Mimo kryzysu partia rządząca pewnie prowadzi w sondażach, ale w przyszłorocznych wyborach samorządowych nie będzie łatwo odbić Budapeszt od opozycji.

Jak dotąd ani partia rządząca, ani siły lewicowe nie wystawiły kandydatów do wyborów samorządowych. Wiemy, że Fidesz planuje opublikować listę najwcześniej jesienią, stara się przesunąć ogłoszenie, zamiast tego przygotowuje krótką, intensywną kampanię.

Więcej nazwisk w kapeluszu

Tożsamość kandydata Fideszu na burmistrza ma zostać ujawniona dopiero jesienią. Wiemy, że jeszcze nawet nie wybrali jego osoby, toczy się pryncypialna debata o tym, jakiego kandydata użyć do walki o Budapeszt. Według jednego pomysłu będą kandydować polityk partyjny, doświadczony, odnoszący sukcesy burmistrz dzielnicy, a według drugiego staną za kandydatem cywilnym. Niezależnie od tego, która koncepcja zostanie zrealizowana, ma duże szanse na zdefiniowanie kampanii. Celem kandydata cywilnego może być odciągnięcie wyborców od lewicy, podczas gdy polityk Fideszu może bardziej nadawać się do motywowania niezdecydowanych i mobilizowania własnego obozu. W pierwszym przypadku możesz spodziewać się lżejszej, bardziej praktycznej kampanii, w drugim ostrzejszej, bardziej bojowej.

Na przykład wiceprezydent Fideszu Gábor Kubatov mocno wierzy w to drugie.

Polityk stwierdził, że ma dość „polityków gestów”, czyli tych, którzy starają się przypodobać wyborcom opozycji. Z naszych informacji wynika, że ​​lider frakcji parlamentarnej Máté Kocsis, były burmistrz Józsefváros i były Zsolt Láng II, mogą odegrać znaczącą rolę w rozwoju strategii Fideszu w Budapeszcie. do burmistrza dzielnicy, który jest obecnie posłem i prezesem Fideszu w Budapeszcie.

W ostatnich latach partii rządzącej udało się umocnić w peryferyjnych dzielnicach Pesztu.

Ale kto może być kandydatem? Wcześniej sugerowano kilka nazwisk, w tym być może Balázs Fürjes, sekretarz stanu odpowiedzialny za rozwój Budapesztu i aglomeracji stołecznej, który wydawał się najbardziej prawdopodobny, oraz rzeczniczka rządu Alexandra Szentkirályi, która wcześniej była jedną z zastępców mera Istvána Tarlósa, został wspomniany. Z naszych informacji wynika jednak, że ich nominacja jest mało prawdopodobna, ponieważ w pomiarach zleconych przez Fidesz osiągnęli popularność na poziomie około 30 proc., co nie wystarcza do pewnego zwycięstwa nawet w korzystnym dla partii rządzącej scenariuszu, z kilkoma startują kandydaci opozycji. Wśród polityków partyjnych dyskutowano o kilku burmistrzach - głównie z przedmieść - np. Péter Kovács z XVI., Lénárd Borbély z XXI. i wielokrotnie Zoltán Pokorni w XII. z dzielnicy. Oczywiście pytanie brzmi, czy któryś z nich ma takie ambicje i jest skłonny zaryzykować niemal pewną pozycję burmistrza. Stawka nie jest mała, bo nieudane wybory na burmistrza mogą być dla polityka przerwą w karierze.

Pojawia się też pytanie, czy w trosce o kandydaturę na burmistrza Fidesz zobowiązuje się nie wystawiać zwycięzcy we własnym okręgu, ryzykując utratę okręgu.

Dávid Vitézy jest wymieniany jako potencjalny kandydat cywilny i może istnieć jakiś powód, by go wystawić. Od młodości pracował dla stolicy u boku Istvána Tarlósa i osiągnął znaczące wyniki dzięki reformom wprowadzonym w transporcie w Budapeszcie. Ponadto uważany jest za osadzonego na prawicy, ale nigdy nie uczestniczył w bezpośredniej polityce partyjnej, co może spodobać się wielu wyborcom. Można jednak powiedzieć przeciwko niemu, że nie jest postacią polityczną, niekoniecznie ma w sobie ten blask, który nie szkodzi zajmowaniu mniej profesjonalnej niż bardziej politycznej pozycji.

Czy znowu nadchodzą Święta Bożego Narodzenia?

Na razie o jego ewentualnej kandydaturze wypowiedział się tylko lewicowy Gergely Karácsony, zaznaczając, że kandydowałby z poparciem opozycji, ale jako cywil - co z ust polityka partyjnego brzmi zaskakująco. Pytanie jednak, kto z sił opozycyjnych miałby za tym stanąć. Koalicja Demokratyczna wskazała, że ​​jej poparcie jest dalekie od jednoznaczności, a Węgierska Partia Dwuogoniastego Psa stwierdziła, że ​​nie popiera Świąt Bożego Narodzenia. Mimo że MKKP nie weszła do parlamentu, błędem byłoby jej nie doceniać, skoro w ostatnich sondażach regularnie pokonuje MSZP, LMP i często Jobbik – i oczywiście Párbeszéd, ale nie jest to dużym zaskoczeniem w przypadku impreza nie do przecenienia. Według plotek psią parą jest IX. poparłaby starosta Krisztinę Baranyi, gdyby miała ambicje burmistrza.

Z drugiej strony Gergely Karácsony walczy o polityczne przetrwanie. Zrezygnował z funkcji lidera partii, nie może wrócić do Zugló, bo według niego zostanie wtedy pochowany, więc pewnie zrobiłby wszystko, żeby stanąć na nogi. Pytanie, czy po jego rezygnacji z kandydowania na premiera i wybuchu afery dolarowej ktoś jeszcze przeznaczyłby pieniądze na jego kampanię. Więc prawdopodobnie jest w rękach Ferencsány Gyurcsány, bez nich będzie ciężko. W opozycji są duże podziały, zwłaszcza między rywalami DK i Momentum, więc nie jest pewne, czy partie w ogóle będą w stanie uzgodnić wspólnego kandydata.

(…)

Rosnące szanse prorządowe w stolicy

Zdaniem politologa Krisztiána Talabéra i analityka Instytutu Nézőpont stolica jest tradycyjnie najtrudniejszym terenem dla Fidesz-KDNP, ale wynik osiągnięty w wyborach parlamentarnych w 2022 roku i wygrane od tamtej pory wybory uzupełniające wskazują, że nie bez szansa w Budapeszcie też. Wyzwaniem dla partii lewicowych jest to, że sojusz, który odniósł sukces w 2019 r., rozpadł się, a dotychczasowy sojusz charakteryzuje się nieufnością. Skandal dolarowy tylko wzmocnił rozczarowanie, które ich bezsilna polityka buduje od wielu lat.

Od wyborów parlamentarnych opozycja tak naprawdę nie potrafi zorganizować swoich szeregów, a jeśli nie uda jej się to do wyborów samorządowych, łatwo może spowodować utratę pozycji nawet w stolicy, która uważana jest za bastion lewo.

Obecnie na Węgrzech bieganie z logo partii lewicowej jest dużym utrudnieniem, więc spodziewam się, że lewicowo-liberalni politycy sprawdzą się pod parasolem wszelkiego rodzaju lokalnych stowarzyszeń czy organizacji obywatelskich. Gergely Karácsony praktycznie już to zapowiedział, mówiąc, że chce kandydować na burmistrza z poparciem partii, ale bez partyjnych symboli. Pozostałe partie najwyraźniej się wahają: wcześniej liderzy LMP i DK dyskutowali, że poparcie burmistrza nie jest automatyczne. Błędem byłoby kandydowanie z kandydatem spoza urzędu, przekaz publiczny to chyba tylko gra polityczna, część targów toczących się w tle, jak kto woli, proszą o cenę poparcia.

A opóźnienie najwyraźniej napędza młyn partii Ferenca Gyurcsány'ego: DK była w stanie wywrzeć potężny efekt ssania w ostatnich miesiącach, przenosząc dziesiątki polityków z konkurencyjnych partii.

Ponieważ Gergely Karácsony może pochwalić się stosunkowo niewielkimi wynikami w czwartym roku rządów miasta – a oczekuje się, że nie osiągnie dużo więcej w piątym roku – zamiast kampanii na wyniki, będzie kontynuował kampanię podobną do ogólnokrajowej wyborów, podkreślając rolę Budapesztu w walce z rządem. Wyniki wyborów pokazują, że ta taktyka dobrze współgra z wyborcami antyrządowymi. Fideszowi niełatwo jest znaleźć kandydata na burmistrza, który podziela jego wartości, a jednocześnie jest w stanie przemówić do wyborców w stolicy, którzy w wyborach krajowych nie głosują na koalicję partii. W stolicy taki był István Tarlós, a Fidesz regularnie znajdował kandydatów w miastach na prawach powiatu, którzy poprzez reprezentację lokalnych spraw mogą przemawiać do szerszego segmentu elektoratu. Na razie nie jest to widoczne publicznie, ale byłoby zaskakujące, gdyby takiego kandydata nie budowano za kulisami. Na pewno byłoby wielkim osiągnięciem Fideszu, gdyby zachował wszystkie okręgi, w których udało mu się wygrać w 2019 roku. Odzyskanie chwiejnych dzielnic, które zostały wówczas utracone, byłoby jeszcze większym sukcesem, tak jak gdyby była silniejsza niż 50 procent w kraju lub gdyby przemawiała do nowych wyborców jako najsilniejsza partia w Budapeszcie. Każdy może być realistycznym celem.

Artykuł Dániela Ábela Pálfy'ego w tygodniku Mandiner