Fidesz w Budapeszcie pokazał na filmie ( można go obejrzeć tutaj ), jak skuteczna jest akcja "uspokojenia ruchu" Urzędu Miejskiego, jak przydatne jest zamknięcie na weekend odcinka dolnego nabrzeża w Peszcie.

W opisie dołączonym do nagrania czytamy:

„Byliśmy bardzo samotni na całkowicie pustym nabrzeżu również w ten weekend. Jeśli zamknięte nabrzeże nie przyciąga tak spektakularnie mieszkańców Budapesztu, dlaczego Gergely Karácsony na to nalega? Obejrzyj wideo i odpowiedz w komentarzu!”

Czy musisz to komentować?

Dlaczego nieszczęsny burmistrz nie miałby trzymać się swoich ambitnych decyzji? W końcu on sam opisuje każdy swój ruch jako świetny, więc co w tym złego?

A może chaos, jaki udało im się osiągnąć dzięki pomysłowemu (i raczej podatnemu na wypadki) wyznaczeniu ścieżek rowerowych, nie jest cudowny? Nikt inny tak naprawdę nie byłby w stanie tego zrobić. Czy to nie wspaniałe, że przez wiele miesięcy udało im się – dzięki „kombinowanym” remontom dróg – sprawić, że podróżowanie po Budapeszcie stało się prawie niemożliwe? Nikt inny nie mógł tego osiągnąć. Niezbyt dobrze, że remont Lánchíd – który kosztował ledwie 5 miliardów więcej niż obiecywał poprzedni, znacznie bardziej kompleksowy, a jednak tańszy kontrakt – odbył się, ale dlaczego po moście nie mogą jeździć samochody? Oczywiście to świetnie, bo w ten sposób udało się jeszcze bardziej zwiększyć zatłoczenie śródmieścia. Czy potrzebujesz czegoś lepszego niż to?

Ogólnie można powiedzieć, że całkowita abstynencja tego ambitnego polityka od ekspertyz jest wzorowa. Ma solidny charakter, ma gdzieś „zarządzanie ruchem” czy „planowanie miasta”, zamiast tego prawdopodobnie realizuje swoje koszmary, nawet jeśli profesjonaliści (jeśli są w pobliżu) próbują go od tego odwieść Więc.

Mieszkańcy Budapesztu mogą być wdzięczni, że ta wielka czaszka już ogłosiła, że ​​ponownie wystartuje w wyborach samorządowych w 2024 roku. Myślę, że wszyscy w stolicy będą to świętować fajerwerkami. W końcu nic jest czymś. Albo gorzej.

(Obraz nagłówka: zrzut ekranu)