Od wolności słowa po kagańce, lewicowy terror opinii zagraża podstawowym wartościom amerykańskiej demokracji, ostrzegają niezależni analitycy. Zamiast debaty, krytyczna teoria rasy lub genderyzm opiera się na presji, a nawet otwartej przemocy. Nauczyciel, badacz lub lekarz, który zaprzecza, że setki płci nie mogą istnieć obok mężczyzn i kobiet, może łatwo stracić pracę. Ale w Kanadzie był już przykład skazania ojca na karę więzienia za to, że wbrew nakazowi sądu nazwał swoje dziecko biologicznie płci żeńskiej, ale które się za nie nie uważało, swoją córką. Ale gdzie jest prawo, opinia publiczna, prasa czy chociaż zdrowy rozsądek?! Chris Farrell, dyrektor ds. badań i dochodzeń waszyngtońskiej organizacji zajmującej się ochroną prawną Judicial Watch, udzielił wywiadu w programie Sunday Newspaper Kossutha Rádió.
– To, co nie pasuje do lektury mediów głównego nurtu, nie jest relacjonowane, a to samo w sobie może mieć szerokie oddziaływanie społeczne, bo chodzi o to, o czym ludzie się dowiadują i o czym mają informacje.
- Ma taki efekt, bo jak to u nas w Ameryce ujęliśmy, ma też "efekt zamrożenia". Oznacza to, że ludzie zaczynają myśleć
„lepiej będzie, jeśli nic nie powiem”
czują, że lepiej nie wyrażać opinii sprzecznej z wizerunkiem, jaki otrzymują z mediów, mówiąc: „nie chcę być uznana za wariatkę i żeby wszyscy przychodzili do mnie i nazywali mnie skrajną i złą”. Dochodzi do wniosku, że lepiej byłoby się zamknąć i wziąć się w garść. Cóż, taki jest wpływ na wielu Amerykanów.
– Jak pan wspomniał, każdy, kto dziś porusza kontrowersyjne kwestie, choćby w bardzo rzeczowy sposób, jest uznawany za ekstremistę. Cytując prezydenta Bidena z niedawnej przeszłości, który podczas ceremonii uniwersyteckiej mówił o najpoważniejszym zagrożeniu terrorystycznym w Stanach Zjednoczonych, jakim jest dziś biała supremacja.
– I który jest całkowicie oderwany od rzeczywistości. Jeśli spojrzysz wstecz na mniej więcej miesiąc, oficjalne stanowisko rządu było takie, że największym zagrożeniem dla kraju jest globalne ocieplenie. Największym zagrożeniem jest właśnie to, co zostało stwierdzone w wydanym tego dnia oświadczeniu. Dostosowanie się do tego, co się dzieje. Mówi się, że Putin jest największym zagrożeniem dla pokoju na świecie, potem globalne ocieplenie i zmiany klimatu, teraz biała supremacja. To może być cokolwiek.
To jest taktyka, technika, której przykłady wymienia Orwell w 1984 roku.
Że wróg musi się ciągle zmieniać i że kryzys nigdy się nie kończy. Przechodzimy od jednego kryzysu do drugiego, od jednego wroga do drugiego. A wróg z tego tygodnia jest dokładnym przeciwieństwem tego, co było w zeszłym tygodniu. To jeden z elementów dzisiejszego marksizmu kulturowego, techniki lewicy, który stał się politycznym standardem w dzisiejszej Ameryce.
– Druga szeroko dyskutowana kwestia dotyczy ideologii gender, wykorzystując jej elementy i jej bardzo praktyczny aspekt, kto i na jakich warunkach może korzystać z toalet i szatni w szkole, kto może rywalizować w określonych dyscyplinach sportowych wśród biologicznych kobiet, jako transseksualista kobieta. Powstaje pytanie, dokąd to prowadzi? Bo robi się to w imię inkluzji, ale czasami staje się to wykluczające, bo może wykluczać zawodniczkę urodzonych kobiet z wygrania wyścigu, gdy są wśród nich zawodniczki silniejsze fizycznie. I do czego to prowadzi, skoro jak ktoś o tym powie, to może stracić pracę, albo po prostu nie bierze się pod uwagę jego zdania, po prostu jest usuwany z debaty publicznej?
„Wierzę, że cały ten bałagan będzie bardzo krótkotrwały”. Mówię o tym dlatego, że przede wszystkim stał się on bardzo gorącym tematem, a przykłady i nadużycia są skrajne. Jednocześnie jest to bardzo wąskie i specyficzne zaburzenie psychiczne, które objawia się jako ruch podobny do popkultury. Ale kiedy jej uczestnicy są wyczerpani tą całą walką i krzykiem, obwinianiem innych, kiedy są wyczerpani, biologia wciąż tam będzie, która jest stała, i
nie zmienia się też nauka, która mówi, że są mężczyźni i kobiety, czyli dwie płcie.
Nie powiedziałbym nawet, że to rodzaj, bo to wymysł gramatyczny. Wiem, że po węgiersku nie ma na to słowa, ale zgodnie z terminem angielskim mówi się o zaburzeniu tożsamości płciowej, a to obejmuje fakt, że mówimy o zaburzeniu psychicznym pochodzenia duchowego. Współczuję ludziom, którzy na to cierpią, są w ten sposób zagubieni, trzeba się nimi zająć i leczyć, a nie robić z nich pośmiewisko. Jednocześnie trzeba podkreślić, że chodzi o ich uczucia, a uczucia to nie fakty i nie mają nic wspólnego z medycyną i tym, że są tylko dwie płcie. I tylko dlatego, że ludzie decydują się zachowywać w określony sposób, nie zmienią swojej płci, nawet jeśli zdecydują się poddać operacji. Jednak w pewnym momencie, kiedy histeria i krzyki ucichną, zwycięży nauka i myślę, że to będzie koniec.
- Żyjemy już w okresie, w którym coraz głośniejsze są wybory prezydenckie i kampanie kandydatów na prezydenta, coraz więcej polityków ogłasza, że startuje w wyścigu - głównie po stronie republikańskiej. Pojawiają się też pytania dotyczące uczciwości wyborów, ale jakie są według ciebie główne obawy związane z następnym i jeszcze ważniejszym sezonem wyborczym niż zeszłoroczny sezon wyborów śródokresowych?
– Jedno jest pewne, mianowicie ci, którzy wszędzie sprawują urzędy publiczne, muszą zrobić wszystko, aby wyborcy mieli zaufanie do całego procesu wyborczego. Od 2000 roku, od ponad dwudziestu lat, każde wybory prezydenckie są otoczone pewnymi sprzeciwami i wstrząsami, że znaleźli się tacy, którzy twierdzili, że wybory zostały sfałszowane, że nie były uczciwe. W 2016 roku wielu wybranych przez Demokratów urzędników twierdziło, że Trump nie liczy się jako prezydent-elekt. Potem w 2020 roku, kiedy Republikanie kwestionowali wybór Bidena, ci sami Demokraci, okazując hipokryzję, zaczęli krzyczeć, że Republikanie, którzy kwestionowali wybory, podżegają do powstania, nazywając ich przestępcami. To jest naprawdę nieuczciwe i
to, czego naprawdę potrzebujemy, to zaufanie, aby Amerykanie zaufali wyborom.
Inną rzeczą, która moim zdaniem jest interesująca, jest to, że w przypadku Republikanów wygląda na to, że wiele osób będzie kandydować w prawyborach o nominację. Oczywiście były prezydent Donald Trump chce odzyskać swoją dawną pracę. Co jednak bardzo ciekawe, po stronie Demokratów – gdzie ponownie startuje prezydent Biden – wydaje się, że prezydent bardzo boi się debaty z młodszym Robertem F. Kennedym, który ogłosił swoją kandydaturę. Urzędnicy Partii Demokratycznej powiedzieli, że nie pozwolą Kennedy'emu debatować z Bidenem, ale wydaje mi się, że bardziej się tego boi. I myślę, że Kennedy pokonałby go bardziej.
- Reprezentuje drugi biegun Partii Demokratycznej...
– A Partia Demokratyczna stara się, aby do takiego pojedynku nie doszło. Wszyscy wiedzą, że prezydent Biden startowałby pod tym względem ze znaczną wadą i że w takiej sytuacji nie byłby w stanie konkurować. Więc będzie bardzo interesujące zobaczyć, co się stanie, jeśli Partia Demokratyczna odetnie jakąkolwiek debatę i po prostu zadeklaruje, że obecny prezydent jest automatycznie ich kandydatem w następnych wyborach. Jestem po prostu bardzo ciekawy.
Źródło: hirado.hu / Kossuth Radio
Zdjęcie: HírTV