Przed MZP po raz pierwszy eksperymentowali z Kárácsonem, ale szybko okazało się, że dla niego również istnieje ryzyko. Odpowiedzią klanu na to była Dobrev, którą nadal można przedstawiać jako nową postać w porównaniu do jej męża, powiedział politolog Béla Galló na portalu Gondola. Ale to nadal nie było uspokajające dla panelu kontrolnego na zewnątrz i wtedy MZP, który do tej pory znajdował się jeszcze w polu biegaczy, został wrzucony.
- Panie Galló, zaledwie kilka godzin po wyborach politycy opozycji zakochali się w sobie. Ferenc Gyurcsány natychmiast Pétera Márki-Zaya , podsumował, że był złym kapitanem. Márki-Zay jest w dużej mierze stworzeniem Gyurcsány. Czy prezes DK może myć ręce?
- Może prać i myć, skoro w ramach wielkiej wspólnej porażki pozostał prezesem największej partii opozycyjnej. Ale nie sądzę, żeby sam stworzył MZP. Márki-Zay został postawiony na głowie z zewnątrz, ponieważ widzieli poważne ryzyko w klanie Szemlőhegy, jeśli chodzi o ich szanse na zwycięstwo. Przypomnijmy: przed MZP najpierw eksperymentowali z Kárácsonnym, ale szybko okazało się, że i dla niego jest to ryzyko. Odpowiedzią klanu na to była Dobrev, którą wciąż można było przedstawiać jako nową postać w porównaniu do jej męża. Ale to nadal nie było uspokajające dla panelu kontrolnego na zewnątrz i wtedy MZP, który do tej pory znajdował się jeszcze w polu biegaczy, został wrzucony. „Węgierskie” dźwięki centrali, hip-hop, odkryły w nim idealnego kandydata. „Chrześcijanin, konserwatysta, głowa wielodzietnej rodziny wiejskiej” itp., który na swoim terenie może atakować partie rządzące. I cud nad cuda, tak zwani „przyjazni” ankieterzy w kierunku opozycji ocenili Márki-Zay jako kandydata w ciągu 24 godzin przed prawyborami. Karácsony od razu wiedział, co to oznacza, ponieważ jako ankieter brał już udział w takich szybkich i wielkich cudach. Z drugiej strony klan zagryzał zęby, ale byli o wiele sprytniejsi niż otwarcie się temu sprzeciwić. Gyurcsány wyraźnie milczał w tle. I oczywiście byli też zaskoczeni niekompetencją kandydata. Widzieli, jak szybko sam „pracował” i wiedzieli, że to oni zostaną po tym na scenie. Tak było. Teraz mogą otwarcie powiedzieć, że MZP to "zły kapitan".
- Przewodniczący partii Jakab również stwierdził: będą kontynuować politykę bez Márki-Zaya. Czy prawicowcy zdają sobie sprawę, że katastrofalne przemówienia Márki-Zaya mogły zostać wygłoszone tylko przy wsparciu Jakaba? Więc Jakab jest również odpowiedzialny.
- Historia upadku Jobbiku zaczęła się od Vony, który był bardziej utalentowanym politykiem niż Jakab. Popełnił błąd jako honorowy gość domu Spinozy. Przede wszystkim wierzył, że nie tylko wykorzysta metropolitalną „eltę” politycznie, ale także zaakceptuje go jako równorzędnego partnera, czyli razem ze swoją partią. Jego drugi błąd był jeszcze większy: sądził, że to wszystko (jeśli w ogóle się wydarzyło) jest zgodne z gustem jego partii. Radykalizm narodowy zawsze może stanowić 10-15%, a nawet nieco więcej, ale raczej nie może stać się popularny, nie ma go w strukturze węgierskiego społeczeństwa. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest kontrast ludowo-miejski, to socjologia i psychologia społeczna. Milcząca większość na Węgrzech należy do narodowego konserwatyzmu, chyba że z zewnątrz narzucą jej skrajne ideologie. Ani Vona, ani Jakab, ani Márki-Zay nie byli tego świadomi, obaj nadal niszczyli ruiny partii Vona. Aż przykro czytać obecne zrywy opozycyjnych intelektualistów po klęsce, w których rasizm „liberalnej” elity w wielkim mieście sprowadza się do antywiejskości… W tym czasie gospodarze Domu Spinozy – z wyższego, wyborczego punktu widzenia – po prostu umieść to w nawiasach.
– ocenił też sam Márki-Zay: według niego przyczyną poważnej porażki byli Gyurcsány i Jobbik. Moglibyśmy opisać ten rozwój jako farsę, ale ci ludzie będą w parlamencie przez cztery lata za ogromną pensję i zamiast pracy wywołają histerię. To byłaby demokracja, a dlaczego nie to?
– To nie jest farsa, tragikomedia, jak sam fenomen MZP. To komedia dla konsumentów mediów (zysk dla mediów, bo zwiększa liczbę kliknięć) i tragiczna dla kraju, nie tylko dlatego, że płacimy im ponownie przez cztery lata, ale także dlatego, że płacimy długoterminową cenę. Jednak teraz węgierski statek nie będzie musiał być sterowany podczas żadnych międzynarodowych sztormów, a to wymagałoby zdrowego rozsądku. Powinniśmy poważnie i wspólnie zastanowić się, czy to zgodne z prawem , że od dłuższego czasu po stronie opozycji możemy wybierać tylko między bardzo złymi lub jeszcze gorszymi ofertami. W demokracji można i należy dyskutować o występie rządu, ale wymagałoby to również występu opozycji, której od dawna nie ma. To prawdopodobnie wyjaśnia również cztery zwycięstwa 2/3. Spadek jakości kadr, który dobitnie widać np. w tzw. „lewicy” Gyuli Horna , choć Mozartem polityki też nie był. A dziś na całym polu opozycji rywalizują postacie, których skromny poziom wiedzy nie przeszkadza im w narzucaniu nam swoich wielkich pomysłów. Innymi słowy, demokracja wymagałaby zmiany opozycji, najlepiej jak najszybciej.
źródło: gondola
Autor: Pál Molnár
(Zdjęcie na okładce: xxiszazadintezet.hu)