Podczas gdy Jakab domaga się nowych wyborów, aw alternatywnej rzeczywistości DK cena benzyny to tylko wyrzeczenia Orbána, podczas gdy Momentum tkwi w nauczycielach i zastanawia się nad Ścieżką Wiedzy. Nasza mapa opozycji.

„Kłamali, wygrali” – napisał wczoraj Péter Jakab w mediach społecznościowych, po czym kontynuował:

A teraz czarna zupa. Nie ma tu redukcji mediów, nie ma dotacji na media w wysokości 180 000 miesięcznie, zamiast tego następuje brutalny wzrost cen gazu, podwyżki cen energii elektrycznej, podwyżki cen żywności i oszczędności. Ruch Partii Ludowej domaga się rozwiązania parlamentu wybranego kłamstwem i przeprowadzenia nowych wyborów na Węgrzech! Sprawiedliwość dla Węgrów! Zostanę z Partią Ludową!”

Wydaje się, że Jakab nadal nie przejmuje się faktami, wskazuje się, że rząd uchronił około 75 procent węgierskich gospodarstw domowych przed brutalnymi rachunkami za media.

Autor tych wierszy mieszka w 100-metrowym domu jednorodzinnym wybudowanym 20 lat temu, a on i jego druga połówka płacą tyle samo, przy takiej samej temperaturze, zużyciu gazu i prądu jak w zeszłym roku – bez różnicy.

DK jest obecnie zajęta benzyną, a dokładniej jej ceną, według nich droga benzyna to „właściwie tylko oszczędności Orbána”, które wyciągają pieniądze z kieszeni Węgrów w środku kryzysu środków do życia. Przynajmniej tak mógł powiedzieć ich wiceprezydent i przedstawiciel parlamentu na swojej internetowej konferencji prasowej w środę.

László Varju wyjaśnił, że ich zdaniem kolejny negatywny rekord historyczny został pobity przez „inflację Orbána” – jakim innym przymiotnikiem mógłby opisać inflację członek DK, prawda? - ze względu na środową podwyżkę cen hurtowych benzyna na Węgrzech nigdy nie była tak droga.

Uważa, że ​​dalszy wzrost cen paliw musi zostać zatrzymany, a jedyną nadzieją Węgier na tankowanie, aby tankowanie znów stało się przystępne cenowo, jest rząd cieni. Nie można dłużej przeciągać czasu, w przeciwnym razie „inflacja Orbána całkowicie zniszczy Węgrów i przedsiębiorstwa” – zadeklarował.

Obecny Gelencsér wciąż martwi się o edukację, o czym również napisał w swoim poście na Facebooku:

„Podczas gdy trwa połowa Budapeszteńskiego Spaceru Wiedzy (sic!), Népszava napisał: rząd wprowadzi nowe kwalifikacje nauczycielskie.

To tylko doleje oliwy do ognia, bo w dokumencie pojawia się obraz idealnego nauczyciela: traktować edukację jako służbę publiczną, której celem jest „rozwój i wzrost narodu węgierskiego”, a także spełniać z oczekiwaniami etycznymi, „swoim zachowaniem i wyglądem, instytucja i umocnienie dobrej opinii węgierskiej edukacji publicznej”.

Innymi słowy, pisze Gelencsér, nowy system kwalifikacji nie poprawia sytuacji edukacji, nie zajmuje się problematyką edukacji jako całości, nie chodzi o dzieci, ale wpisano w niego ideologiczne oczekiwania i znowu ocenia tylko nauczyciela, który milczy i nie broni swoich praw.

Według niego ani uczniom, ani nauczycielom nie potrzebny jest nowy system kwalifikacji – potrzebna jest dobra edukacja i szanowani nauczyciele! Dlatego Momentum prosi wszystkich o wsparcie nauczycieli i dołączenie do Marszu Wiedzy – o co więcej można prosić, jeśli chce się dalej płynąć na fali protestów.

Rozumiemy. Rodzi się tu jednak kilka pytań:

jeśli nie bierze się pod uwagę rozwoju i wzrostu narodu węgierskiego, a urzędnik nie uważa swojej pracy za służbę publiczną, to jaki jest ostateczny cel? Jak może istnieć jakość bez certyfikacji, jak może istnieć szacunek bez etyki?

MTI/Facebook/civilek.info

Wyróżniony obraz: Zoltán Havran / Magyar Nemzet