Węgrzy i przedsiębiorstwa mają za dużo pieniędzy, które powinny zostać odebrane wysokimi podatkami – tak w skrócie można podsumować ostatniego kandydata lewicy na prezydenta. Péter Róna mówił o podwyżce podatku od osób prawnych i wielostawkowym, brutalnie wysokim 35-procentowym podatku dochodowym od osób fizycznych na szczycie. Powołując się na inflację wojenną, poświęciłby setki tysięcy krajowych miejsc pracy, otworzyłby pole do szantażu, obniżył pensje i oczywiście odpędził inwestorów.
Ci, którzy oglądali wywiad ATV z Péterem Róną w środku tygodnia, mogli być świadkami przerażającej rozmowy. Najnowszy kandydat lewicy na prezydenta - jako ekonomista - został zapytany przez gospodarza o to, jakie czynniki wpływają na wyniki węgierskiej gospodarki.
Oczywiście Péter Róna skarcił rząd i bank centralny, ale zaczął też konkretne wyjaśnienie. Zgodnie z istotą tego inflacja jest tu wysoka, bo bank centralny wcześniej uruchomił preferencyjny program pożyczkowy dla krajowych małych firm, a rząd w lutym dał seniorom 13-miesięczną emeryturę, pieniądze na broń dla stróżów prawa i zwrócił rodzinom część zapłaconego w ubiegłym roku podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT).
Zdaniem Róny problemem nie jest wirus ani międzynarodowy kryzys energetyczny, nie mówiąc już o wojnie rosyjsko-ukraińskiej czy retroaktywnych sankcjach brukselskich, ale tylko o tym, że
że Węgrzy i małe firmy mają za dużo pieniędzy w kieszeniach. Co też się wydaje.
Proponowane przez Rónę rozwiązanie jest również zgodne z tym punktem wyjścia. Według niego podatek wszystkich krajowych firm powinien zostać podniesiony do 15 proc. zamiast obecnych 9 proc. – to jest w istocie postulat Brukseli – a podatek dochodowy od osób fizycznych powinien zostać podniesiony do nieba zamiast obecnych 15 proc. W tym miejscu warto zacytować dosłownie Pétera Rónę. „Progresywny podatek dochodowy od osób fizycznych musi zostać wprowadzony. Myślę tutaj o co najmniej trzech, a może czterech krokach. Na poziomie trzystu tysięcy forintów byłoby to dwadzieścia procent, potem dwadzieścia pięć, trzydzieści i ewentualnie trzydzieści pięć procent na najwyższym poziomie”. Ponieważ dziś płaca minimalna wynosi dwieście tysięcy forintów, a średnia płaca przekroczyła pół miliona forintów, Péter Róna nawet od najniższych zarobków nałożyłby 20-procentowy podatek, a średnia płaca mogłaby być opodatkowana jeszcze wyższą stawką.
W sumie tekst Róny można właściwie interpretować tylko w jeden sposób: ludzie mają za dużo pieniędzy. Wojenna inflacja ustanie, jeśli państwo zabierze pieniądze z brutalnymi podatkami.
Nawiasem mówiąc, rządy na Węgrzech już próbowały czegoś podobnego.
Kierowali nimi Ferenc Gyurcsány i Gordon Bajnai w latach 2008-2010. Koniec to recesja, zubożenie i 12-procentowe bezrobocie.
Ale to nie przypadek: Róna nie byłaby kandydatem na prezydenta republiki bez Pétera Gyurcsány'ego. I to nie przypadek, że Róna mówi teraz to samo, co lider lewicy Ferenc Gyurcsány.
Źródło i pełny artykuł: Origo
Wyróżniony obraz: MTI/Zoltán Máthé