Tych, których nie zabrał covid, zabierze zawał serca przez ceny – zauważył z lekkim uśmiechem mój znajomy.

Rzeczywiście, obserwowany obecnie wzrost cen jest naprawdę frustrujący, choćby dlatego, że nie ma powodu, aby był na takim poziomie. Ma się wrażenie, że producenci podnoszą ceny do woli, nawiązując do wojny, kursu walutowego i inflacji, no i oczywiście kupcy też na to stawiają. Ponieważ – jak można przeczytać – według najnowszych danych KSH ceny artykułów pierwszej potrzeby podrożały ekstremalnie, według jego reprezentatywnej bazy zawierającej ceny ponad 900 produktów, wzrosły one w maju 2022 r. o ponad 40 proc. w skali roku.

Inflacja w maju tego roku wyniosła 10,7 proc., w ramach której ceny żywności – co większość ludzi odczuwa – wzrosły o 18,6 proc. Dodajmy, że ma się wrażenie, że to znacznie więcej niż to, czego doświadczamy podczas przeciętnej wyprawy na zakupy

Ale nie brnijmy dalej w obliczenia, ponieważ każdy mógłby podać przykład, w którym produkt wzrósł ponad dwukrotnie. Powiedzmy, że absolutny jogurt węgierski wzrósł z 79 HUF w lutym do 160-170 HUF w czerwcu. Dlaczego? Oczywiście ceny energii i podwyżki płac są zrozumiałe, ale jeśli dodamy po dżentelmeńsku 20 forintów za sztukę do małej szklanki jogurtu, to wciąż daleko nam do obecnej ceny. Wystarczy posłuchać komentarzy klientów w sklepie spożywczym. Biorą kawałek sera, patrzą na jego cenę, a potem odkładają go z powrotem, mrucząc, że towar powinien zgnić.

Na pewno coraz więcej osób zwraca produkt ze względu na cenę, która usuwa bezpiecznik, co powoli będzie miało swoje konsekwencje, bo nie trzeba być ekonomistą, żeby wiedzieć, że ludzie będą mniej kupować, wielu produktów nie kupią . Tak więc konsumpcja spada wraz z produkcją, potrzeba mniej ludzi, idą zwolnienia, a potem lament. Będą besztać rząd i czekać, aż państwo ich wesprze, bo inaczej popadną w ruinę.

Wszystkiego tego można było uniknąć, gdyby nie postrzegali inflacji jako darmowej zdobyczy i trochę porachowali. Widziałem kiedyś przykład, który jest bardzo prosty, wystarczy wziąć go pod uwagę. Obecnie bukiet róż kosztuje w kwiaciarni 800 forintów. Z drugiej strony sklepikarz kupuje go na rynku hurtowym za 300 forintów. Narzeka, że ​​biznes nie idzie dobrze, nie może sprzedać więcej niż 4-5 wątków dziennie. Są miejsca, gdzie bukiet róż kosztuje 450-500 HUF, a każdego dnia sprzedaje się co najmniej 20 bukietów. Stamtąd wystarczy pomnożyć.

A ci, którzy nie są w stanie tego zrobić, niech towar naprawdę zgnije.