieście staną się permanentne.

„Na przykład, podczas planowania dolnego nabrzeża w Peszcie, wcześniejsza profesjonalna decyzja była taka, że ​​odcinek na południe od Mostu Łańcuchowego będzie całkowicie wolny od samochodów. Musiałem czekać do tego tygodnia, aby to ogłosić, zdając sobie sprawę, że kampania może nie być najlepszym czasem na to” – powiedział burmistrz. Karácsony, który promuje przejrzystość, nie konsultował się z nikim: „Nie było dyskusji na ten temat, po prostu starałem się uniknąć tego typu konfliktów, bez tego było ich dość”.

Zwołanie nadzwyczajnego zgromadzenia było konieczne, ponieważ przed wyborami burmistrz Gergely Karácsony chciał, podobnie jak jego poprzednik, István Tarlós, wyłączyć walne zgromadzenie od polityki narodowej, więc posiedzenie zostało odwołane pod koniec marca.

Spotkanie rozpoczęło się od krótkiego, cichego upamiętnienia zmarłej w lutym Andrei Szolnoki, byłego wiceprezydenta odpowiedzialnego za politykę zdrowotną i społeczną. Oczywiście w przemówieniach przed porządkiem obrad nie mogło zabraknąć słów zarówno lewicy, jak i strony obywatelskiej oceniających wybory, gdyż otwierający spotkanie burmistrz Gergely Karácsony zabrał głos w tej sprawie. Na sali obecni byli także przedstawiciele parlamentu ze stolicy, wybrani 3 kwietnia, z wyjątkiem jednej, bo co ciekawe, Móniki Dunai, w barwach Fideszu-KDNP w XVII. zaproszenie zwycięskiego reprezentanta w okręgu jakoś się pomieszało.

W swojej ocenie Gergely Karácsony podkreślił, że są dwa powody do kalkulacji, po pierwsze wybory parlamentarne, a po drugie wybrana władza miasta jest na pół etatu. Podczas oceny wyborów Karácsony podziękował wszystkim za udział i podkreślił, że ludność stolicy inaczej postrzega potrzebny typ rządu, a inaczej wieś. Zdaniem burmistrza wywołało to u wielu różne myśli, ale Budapeszt nie jest miastem-państwem i nadal nie chce nim być.

Gergely Karácsony namalował skromny obraz tego, czego można się spodziewać w ciągu pozostałych dwóch i pół roku. Jeśli chodzi o budżet, powiedział, że zawiera on pożyczkę w wysokości trzydziestu miliardów i wniosek o pomoc państwa w wysokości dwudziestu miliardów. Zgodnie z tą ideą, oczywiście, burmistrz kontynuował swoją dwuipółletnią mantrę, według której stolica i lewicowe dzielnice są odsączane z krwi, a państwo może się zadłużać , podobnie jak stolica.

Szczególnie interesujący był komentarz Karácsony'ego pod koniec swojego wystąpienia: „Zawsze chcemy dać naszemu ukochanemu miastu więcej, niż pozwalają na to nasze możliwości i możliwości, dlatego musimy pracować nad rozwojem naszych możliwości”. W ten sposób burmistrz pośrednio przyznał, że zamiast rozwijać swoje umiejętności, chcą naprawić problemy Budapesztu większymi pieniędzmi.

W imieniu frakcji Fidesz-KDNP Zsolt Wintermantel zareagował na wyniki wyborów i słowa Gergely'ego Karácsony'ego. „Wysoka frekwencja zawsze oznacza silną autoryzację”, powiedział przedstawiciel, a następnie dodał: każdy powinien wyciągnąć wnioski z wyników, nawet dla lewicy podobnej do Gyurcsány, która ma duży wpływ na Budapeszcie. Wintermantel zaznaczył: choć, jak widać w wielu innych miejscach na świecie, stolica ciągnie w lewo, nie powinniśmy też lekceważyć wzmocnienia Fideszu-KDNP w stolicy, bo różnica wynosi tylko siedem procent.

Pełnomocnik przypomniał burmistrzowi, że bardzo lubi stawać w obronie wolności prasy i godności człowieka na poziomie słów, ale nie odpowiada na pytania prasy i nie prowadzi Budapesztu od czasu swojego wyboru. Według Zsolta Wintermantela, te same zastrzeżenia powtarzają się, gdy ocenia wybory tak, jakby było jeszcze jedno miasto, w którym powiewa flaga wolności, a następnie pyta Gergely'ego Karácsony'ego: „Czy to byłaby twoja wolność, czy to jest twoja demokracja?” Burmistrzu, jaka flaga powiewa w Rákosment? Czy też wolność już tam ustała, nie ma już tam demokracji?”

Wintermantel przypomniał Karácsony'emu, że ludzie powierzyli mu przywództwo w Budapeszcie, a nie amatorskie zaangażowanie w politykę krajową, po czym dodał: „Rozumiem, że do tej pory myślałeś, że czas pracuje dla ciebie. Stawki godzinowe płacone przez mieszkańców Budapesztu i tak, wszystkich płacących podatki obywateli całego kraju są tylko trochę za wysokie”.

Źródło: Magyar Hírlap

Autor: Márton Brém-Nagy

Zdjęcie: Róbert Hegedűs