W ostatnich tygodniach dużo czytaliście o firmach-przykrywkach MÚOSZ, węgierskiej działalności Interpress Vállalat, będącej w kręgu zainteresowań KGB, oraz powiązaniach służbowych pracujących tam „dziennikarzy”. Po tym wszystkim na pewno nie dziwi fakt, że wśród tajnych agentów byli także awanturnicy, którzy według danych zebranych przez bezpiekę tworzyli luźną organizację przestępczą i dokonywali mniejszych i większych oszustw, z których część oczywiście wzbogacała członków elity partyjnej w tle.
Do redakcji IPM mogły wejść tylko osoby wyselekcjonowane na podstawie „specjalnych kryteriów”: rzetelnych kadr i ich dzieci, nieodzowne było też powiązanie z jedną z bezpieki (węgierskiej, czeskiej, sowieckiej). Ostatni artykuł zakończyłem nazwiskiem Józsefa Beke, który kierował Działem Międzynarodowym Interpressu, a wcześniej działem propagandy. Bezpieka państwa obserwowała Beke i jego partnera Ferenca Halásza jako drobnych oszustów i organizatorów oraz badała ich nadużycia i szkody - z niewielkim sukcesem. W 1976 r. otwarto teczkę operacyjną, w której uporządkowano wyniki tajnego zbierania danych, tytuł folderu brzmiał „Wspólnicy w interesach”.
W czym ci „biznesmeni” byli wspólnikami? Niszcząc węgierską gospodarkę. Kontrwywiad nie mógł jednak zapobiec ich działaniom, a po pewnym czasie byli nawet zmuszeni do przerwania śledztwa. Kto mógł zlecić to zatuszowanie? Pewnie nigdy się tego nie dowiemy, ale możemy się domyślać. KGB i MNWK-2 zainteresowało się milczeniem, a nazwisko cara mediów Norberta Siklósiego, który wszędzie pojawia się w życiu prasowym jako szara eminencja, znów się pojawia.
Ale kim był ten József Beke, którego rozpatrywała bezpieka państwa pod kryptonimem „Karierowicz” Jego tożsamość nie była nieznana śledczym MSW, ponieważ mogli w nim uszanować swojego byłego kolegę. Pierwotnym zawodem Beke był kierowca samochodu, który 9 listopada 1956 r., czyli w czasie, gdy w Budapeszcie trwały jeszcze walki zbrojne, zgłosił się na ochotnika do wojska i zaoferował organizacji własną Pobjedę. W tamtym czasie nikt nie kwestionował, jak udało mu się zdobyć samochód, cieszyli się, że znaleźli ochotników do reorganizacji zdemoralizowanej obrony państwa, zwłaszcza kogoś, kto mógłby nawet użyć samochodu do wzmocnienia siły sił zbrojnych. Po latach, gdy seria jego zbrodni wyszła na jaw, bezpieka państwa zaczęła zastanawiać się nad pochodzeniem samochodu, ale tego się nie dowiemy, gdyż dokumenty nie ujawniają, czy udało im się rozwikłać przeszłość.
Beke okradał swoich towarzyszy już podczas służby wojskowej, a znaczną część czasu spędził w kolonii karnej. W służbie wewnętrznej kontynuował nielegalną działalność, korzystając z dobrodziejstw pracy kierowcy: przemycał, handlował, a przy okazji dekonspirował się, by zyskać autorytet w kręgach przestępczych. Oczywiście chciał stworzyć wrażenie, że stosunki biznesowe z nim są bezpieczne i pożyteczne, ponieważ ma dobre koneksje w policji. Przypuszczalnie nie było to wtedy jeszcze prawdą, ale blef pojawił się później: jeśli nie bezpieczeństwo państwa, to na pewno któryś z organów partnerskich wspierał jego biznes. W 1963 roku nie stała jednak za nim żadna organizacja: został usunięty z BM za przewinienia dyscyplinarne. 25 czerwca 1963 r. Sąd Wojskowy w Budapeszcie skazał go na dwa i pół roku więzienia za naruszenie tajemnicy państwowej, przestępstwo przeciwko dewizom, oszustwa i niewłaściwe użycie amunicji. Nie dokończył kary, wiosną 1964 wyszedł na wolność, aw 1965 został zatrudniony przez MÚOSZ.
W MÚOSZ kariera kierowcy z przeszłością kryminalną gwałtownie przyspieszyła, wspierany przez Norberta Siklósiego. Nawet jako pracownik spraw wewnętrznych dużo podróżował za granicę – potrafił to wykorzystać – ale jako kierowca stowarzyszenia dziennikarzy jego wyjazdy stawały się coraz bardziej regularne i równolegle z rosnącą pozycją paszport obowiązywał w coraz większej liczbie krajów. Do końca lat sześćdziesiątych odwiedzał głównie kraje bloku wschodniego i Austrię, jednak w 1971 roku jego paszport został rozszerzony na Europę, aw 1974 na pięć kontynentów. Śledczy nie wiedzieli dokładnie, jakie stanowisko Beke zajmował w MÚOSZ, ale gdy w 1965 roku był zatrudniony w Hotelu Interpress, przypuszczalnie jako kierowca, w 1972 roku był już szefem działu spraw międzynarodowych w Interpress Vállalat i Stanowisko to dawało mu pewien stopień nietykalności, co stanowiło również przeszkodę nie do pokonania dla funkcjonariuszy kontrwywiadu podczas wszczętego przeciwko niemu śledztwa.
Cały artykuł PestiSrácok można przeczytać tutaj.
Autor: Borvendég Zsuzsanna
Zdjęcie: László Bárdossy