Ostatnie tygodnie nie dawały zbyt wielu szans na spokój, ale to już koniec. W sezonie ogórkowym tu i ówdzie Ferenc Gyurcsány wywołuje uśmiech na twarzach wszystkich. Lider lewicy ubiegał się o stanowisko premiera. Twierdzi, że odrobił lekcje z 2002 i 2006 roku, a także lekcje z 2022 roku o innym charakterze. Po wojnie, migracji i inflacji wreszcie jakieś pocieszające wieści. Feri nadchodzi!
Ferenc Gyurcsány ubiegał się o stanowisko premiera w obszernym poście na Facebooku. Były premier opisał, że odrobili lekcję, "lekcję 2002, lekcję 2006 i lekcję 2022 o innym charakterze".
Wyjaśnił, że w 2002 r. opozycja kierowana przez Pétera Medgyessy'ego, który przygotowywał się do objęcia władzy, wiele obiecywała. Według niego
chociaż wygrali wybory, „powódź pieniędzy po powodzi pieniędzy osłabiła popularność rządu”, co doprowadziło do upadku rządu.
Gyurcsány przypomniał, że kierował już kolejnym rządem. „Światowy kryzys gospodarczy z 2008 roku to inna historia. To nie my byliśmy przyczyną kłopotów. Ale ponieważ byliśmy bezbronni, bolało nas to bardziej niż większość innych.
Ale działaliśmy twardo, uczciwie. Nawet jeśli doprowadziłoby to do mojej rezygnacji”.
Zakończył swój wpis stwierdzeniem, że nie ma wątpliwości, że Viktor Orbán przegra. „Rzeczywistość pokazuje, kto jest szefem domu. I nie Orbán. Przebudzenie będzie straszne” – powiedział.
Egzaminy uzupełniające też nie pomagają Ferencowi, czwartego już oblewa. Choć chwali się, że jest przygotowany, na nic nie zna odpowiedzi. Może powinieneś zapisać się do innej szkoły, bo prędzej czy później odradzą ci to.
źródło: mandiner.hu
Wyróżniony obraz: naród węgierski