- Nie ma potrzeby, by pewne środowiska denerwowały służby wywiadowcze - powiedział naszej gazecie József Horváth, doradca ds. polityki bezpieczeństwa Centrum Praw Podstawowych po tym, jak Index napisał o tym, że na lutowym przesłuchaniu komisji śledczej Parlamentu Europejskiego ds. Pegaza w Budapeszcie jeden z przedstawicieli nazywał się Attila Péterfalvi, Prezes Narodowego Urzędu ds. Ochrony Danych i Wolności Informacji (NAIH), dlaczego nie uzyskał listy trzystu osób monitorowanych przez spyware.

„Węgry są suwerennym państwem, z swobodnie wybranym rządem i odpowiadającym mu systemem operacyjnym” – powiedział Magyar Nemzet, doradca ds. że komisja śledcza Pegasus Parlamentu Europejskiego w lutym odwiedził Budapeszt 20 i 21. - W Unii Europejskiej regulacja i działanie służb specjalnych leży ściśle w gestii państw członkowskich - stwierdził. Jak powiedział, jest to ważna podstawa suwerenności kraju. József Horváth stwierdził również, że służby specjalne mają prawnie określone prawo i możliwość korzystania z odpowiednich narzędzi, z których jednym może być użycie określonego oprogramowania. Podkreślił ponadto, że węgierskie bezpieczeństwo narodowe byłoby w niekorzystnej sytuacji w stosunku do kontrinteresownych służb specjalnych, a także, że gdyby się z nich zrzekły, nie byłyby w stanie wypełniać nałożonych przez prawo obowiązków. Ekspert podkreślił, że informacje o tym, przeciwko komu użyto oprogramowania, zostały zawyżone z powodów politycznych.

- W tej chwili uprawnienia kontrolne może mieć jeden organ, sejmowa komisja bezpieczeństwa narodowego

wskazał József Horváth. Dodał, że jeśli członkowie komisji wykryją niezgodność z prawem, mają prawo i obowiązek wszcząć śledztwo. Ponadto ekspert ds. polityki bezpieczeństwa podkreślił, że w stosownych przypadkach informacja o tym, kogo kontrolują służby, może stanowić tajemnicę państwową, a jej upublicznienie mogłoby zaszkodzić interesom bezpieczeństwa narodowego Węgier. „Nie ma potrzeby, aby pewne środowiska denerwowały służby specjalne” – podkreślił József Horváth.

- Ochrona integralności kraju nie istnieje już w pewnych kręgach interesów. Wydaje się, że Unia Europejska również stara się zepchnąć ten system wartości na drugi plan – powiedział zapytany przez naszą gazetę ekspert SB László Földi. Zdaniem byłego dyrektora operacyjnego Biura Informacji właśnie dlatego wybitni przedstawiciele m.in. mediów i świata obywatelskiego zaczynają i w niesamowity sposób próbują interweniować w procesy. - Ingerowanie w sprawy, które wciąż się toczą, godzi w interesy bezpieczeństwa narodowego i bezpieczeństwa kraju. Kto w takich przypadkach wywiera presję, popełnia przestępstwo – dodał.

Tymczasem Attila Péterfalvi, prezes Krajowego Urzędu ds. Ochrony Danych i Wolności Informacji (NAIH), powiedział Index: w komisji śledczej Pegasusa widać podwójne standardy, przedstawiciele przybyli do Budapesztu ze z góry przyjętymi założeniami, a ponadto nie zrozumieć sytuację prawną. Jak wynika z artykułu portalu, na lutowej rozprawie jeden z pełnomocników zwrócił się do Attili Péterfalviego o wyjaśnienie, dlaczego nie otrzymał listy trzystu osób monitorowanych przez oprogramowanie szpiegowskie Pegasus.

– Odwzajemniłem pytanie, mówiąc: jeśli dostanie listę, chętnie zbadamy wszystkie sprawy. Poprosiliśmy zarówno Amnesty International z Budapesztu, jak i londyńską Amnesty International o przekazanie listy obserwowanych, ale powiedzieli tylko: oni też widzieli tylko

zaznaczył prezydent. – Niestety nie mogę ujawnić szczegółów, ale ustaliliśmy, że ci, którzy pojawili się w prasie jako obserwowani, no cóż, kilku z nich nie było zaangażowanych, mimo że nic nie znaleziono w ich telefonach. I zatrudniliśmy eksperta medycyny sądowej, aby zbadał działanie oprogramowania – podsumował Attila Péterfalvi. Wiadomo: przed przybyciem komisji minister sprawiedliwości Judit Varga stwierdziła, że ​​bezpieczeństwo narodowe jest wyłączną odpowiedzialnością państw członkowskich, a prace komisji niebezpiecznie wykraczają poza kompetencje UE. Ernő Schaller-Baross, poseł do Parlamentu Europejskiego z Fideszu, powiedział wcześniej naszej gazecie, że wizyta komisji to sprawa czysto polityczna, a komisja istnieje, bo tak zdecydowała lewicowa większość w Parlamencie Europejskim.

Cywile Info: Komitet Pegasusa chętnie pojedzie na wycieczkę, czy coś w tym stylu, i oczywiście lewicowa większość PE również chciałaby zagłębić się w węgierskie tajne sprawy wewnętrzne. Sprawa jest całkowicie jasna: zadaniem tych pań i panów jest rozsiewanie o nas plotek, które w miarę możliwości niszczą szacunek Węgrów. Nieważne, czy to prawda, czy nie, chodzi o to, że dobra passa Węgier w PE trwa. Po co to wszystko? To proste, bo jego rząd jest prawicowy, chrześcijański, narodowy i przede wszystkim stabilny. W tym problem, że nie wiedzą, jak rozbić tę narodową jedność, bo to jasne: poparcie dla Fideszu wciąż wynosi dziś około dwóch trzecich, mimo usankcjonowanej inflacji, wzrostu cen gazu i wstrzymania funduszy unijnych. A lewica Gyurcsányistów depcze im po karkach, powinni przekazać jak najwięcej negatywnych opinii na temat rządu, aby mogli mieć broń, o której będą mogli powiedzieć, że nie została wykuta przez nich, ale przez niestrudzonych półbogów z Brukseli, którzy są teraz próbując zbadać legendę o skrzydlatej paripie na podstawie tego, że niektórzy ludzie myśleli, że widzą odciski kopyt.

Źródło: naród węgierski

Wyróżniony obraz: ISZA