Jak zagubione stado, lewicowi libero byli źli dla National Ambulance Service po tym, jak kierownictwo trasy popełniło błąd, źle oceniając wezwanie pomocy rodziny Gálvölgyi.
Błąd rzeczywiście wystąpił, ale przy średnio 3200 połączeniach dziennie jest niestety prawie niemożliwe do wykluczenia. Cóż, posypała się lawina wściekłych komentarzy, co byłoby zrozumiałe, ale ci, którzy opisują usługę pobieżnie (i często w podrzędnym stylu) zachowują się tak, jakby kontrolerzy w każdym przypadku po prostu się mylili. Co jest kłamstwem.
Oczywiście nie jest to pocieszenie dla zainteresowanej osoby, ale niestety faktem jest, że ci, którzy otrzymują telefony alarmowe, są tylko ludźmi. Ich praca jest tym trudniejsza, że praktycznie zmuszeni są postawić zdalną diagnozę na podstawie kilku objawów. To smutne, ale nieuniknione jest, że od czasu do czasu się mylą. Na ich nieszczęście tak się stało w przypadku znanego, lubianego, lewicowego aktora. Cóż, lewicowi „politycy” i ich prasa natychmiast rozpoczęli polityczną kampanię wrzasków.
Jak powszechnie wiadomo, János Gálvölgyi został zabrany do szpitala w ubiegłą środę w poważnym stanie. Zaalarmowano również karetki pogotowia, ale po bezskutecznym oczekiwaniu na nie przez godzinę, rodzina zabrała go samochodem do Kliniki Serca na Városmajor. Państwowe Ratownictwo zleciło wewnętrzne śledztwo w tej sprawie, które wykazało, że kierujący ratownictwem popełnił błąd nie kwalifikując przypadku jako zagrażającego życiu.
Wyczuwając „tsunami nienawiści” w związku z tym, co się stało, Narodowe Pogotowie Ratunkowe odpowiedziało na krytykę w mediach społecznościowych w poniedziałek rano.