W ostatnich dniach w całym kraju pojawiły się billboardy wzywające do wycofania wojsk rosyjskich z Ukrainy z napisem „Rosjanie do domu!”. można też zobaczyć napis, a dokładniej współczesne zdjęcie z 1956 roku, które wykonano na Placu Kálvina. Można nawet pomyśleć, że to wspomnienie 23 października, skoro pojawia się też data '56, ale kryje się za tym zupełnie inna historia. Tak, Ukraina: „Na Ukrainie zapanuje pokój, gdy wycofa się rosyjska armia okupacyjna” – głosi tekst.
Kampania plakatowa została zlecona przez grupę Nyugati Pályán na Facebooku i wspierana przez Ambasadę USA w Budapeszcie. Celem strony jest „dotarcie do tych, którzy są zainteresowani teraźniejszością i przyszłością Węgier, dokąd zmierzamy i jaką drogą podążamy. Uważamy, że Węgry należą do Zachodu iw przyszłości powinny podążać zachodnią drogą. Dostarczamy na to argumenty i chcemy przekonać jak najwięcej Węgrów”.
Wiadomość jest jasna:
próbują nakreślić podobieństwa między wojną na Ukrainie a węgierską rewolucją z 1956 r. i wojną o niepodległość, przy czym jedynym punktem łączącym jest to, że w obu przypadkach zaangażowane były wojska rosyjskie.Kiedy w lutym zeszłego roku wybuchła wojna, wszyscy wciąż mówili o rozmowach pokojowych, propozycjach, możliwych lokalizacjach, a mediatorzy wciąż przybywali, a potem z jakiegoś powodu - kto wie dlaczego? – te wkrótce ustały i pojawiła się nowa narracja:
śmiało, kopnij w drzwi Kremla! (Albo po prostu trzeba walczyć do ostatniego Ukraińca.)
To nie przypadek, że stanowisko węgierskiego rządu nie uległo zmianie: negocjacje pokojowe są konieczne. Tej wojny nie może wygrać żadna ze stron, a Rosjan nie da się wyrzucić z Ukrainy, chyba że do walki dołączy całe NATO – Boże chroń nas przed tym! Pewne jest też, że Rosja nie złoży broni: złożone supermocarstwo, które atakuje ze strachu, upada, zanim się wycofa. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem byłaby więc próba zakończenia rozlewu krwi przy stole negocjacyjnym.
„Jeśli ktoś wie, co oznacza atak militarny i represje ze strony Rosjan, to my wiemy. Nasz Zełenski został powieszony po rewolucji '56.
Nie musimy więc wyjaśniać, jak brutalna może być rosyjska wojna. Wiemy dokładnie. I dlatego uważamy, że wszystko należy zrobić dla dobra Ukrainy, ale jedyne, co możemy teraz zrobić, to zawieszenie broni. Wszystko inne jest mniejsze.
Oczywiście to nie pierwszy raz, kiedy powstaje paralela między Węgrami a Ukrainą, wielokrotnie mówiono z Zachodu i Ukrainy, że naprawdę powinniśmy wiedzieć, jak to jest, gdy rosyjskie gąsienice maszerują po naszej ziemi i faktem jest, że węgierscy rewolucjoniści – a także Imre Nagy i rząd – naprawdę chcieli skłonić Armię Czerwoną do wycofania się z Węgier w 1956 r., ale zrobilibyśmy to wszystko w drodze negocjacji.
A chłopaki z Pesztu nie chcieli złożyć broni nawet po tym, jak radzieckie pojazdy opancerzone dotarły do Budapesztu – w którym też była spora liczba Ukraińców – ufając w pomoc „wolnego świata”. Która jednak nigdy nie nadeszła. Między innymi dlatego, że USA nie miały z góry planu, co zrobić, gdyby w którymś z krajów bloku socjalistycznego wybuchła rewolucja, więc podejmowały decyzje w pośpiechu, co ostatecznie nie nawet bez znaczenia, ponieważ Rosjanom wyraźnie dano do zrozumienia: dla nich obecny kryzys sueski jest o wiele ważniejszy ze względów ekonomicznych niż fakt, że młodzi Węgrzy w Budapeszcie oddają życie za niepodległość swojego kraju. Mimo że Imre Nagy zwrócił się do ONZ o uznanie neutralności Węgier, prośba o pomoc nie doczekała się odpowiedzi.
Kiedy my potrzebowalibyśmy pomocy z Zachodu, oni byli zajęci czymś innym – nawet jeśli zrobili małą dziurę w sowieckiej tarczy wykorzystując sytuację na Węgrzech – ale Ukraina jest na tyle ważna, że Amerykanie mogą im pomóc – dopóki bo leży to w ich interesie Pytanie tylko na jak długo .Do tego czasu Stany Zjednoczone rozpoczynają kampanię plakatową, aby przeciwstawić się stanowisku Węgier, a David Pressman, ambasador Stanów Zjednoczonych w Budapeszcie, nie toczy już tylko batalii na słowa z Péterem Szijjártó, ale zachowuje się także ostrzej, z sankcjami, jeśli Węgry nie zrobią tego, czego chcą od nich Amerykanie.
Jeszcze jedno, jeśli Stany Zjednoczone chcą wpłynąć na Węgrów w 1956 roku: naprawmy rewolucję i walkę o wolność z 1956 roku. W 1956 roku Węgrzy nie walczyli o przynależność do Zachodu, ale o wolność i niepodległość – a te dwie rzeczy idą w parze, bo Węgier może być wolny tylko wtedy, gdy jest niezależny i nikt mu nie mówi, jak ma żyć. W powszechnej opinii przegraliśmy wojnę o niepodległość w 1956 roku, ale udało nam się przekonać Sowietów, że Węgrów nie da się zniewolić, Węgrzy nie zniosą samowolnego rządzenia. Dowiedzieliśmy się również, że potrzebne jest bardziej realistyczne podejście: Zachód nie pomógł, gdy na węgierskiej ziemi rozlano krew bojowników o wolność. Możemy polegać tylko na sobie.
Źródło: vasarnap.hu
Wyróżniony obraz: Twitter