Jak zagubione stado, lewicowi libero byli źli dla National Ambulance Service po tym, jak kierownictwo trasy popełniło błąd, źle oceniając wezwanie pomocy rodziny Gálvölgyi.

Błąd rzeczywiście wystąpił, ale przy średnio 3200 połączeniach dziennie jest niestety prawie niemożliwe do wykluczenia. Cóż, posypała się lawina wściekłych komentarzy, co byłoby zrozumiałe, ale ci, którzy opisują usługę pobieżnie (i często w podrzędnym stylu) zachowują się tak, jakby kontrolerzy w każdym przypadku po prostu się mylili. Co jest kłamstwem.

Oczywiście nie jest to pocieszenie dla zainteresowanej osoby, ale niestety faktem jest, że ci, którzy otrzymują telefony alarmowe, są tylko ludźmi. Ich praca jest tym trudniejsza, że ​​praktycznie zmuszeni są postawić zdalną diagnozę na podstawie kilku objawów. To smutne, ale nieuniknione jest, że od czasu do czasu się mylą. Na ich nieszczęście tak się stało w przypadku znanego, lubianego, lewicowego aktora. Cóż, lewicowi „politycy” i ich prasa natychmiast rozpoczęli polityczną kampanię wrzasków.

Jak powszechnie wiadomo, János Gálvölgyi został zabrany do szpitala w ubiegłą środę w poważnym stanie. Zaalarmowano również karetki pogotowia, ale po bezskutecznym oczekiwaniu na nie przez godzinę, rodzina zabrała go samochodem do Kliniki Serca na Városmajor. Państwowe Ratownictwo zleciło wewnętrzne śledztwo w tej sprawie, które wykazało, że kierujący ratownictwem popełnił błąd nie kwalifikując przypadku jako zagrażającego życiu.

Wyczuwając „tsunami nienawiści” w związku z tym, co się stało, Narodowe Pogotowie Ratunkowe odpowiedziało na krytykę w mediach społecznościowych w poniedziałek rano.

„Przyjazna społeczność Państwowego Ratownictwa składa się z 8500 oddanych ratowników, których łączy szczytny cel, chęć niesienia pomocy. Swoją pracę traktują jako zawód, któremu służą na najwyższym profesjonalnym poziomie w każdej minucie dnia, niezależnie od przynależności społecznej, religijnej, etnicznej czy innej przynależności pacjentów. Ze względu na błąd kierownictwa popełniony w związku ze sprawą znanego artysty, zostało to zakwestionowane przez kilka mediów i rozpoczęto atak polityczny na pogotowie ratunkowe. W ten sposób stwarzają fałszywe wrażenie, że towarzysze nie robią wszystkiego dla pacjentów i kwestionują kompetencje karetek pogotowia, za pomocą których każdego roku pomagają 1,2 milionom potrzebujących. Towarzysze Państwowego Pogotowia Ratunkowego nadal sumiennie i najlepiej jak potrafią wykonują swoją pracę i pomagają WSZYSTKIM POTRZEBUJĄCYM! Dziękuję za waszą ofiarną służbę!”
Niestety, ogłoszenie - i wewnętrzne dochodzenie - nie może cofnąć wydarzeń i niestety nie można zagwarantować, że coś takiego nigdy się nie powtórzy. Nie ma na świecie pogotowia ratunkowego, w którym pracują ludzie nieomylni – tak jak nie ma służby zdrowia, w której nie zdarzają się błędy medyczne. Jednak jeden (lub kilka) takich błędów – choć jest to okropne dla zaangażowanych – nikt nie ma prawa obrażać tych, którzy inaczej dla niego pracują, w tonie bez zastrzeżeń. I nikomu, kto próbuje z tego wykuć przewagę polityczną, nie można zarzucić przyzwoitości.
Na szczęście János Gálvölgyi nie jest już zagrożony, córki artysty poinformowały o tym w wiadomości wideo.
Wyróżniony obraz: Krajowe pogotowie ratunkowe