Jeśli Péter Márki-Zay i Ákos Hadházy rzeczywiście utworzą wspólną partię, na jej czele staną dwie najbardziej niekompatybilne i budzące największe wątpliwości postacie węgierskiego życia politycznego. Z dotychczasowych karier obu polityków wynika, że planowana współpraca przypomina prawdziwe pole minowe, więc jest szansa, że w końcu zwrócą się przeciwko sobie i ukryte w ich kieszeniach rejestratory zostaną odnalezione.
Péter Márki-Zay ogłosił niedawno w ATV, że wspólnie z Ákosem Hadházym założy partię na wybory do Unii Europejskiej w 2024 r., pomysłowi temu ostatniemu nie zaprzeczył. Jeżeli nowa formacja rzeczywiście powstanie, to powstaje pytanie, na ile będzie stabilna i długowieczna, skoro jej założycieli – i spodziewanych przywódców – można nazwać dwiema najbardziej niekompatybilnymi i wątpliwymi postaciami węgierskiego życia politycznego.
Péter Márki-Zay prezentował się w polityce narodowej jako wspólny kandydat lewicy na premiera, i to bynajmniej nie. Stwierdzono, że burmistrz Hódmezővásárhely bełkocze, jeśli to konieczne, zaprzecza bez mrugnięcia okiem temu, co powiedział minutę wcześniej, a nawet twierdzi, że ktoś inny powiedział jego własne słowa.
Gdy w trakcie kampanii stało się jasne, że raczej odstrasza niż przyciąga zwolenników, Márki-Zay zamiast introspekcji zaczął atakować własnych sojuszników, mówiąc, że są wśród nich zdrajcy i agenci Fideszu. Chociaż wielokrotnie proszono go o podanie nazwiska, o kim myśli i przedstawienie dowodów, nie zrobił tego ani razu, ponieważ wciąż rzucał oskarżenia - ostatnio o Ferencu Gyurcsány mówi się, że nie chciał nawet wygrać wybory. Wiele mówi też o osobowości Pétera Márki-Zaya to, że po masowej porażce wyborczej kierownictwo założonego przez niego Ruchu Wszyscy Węgry nie chciało, by przekształciły się one w partię, a wielu jego wybitnych członków zrezygnowało z pełnienia funkcji posty.
Wśród nich była Katalin Lukácsi, która uważała, że Márki-Zay powinna przeprowadzić poważny rachunek sumienia, aby nie stać się takim ciężarem dla węgierskiego życia publicznego, jakim stał się Gyurcsány. I wreszcie: burmistrz Hódmezővásárhely, który głosił walkę z korupcją, został oskarżony przez nikogo innego jak swoją byłą prawą rękę, Zoltána Késza, o zatrzymanie około 100 milionów HUF na wsparcie kampanii.
Jednocześnie Ákos Hadházy też nie jest łatwym przypadkiem, ze względu na swój niezgodny charakter i zdrady, był w wielu partiach, np. był członkiem Fideszu, współprzewodniczącym LMP, a ostatnio wszedł Parlament na dolnym biegu Momentum. Wisienką na torcie jest to, że do dziś nie złożył przysięgi na urzędzie, na przekór zaufaniu swoich wyborców, a zatem nawet nie dołączył do wspierającej go frakcji Momentum. Jedno jest pewne w Hadházym: w jego towarzystwie lepiej dobierać słowa.
Źródło: naród węgierski
Wyróżniony obraz: Origo