Pomysł Ferenca Gyurcsány'ego (to prawda, to też pukanie), rządu cieni, którym obdarzył swoją żonę. W ten sposób wysłał jedwabną nić z DK do innych partii opozycyjnych.

Zabawny „wynalazek” dobrze charakteryzuje niezdecydowane kroki opozycji po wyborach parlamentarnych. Szukają wyjścia z politycznego labiryntu w taki sposób, aby ich akceptowany przywódca z pętlą na szyi zamiast się ukrywać, nadal ich prowadził. Były premier, który uważa się za geniusza, ciągle się „przygotowuje”, nie zdaje sobie sprawy, że w tym kraju nie może już zdawać egzaminów uzupełniających.

Jego niezapomniane czyny, podobne do czasów Kádára, wyniosły go w szeregi korumpujących kraj. Nie mało, dużo! To, czego dotknął, nie pozostawiło kamienia na kamieniu. Zdaniem większości obywateli Węgier powinien być na ławie hańby. Z drugiej strony niczego się nie nauczył przez ostatnie 12 lat, ale zapomina. Jego utrata pamięci jest wyjątkowa. Słoń wchodzący do sklepu z porcelaną nie może wyrządzić tylu szkód, co upadły polityk i premier w okresie, który uzurpował.

Na szczęście Węgrzy przyznają, że do tej samej rzeki nie wchodzi się drugi raz (Hérakleitosz). Gyurcsány lub jego żona, to nie ma znaczenia, ich cyrk organizowany przez osiem lat spowodował niepowetowaną stratę dla naszego kraju. Wiemy, że „nowe” źródło, które oferują, jest zanieczyszczone, nie tylko rzeka, ale i strumień.

Obowiązkiem prawowitego rządu i zdecydowanej większości naszych obywateli jest udzielanie poprawnych odpowiedzi na rozbudowane i kłamliwe wypowiedzi tzw. rządu cieni. Intelektualni patrioci z CÖF-CÖKA mówią „przygotowujemy się”. Nasz gabinet ekspertów cywilnych pokazuje zniekształcone, pełne kłamstw, dezorientujące twierdzenia, że ​​służą one jako prawda i służą interesom polityki partyjnej. Dalszy ciąg przemówienia Öszöda nie jest nam potrzebny.

László Csizmadia
jest przewodniczącym rady nadzorczej CÖF-CÖKA